Ponieważ mam teraz długie wakacje przed rozpoczęciem studiów i sporo wolnego czasu, więc pomyślałem, że można wykorzystać ten czas także na naukę języka angielskiego. Na studiach chciałbym trafić do jak najlepszej grupy, a poza tym przygotować się do CAE, bo zdawanie FCE chyba nie ma sensu. Z tego co wiem to FCE to mniej więcej poziom matury rozszerzonej, więc ten certyfikat nie jest za wiele warty. Co polecacie w tej sytuacji?
Mi nikt nigdy w żadne certyfikaty nie patrzył. Jedyny plus, że nie musiałem obowiązkowego egzaminu z języka pisać na studiach, ale to niewielka pociecha :).
Poza tym, przy rozmowach rekrutacyjnych na studia, pytają czy ktoś m certyfikat i jeśli robił dawniej niż 5 lat to i tak zdaje przed komisją;) więc nei wiem czy jest większy sens:)
Jeżeli tak mówicie to może rzeczywiście nie warto sobie głowę zawracać certyfikatami, ale i tak chcę podszlifować swój angielski w wakacje.