Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 13 lipca 2007, 13:15

autor: Paweł Surowiec

Colin McRae: DiRT - recenzja gry - Strona 3

Nowy Colin to jak najbardziej strzał (prawie) w dziesiątkę. Mistrzom Kodu ręka trochę się nieco omsknęła tu i ówdzie, niemniej wiele to nie psuje.

Poza tym w sieci można już znaleźć niewielki programik, DIRT Tweaker, poprawiający to i owo w tym elemencie prowadzenia pojazdu. Na wypadek, gdyby dla kogoś wbudowane możliwości konfiguracyjne samochodu okazały się niewystarczające – a można tu zmodyfikować sporo, począwszy od kąta ustawienia kół, a skończywszy na długości przełożeń skrzyni biegów. Wyparowała wprawdzie gdzieś opcja dobierania ogumienia (rodzaju bieżnika) pod konkretne oesy i warunki pogodowe ale tez specjalnie nie ma nad czym płakać. Na marginesie: obiły mi się o uszy także głosy, że DIRT nie jest pod klawiaturę, że jest na niej wręcz niegrywalny. To bzdura, choć nie zaprzeczę, iż ten sposób grania wymaga naprawdę sporo zręczności, a i może okazać się mało efektywny, gdy konkurujemy z przeciwnikiem „uzbrojonym” w kierownicę.

A przecież szedłem jak burza! Znaczy, grzmociłem, o co się dało.

Największą metamorfozę przeszła oprawa wizualna gry (naturalna kolej rzeczy). I jest się czym cieszyć. Nafaszerowany nowoczesnymi technologiami (silnik graficzny NEON, efekty realistycznego oświetlenia HDR, efekt rozmycia) Dirt wygląda bajecznie, choć może na statycznych obrazkach tego dobrze nie widać. Po prostu zrywa z głowy kapelusz. Do tego stopnia, że nawet w coraz bardziej archaicznej już dziś rozdzielczości 800x600 gra nadal wygląda bardzo korzystnie. Modele rajdówek – lśniące odblaskami i dające po oczach niezliczonymi nalepkami reklamowymi – to mistrzostwo świata. Mało tego, że z zewnątrz wyglądają odjazdowo (nawet gdy są już mocno ochlapane błotem), to jeszcze zadbano, by i w środku było co podziwiać, implementując dwie kamery zamontowane w kabinie wózka, z których jedną można poruszać m.in. na boki z pomocą gałki analogowej pada (!).

A czy trasy w grze trzymają podobnie wysoki poziom? Odpowiem: jak najbardziej! Przede wszystkim posiadają (oczywiście nie wszystkie, ale większość) tę jakże pożądaną pośród wirtualnych Hołowczyców cechę: są ciasne i wąskie jak horyzonty myślowe Romana. Boksyty Australii, kręte, wilgotne i parujące asfalty Japonii, zdradziecka maź błotna rajdów angielskich – no bez dwóch zdań jest tu (prawie) wszystko czego dusza zapragnie. Mało? To spróbuj swoich sił na drogach francuskich, niemieckich bądź hiszpańskich, przy okazji delektując się wspaniałymi krajobrazami i architektonicznym pięknem poboczy (najlepiej w trakcie rozlicznych „dzwonów” ;-P) – biuro podróży Colin McRae: DIRT ma na te wakacje bogatą i atrakcyjną ofertę. No, może tylko amerykańskie odcinki, wizualnie uboższe, odstają od reszty i szczerze powiedziawszy wolałbym, żeby zamiast nich do gry powróciły rajdy fińskie, a nawet szwedzkie. Jednak na tej wypolerowanej tafli trafi się rysa: gra potrafi chrupnąć nawet na wypasionych maszynach, a GF 7600 GT i 1 GB RAM wydaje się stanowić tę najniższą poprzeczkę sprzętową, poniżej której nie warto kusić się na zakup gry, by nie psuć sobie nerwów niską liczbą klatek na sekundę.