Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 11 lutego 2005, 10:00

autor: Adam Bilczewski

World of Warcraft - recenzja gry - Strona 3

Blizzardowi udało się dokonać rzeczy trudnej, stworzyć grę MMO dla każdego. W WoW-a zagrać może gracz, którego doświadczenie zaczyna się i kończy na prostych zręcznościówkach, ale także gros hardcore’owych wymiataczy znajdzie w nim pole do popisu.

Skoro już poruszyłem sprawę zadań, jakie mamy do wykonania, to z początku nie byłem nimi zbyt zachwycony. Ich ilość jest wręcz przytłaczająca, ale większość z nich jest typu: zabij 20 wilków, 15 dzików, 30 szkieletów albo zanieś coś komuś, przynieś, wynieś, pozamiataj. O ile jeszcze samo zabicie określonej grupy przeciwników, poza tym, że czasami bywa niezbyt łatwe, zwłaszcza przy większej różnicy poziomów, nie zabiera za dużo czasu, to już zdobycie na nich jakichś losowo generowanych przez komputer łupów potrafi doprowadzić do szewskiej pasji. Niestety, czasami trzeba pokonać takie stada przeciwników, żeby wreszcie zdobyć to, czego potrzebujemy do zaliczenia zadania, że można dostać nerwowej pokrzywki, zwłaszcza gdy ktoś nie grzeszy zbytnią cierpliwością. Prawdziwe wyzwanie i prawdziwa przygoda zaczynają się jednak dopiero, gdy otrzymamy tak zwane zadania elitarne. Często są one dostępne dopiero po wykonaniu całego ciągu misji dla różnych NPC-ów i dlatego ważne jest nie poddawać się i nie rezygnować nawet z tych nudnych, bo możemy stracić okazję na te naprawdę ciekawe.

Sam system zdobywania nowych zleceń jest bardzo prosty. Otóż nad głową osoby, która ma dla nas zadanie pojawia się złoty wykrzyknik, który, po zaakceptowaniu misji, znika i ukazuje się srebrny znak zapytania nad głową tej postaci, która ma od nas wykonane zadanie odebrać. Tkwi on tam tak długo, dopóki nie uda nam się questu zaliczyć, a potwierdzeniem tego jest zmiana koloru ze srebrnego na złoty. Dodatkowo każde zadanie jest zapisywane w specjalnej książce, gdzie maksymalnie możemy ich umieścić dwadzieścia a kolor, na jaki jego tytuł jest podświetlony informuje nas o jego poziomie trudności. W dowolnej chwili możemy również zrezygnować z jego wykonywania, albo też przekazać jednemu lub kilku członkom naszej drużyny, co jednak nie zawsze jest możliwe.

Za wykonanie zadania oprócz punktów doświadczenia bardzo często otrzymamy tak zawsze niezbędne pieniądze albo, nie zawsze na daną postać pasujący, ekwipunek – czasami wpadnie nam w ręce jakaś perełka. Same zlecenia można podzielić na cztery kategorie: zwykłe – ogólnie dostępne, klasowe – tylko dla danej profesji, specjalne – dostajemy je znajdując zwoje lub książki – tylko i wyłącznie dla postaci, która je znalazła, oraz elitarne. O ile większość innych zadań można wykonać samemu, to te ostatnie są w zasadzie za trudne dla samotnego wędrowca i przy nich zaczyna się dopiero prawdziwa przygoda i wychodzi wyższość gier MMORPG nad innymi gatunkami. Dopiero współpraca całej drużyny (w której może być maksymalnie pięć osób), doprowadzi wszystkich do wspólnego sukcesu. Elitarne zadania, oprócz tego, że do pokonania mamy znacznie silniejszych przeciwników a do zdobycia zdecydowanie lepsze przedmioty i większą sumę pieniędzy, dostarczają naprawdę niezapomnianych wrażeń. Żeby wykonać niektóre z nich będziemy musieli zapuścić się w specjalnie do tego celu przygotowane bardzo rozbudowane i ciekawe lokacje.

Taka pierwsza większa przygoda zaprowadziła naszą ekipę do miasteczka opanowanego przez bandytów, o którym już w zasadzie dawno zapomnieliśmy. Okazało się bowiem, że tu, w sporym domu stojącym na jego skraju, znajduje się zejście do kopalni, opanowanej między innymi przez wrogo do nas nastawionych górników z ostrymi kilofami. Po ich pokonaniu i przebyciu całego labiryntu mrocznych chodników, dotarliśmy do miejsca, gdzie zaczęli pojawiać się pierwsi elitarni strażnicy. W pewnym momencie dalszą drogę zastąpił nam spory mechaniczny potwór z piłą tarczową i chwytakiem zamiast rąk, w środku którego siedział obsługujący go goblin :-). Pod ciosami drużyny padł najpierw stalowy stwór, a zaraz potem kierujący nim kurdupel, a my ostrożnie podążyliśmy dalej. Później przejście zagrodziły nam potężne okute żelazem wrota, ale wykorzystaliśmy stojącą nieopodal armatę i brama rozpadła się na kawałki. Brnąc powoli dalej kroiliśmy coraz mocniejszych przeciwników, aż wreszcie doszliśmy do wielkiej jaskini. Tutaj ukryty w podziemnym porcie stał olbrzymi orkowy okręt bojowy (znany wszystkim miłośnikom Warcrafta), przy trapie którego czekał na nas wielki minotaur. Nie było z nim łatwo, oj nie, ale i on nam nie straszny – w końcu w jedności siła. Na statku atakowali nas piraci wspomagani przez dziobiące całą drużynę papugi :-) i rzucający czary magowie. Gdy już wdrapaliśmy się na pokład nawigacyjny i doszło do ostatecznej rozgrywki, dopiero wtedy prawdziwa śmierć zajrzała naszej ekipie w oczy. Ale dzięki odwadze i poświęceniu wszystkich członków drużyny udało nam się odnieść zasłużone zwycięstwo.