autor: Szymon Błaszczyk
Sonic Chronicles: The Dark Brotherhood - recenzja gry
Pokładałem spore nadzieje w tym projekcie. I niestety srodze się zawiodłem. Sonic Chronicles: The Dark Brotherhood to jeden z wielu średniaków.
Recenzja powstała na bazie wersji NDS.
Gry spod szyldu BioWare jak dotąd nie wyłamywały się z wytyczonej na przełomie lat konwencji. Konwencji, która w głównej mierze obejmowała tytuły tworzone z wielkim pietyzmem i nie mniejszym rozmachem. Dzięki ekipie Kanadyjczyków mieliśmy okazję odwiedzić świat Forgotten Realms, gdzie przejmując kontrolę nad drużyną śmiałków, poznawaliśmy tajniki kamieni milowych gatunku cRPG. Mowa oczywiście o sadze Baldur’s Gate oraz Neverwinter Nights. Przyszło nam też przenieść się do antycznych Chin w wychwalanej przez wielu Jade Empire, a także przemierzać wszechświat w oczekujących na swe sequele Knights of The Old Republic oraz Mass Effect. Powyższe tytuły łączyły przede wszystkim dwie cechy: jednogatunkowość oraz to, że raczej nie były przeznaczone dla młodszych użytkowników PieCa – może nie tyle ze względu na przejawy nadmiernej brutalności, ale na poziom trudności chociażby. Po niemalże dekadzie od premiery Buldur’s Gate zespół BioWare poszedł w nieco innym kierunku, oddając w nasze ręce gierkę, która utrzymana jest w zdecydowanie innym klimacie i którą, co prawda, cRPG-iem nazywać można, ale bez dwóch zdań znacznie mniej ambitnym. Dla wielu osób i tak zaskoczeniem będzie fakt, że handheldowe przygody Sonica utraciły cały swój szalony dynamizm na rzecz turowej precyzji. Zaskoczeniem pozytywnym czy raczej negatywnym?
Znajomość poprzednich przygód niebieskiego jeża Sonica nie jest wymagana, aby móc bez zająknięcia poznawać kolejne rozdziały historii przedstawionej w Sonic Chronicles, jednakże warto chociaż mniej więcej wiedzieć, czym to się je. Tak więc wszystko obraca się wokół jednego z kumpli sympatycznego głównego bohatera, Knucklesa. Jak wieść gminna niesie, ów Knuckles został porwany przez oprychów znanych jako Marauderzy. Na domiar złego wraz z nim znikły potężne Szmaragdy Chaosu, które – jak nie trudno się domyślić – dostawszy się w niepowołane ręce, zagrażają bezpieczeństwu świata. Informuje nas o tym Tails, również stary znajomy Sonica, który przez całą rozgrywkę doradza, smęci, marudzi i rzecz jasna pomaga jeżykowi w walce z napotkanymi przeciwnikami. Obcykanych w temacie wojaży Sonica zapewne zainteresuje też informacja, że wydarzenia w Sonic Chronicles dzieją się dwa lata po detronizacji Eggmana.