autor: Piotr Bielatowicz
Tenchu: Fatal Shadows - recenzja gry
Grę zaczynamy jako Ayame, która podróżując po ogarniętym wojną kraju trafia na zaatakowaną przez innych ninja wioskę. Postanawia zbadać sytuację i przyjrzeć się bliżej toczącej się masakrze. Nie udaje jej się jednak nikogo ocalić.
Recenzja powstała na bazie wersji PS2.
Najnowsza odsłona słynnej serii skradanek, zapoczątkowanej jeszcze na PSX w 1998 roku, jest już drugą na Playstation 2. Poprzednia część, o podtytule Wrath of Heaven, ukazała się dwa lata temu i była całkiem porządną, chociaż nie wybijającą się zbytnio pozycją. Fatal Shadows niestety niewiele wnosi w rozwój rozgrywki, momentami ją wręcz zubażając. I nawet, jeśli nie jest to gra słaba, to jednak do hitu jej równie daleko.
Tytuł ten, mimo iż należy do znanego już szerokim rzeszom graczy cyklu, jest całkowicie strawny dla nowych graczy. Znajomość ani historii, ani zasad rozgrywki z poprzednich edycji, nie jest wymagana. Jednak fani serii znajdą tutaj oczywiście cały szereg akcentów i nawiązań, z jedną z bohaterek – ninja Ayame – na czele. Postacie, którymi sterować nam przyjdzie, są dwie. Oprócz już wymienionej występuje tutaj także młodziutka i wyjątkowo zwinna Rin. Poza wyglądem charakteryzuje je także noszona broń. Ayame posługuje się dwoma sztyletami, Rin preferuje zaś walkę długim, samurajskim mieczem. Obiema żeńskimi ninja gra się jednak niestety dokładnie tak samo, na co wpływu nie mają wspomniane, drobne różnice natury estetycznej.
Fabuła już w pierwszym rozdziale krzyżuje losy obydwu niewiast. Grę zaczynamy jako Ayame, która podróżując po ogarniętym wojną kraju trafia na zaatakowaną przez innych ninja wioskę. Postanawia zbadać sytuację i przyjrzeć się bliżej toczącej się masakrze. Nie udaje jej się jednak nikogo ocalić. Zostaje za to niesłusznie posądzona o dokonanie mordów przez Rin, która przybyła chwilę wcześniej na pobojowisko. Kobiety staczają walkę, która jest jednocześnie potraktowana jako nasze pierwsze starcie z bossem. Oczywiście jako Ayame wygrywamy i opuszczamy plac boju. Pokonana Rin poprzysięga zaś swojej przeciwniczce (czyli nam) zemstę, po czym wyrusza jej tropem.
W kolejnych rozdziałach sterujemy na zmianę obydwoma wojowniczkami, które oczywiście w odpowiednim czasie prostują pomyłkę i zaczynają współpracować. Fabuła popychana do przodu jest na dwa sposoby. Rozmowy i relacje między występującymi w grze postaciami przedstawione są w trakcie cut-scenek, które odbywają się podczas właściwych leveli. Same etapy zaś połączone są interesująco zrealizowanymi przerywnikami. Składają się na nie rysowane tradycyjną w Japonii, ręczną techniką graficzną rysunki, będące ilustracją do słów narratora. Lektor całkiem ciekawie, lekko interpretuje niektóre fragmenty historii. Przede wszystkim zaś nie ma denerwującej często w innych produkcjach maniery przeciągania nawet krótkich, mało znaczących kwestii. Ogólnie aktorzy dubbingujący tę produkcję to solidni, chociaż raczej nie pierwszoligowi zawodowcy, wykonujący sumiennie swoją robotę. Pomiędzy misjami dobieramy sobie także ekwipunek spośród dostępnych przedmiotów, czyli wszelkiego rodzaju dodatkowe bronie oraz przedmioty użytkowe (apteczki, jedzenie do odwracania uwagi strażników itp.).
Autorzy przygotowali prościutki, ale bardzo klarowny tutorial, starannie opisujący wszystkie niezbędne ruchy jak i mechanizmy gry. Po kolei wybieramy w nim aspekty, o których się chcemy dowiedzieć czegoś więcej. Dzięki niemu stajemy się szybko świadomi większości zależności panujących w grze. Wiemy więc, jakie rzeczy przyciągają uwagę strażników czy które z ruchów tego nie robią. Znamy także listę czynności, które należy przedsięwziąć w przypadku zdradzenia naszej obecności wrogowi. Wiedza ta, w połączeniu z liniową strukturą większości leveli, przewrotnie ogranicza jednak po pewnym czasie przyjemność płynącą gry. Praktycznie zawsze wiadomo, jaką dokładnie drogą i w jaki sposób powinniśmy dany fragment przebyć. Jest to jednak bolączka większości skradanek, więc poza wspomnieniem nie warto do tego faktu większej wagi przykładać.