Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 lipca 2007, 13:15

autor: Paweł Surowiec

Colin McRae: DiRT - recenzja gry - Strona 4

Nowy Colin to jak najbardziej strzał (prawie) w dziesiątkę. Mistrzom Kodu ręka trochę się nieco omsknęła tu i ówdzie, niemniej wiele to nie psuje.

Większość nas, graczy, z początku przeżyje także najprawdopodobniej dłuższą lub krótszą fascynację modelem uszkodzeń, to jeden z atutów gry. Bo też jest i czym się fascynować: chyba każda, najdrobniejsza nawet stłuczka, odbija się na wyglądzie bolidu rajdowego. Poczynając od pogiętej i porysowanej karoserii, popękanych szyb. Na porządku dziennym są urwane zderzaki, spoilery czy drzwi (w tym ostatnim przypadku można się zapoznać z konstrukcją klatki bezpieczeństwa w kabinie). Silniejszy „dzwon” w przeszkodę czy twardsze lądowanie po „hopce” i doświadczymy również smętnego widoku urwanego koła. Mało, że można zdemolować kompletnie swoja furę, to dochodzi jeszcze możliwość dokonania podobnej deformacji otoczenia. W tej odsłonie metalowe barierki na ostrym zakręcie już nie zawsze zatrzymają rozpędzony samochód, często wpuszczając go między drzewa. Ale lwi pazur modelu zniszczeń ujrzymy dopiero podczas wyścigów w klasie buggy, gdzie wszelkie szczątki oderwane z samochodów czy opony zabezpieczające zakręty a wyrzucone w powietrze podczas kolizji z nimi, zostają na torze i mogą powodować dalsze uszkodzenia naszego bolidu (jeśli na nie najechać). Super.

Chyba pora zrobić sobie przerwę na Knoppersa...

Równie dobrze, jak nowa odsłona Colina wygląda, tak brzmi. Początkowo, dopóki do niego nie przywykniemy, odgłos pracy zawieszenia może wywoływać rozdziawienie buzi. Podobnież charakterystyczne „pyrkanie” układu wydechowego. Szum wiatru, gdy przemykamy na pełnej prędkości tuż obok skalnej ściany czy linii drzew albo doping mijanych grupek kibiców (okrzyki i gwizdy) również pozwalają poczuć rajdowy klimat. Wszystkie te odgłosy może i nie są czymś niezwykłym w podobnych ścigałkach, ale jeśli doliczyć do nich charakterystyczny dźwięk wydawany przez porwaną taśmę ograniczającą tor lub – mój ulubiony – trzask łamiących się jak zapałki drewnianych tyczek/słupków, „zabezpieczających” pobocze, to naprawdę nie można mieć do pracy dźwiękowców Dirta najmniejszych zastrzeżeń. Zdarzają się wprawdzie narzekania na głos pilota w angielskiej wersji programu ale mnie on, przyznam, ani ziębi, ani grzeje. A to chyba dobrze, że głos pilota nie absorbuje zbytnio uwagi, kiedy mkniesz przez zawiłości kolejnego OS-a.

Summa summarum, nowy Colin to jak najbardziej strzał w dziesiątkę. No, prawie. Mistrzom Kodu ręka trochę się bowiem omsknęła przy projektowaniu SI oraz przede wszystkim implementowaniu trybu wieloosobowego, ale nawet ten feler wynagradza wspaniały i ultramiodny „singielek”. I szukanie innych minusów to niejako czepianie się na siłę. Ja się czepiać nie będę.

Paweł „PaZur’76” Surowiec

PLUSY:

  • oprawa audio-video;
  • model uszkodzeń rajdówek i otoczenia;
  • grywalność: kilometry tras do pokonania, tony samochodów do odblokowania.

MINUSY:

  • ubogi multiplayer;
  • wymagania sprzętowe, nawet te minimalne, są spore;
  • słaba SI komputerowych przeciwników.