Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 lutego 2002, 09:29

autor: Borys Zajączkowski

Serious Sam: Drugie Starcie - recenzja gry

Druga część gry akcji/FPS Serious Sam: The First Encounter. Gracze ponownie wcielają się w postać muskularnego komandosa „Sam Stone’a” i podążają historią będącą ścisłą kontynuacją fabuły części poprzedniej.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Mam na imię Sam i jestem poważny. Jesli ci się, synku, coś nie podoba, to sprawdź lepiej szybko, czy ciągle możesz dosięgnąć jedną swoją ręką drugiej. Poważna sprawa, co? Ale nie przyszedłem tutaj po to, żeby mędrkować i chwalić się, że pozbawiam komary męskości z odległości kilometra. Chociaż to akurat prawda. Hej! Zachowaj powagę, synku, bo jak zauważę ten twój uśmieszek, to będziesz go szukał dwie przecznice dalej. No. Przyszedłem tu po to i wręcz dlatego, żeby opowiedzieć ci, synku, w jaką arcypoważną kabałę się wpakowałem tym razem. A wszystko dlatego, że mój statek kosmiczny – dodam, że zdobyty nie bez trudu i poważnych problemów – zaliczył glebę przedwcześnie i na domiar złego w Ameryce Południowej.

No i wtedy sobie tak myślę: co tu bedę tak sam siedział w wielkiej konserwie na czubku skały, więc czym prędzej potknąłem się i wypadłem przez dziurę. I lecę, ale git! Prosto do stawu pod wodospadem. I pięknie jest. Na wodzie pływają lilie, ja pływam pod wodą, światełko se miga po wszystkim – mówię: git. Wypływam na powierzchnię, wyskakuję na brzeg, patrzę dookoła i jest fajnie. Mogłem znowu wylądować na pustyni, ale nie. Jest las, rzadki, siła, wiadomo, ale jest, drzewka są, krzaczki są, słoneczko grzeje, wiaterek gałęzie buja, muzyczka gra. Słoneczko to nawet razi trochę, jakieś odblaski mi się na gałach robią, ale mówię: ładnie może być, tak to już na południu mają. Aż musiałem postrzelać. Spluwa w łapę i grzeję po wodzie, po drzewach po wszystkim. Leci kora, lecą liście, woda plumka – niech przyroda wie, że mi się serce raduje! Mam jeszcze nóż, a co. Dobra rzecz, jak trzeba kogoś wykluczyć tak, żeby sam nie zauważył, że go już nie ma. Idę pod drzewo, bom sobie przypomniał, jak Jolkę kocham i wycinam: Jolka Malicky ma największe oczy. Kora leci, ale com się nawycinał, to nic nie znać. Szkoda wielka. Może za dużo bym chciał. Ale na pewno jak dorwę jakiego lepszego gana, to się na każdej świątyni podpiszę.

I cisza ma być, synku, bo wtedy widzę coś pięknego – oto sobie leży na pomoście poważna piła łańcuchowa. Nie byle co, aż mi się nogi w błogości ugięły. Biegnę, chwytam, całuję w sczerniały łańcuch i wracam pod rzeczone drzewo – może piłą serduszko dla Jolki wytnę. Drzewo się trzęsie, przykładam się mocniej do roboty, może... trrrach! poszło! Nie ma drzewa, gałęzie ino mnie przysypały. I doznałem olśnienia – wiem, jak Jolce miłość udowodnię – polanę w kształcie serca wytnę. Ruszyłem rozejrzeć się za dogodnym miejscem pod twórczość, alem daleko się nie naspacerował, bo coś na mnie pędzi przez paprocie. Słabo widzę, bo wielkie liście przesłaniają, ale słyszę, że ryczy i tupie. No to piła w garść, pełen rozkrak i czekam na potwora. Wyskoczyło z dziesięć. Prosto na piłę. Ha! Gulasz się zrobił taki, że po kostki. Powaga. Wprawdzie za chwilę wziął i zniknął, ale tę chwilę oczy mi nacieszył.

Otrząsnąłem się z zachwytu, bo coś mi tam w zielsku błysnęło. Podszedłem bliżej i mam. Strzelba jak się patrzy. Nie czas był jednak na zachwyty, bo znowu coś naciera. Najpierw kamikaze, potem rentgeny, ale wszystko pryszcz – wystrzelałem do ostatniego pyłka, ostatniego dymku. Jak trzeba. Tylko coś mi dalej w uszach bębni. Byłoby, że wspomnienie, ale nie! Wbijam wzrok w zielsko i tu, synku, słuchaj poważnie: lecą liście w powietrze, jakby pociąg dołem jechał. Co za cholera!? Na wszelki wypadek wyczesałem dwa razy z gana, na ślepo, że niby na przywitanie, a tu na mnie jak byk nie wyskoczy – ledwiem się uchylił. A ten fru bokiem i prosto w drzewo: łup! Aż go gałęzie skryły. Piękne to było, ale nie napawam się, bo byk-skurczybyk wraca. Corrida, ole! Ubiłem drania, ale co na lekarza – takiego od nerwów – wydam, to już nie moje.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.