Off Festival 2012 – redukcjonistyczna relacja z koncertów, dzień drugi
przeczytalem o pierwszym dniu, ok, czytam o drugim. wtf. na koniec widze, ze MF DOOM byl najlepszy wiec jestem uspokojony oceny pozostalych mozna wziac w grube nawiasy - pojechalem posluchac muzyki i podobalo mi sie, nie bylo idealnie, ba sporo rzeczy mnie wkur... ale generalnie na plus.
Co do DOOMa.
Nie kupuję teorii "koncert był słaby, bo tak to sobie genialnie zaplanowano". Bardzo lubię DOOMa z wszelkimi alter ego, ale koleś ma od lat problem z występami na żywo. Jeśli to + skandale z sobowtórami to jego autorski pomysł na show, to jest to po prostu mizerne. Z tego powodu nawet nie myślałem, żeby się ruszyć na jego koncert, choć albumy znam na pamięć.
Dobrze, że tym razem przynajmniej wystąpił osobiście...
DOOM, hmm... na pięcie się odwróciłem i dzień na OFFie zakończyłem. To było nie do słuchania a i oglądać co nie było. Nie rozumiem sytuacji, w której ludzie idą na koncert tylko dlatego, że to jest ktoś znany a absolutna marność przedstawienia nie jest przez nikogo zauważana. DOOMowi stanowcze nie a reszta była bardzo miła i przyjemna. Jak deszcz dnia pierwszego mnie zaskoczył, tak drugiego dnia, pomimo przygotowania się na taką ewentualność suchotko było i cieplutko do samego końca :)