Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 kwietnia 2019, 15:37

Recenzja gry Mortal Kombat 11 – przyczajony smok, ukryty grind - Strona 5

Od Mortal Kombat 11 dostałem to, czego chciałem – świetny dobór postaci, efektowny tryb fabularny, przyjemny system walki i krwistą oprawę wizualną. W gratisie niestety podarowano mi też promujący grind i momentami frustrujący system progresji.

Kup pan skórkę

Jak wspomniałem dużo wcześniej, każdą postać wyposażono w kilkadziesiąt skórek oraz sporą gamę przedmiotów kosmetycznych. Niestety, domyślnie mamy dostęp do kilku sztuk wszystkiego, a całą resztę trzeba zdobyć, grając – głównie w Wieżach Czasu, bo to tam poukrywano sporo skórek i tam dostajemy najwięcej „pieniędzy” (walut jest, a jakże, więcej niż jedna), za pomocą których odblokujemy kolejne przedmioty w Krypcie.

Balans całego systemu okazuje się, niestety, popsuty i nastawiony na jedno – zachęcanie do sięgania po kartę kredytową. A przynajmniej byłby, gdyby faktycznie dało się kupić wszystko, co gra oferuje. A nie da się (patrz ramka poniżej). Wspominałem o problemach z Wieżami Czasu – dodam tylko, że z reguły, aby dostać najsensowniejsze nagrody (czyli kilka skórek), musimy ukończyć serie trzech czy czterech wież, co przekłada się na kilkanaście walk i olbrzymie prawdopodobieństwo, że przynajmniej w jednej z nich trafimy na pojedynek, do którego nie będziemy odpowiednio wyekwipowani.

Za zabawę w innych trybach też jesteśmy nagradzani, ale ilości złota i innych nagród są dość skromne, a fanty – głównie losowe. W efekcie skompletowanie zadowalającej liczby ubranek dla naszego ulubieńca wymaga mnóstwa godzin żmudnego grindu. Szkoda.

Niepokorna uczennica za wszelką cenę próbuje przerosnąć niedoceniającego ją mistrza.

JAK WYGLĄDAJĄ ZAKUPY

Żeby było zabawniej, w całym tym promującym wydawanie realnych pieniędzy systemie skopano też... kwestię kupowania przedmiotów za prawdziwą gotówkę. Pieniądze możemy wymienić na walutę premium, która pozwala nabywać konkretne skórki czy łatwe fatality. Problem w tym, że jeśli upatrzyliśmy sobie jakiś strój, wcale nie jest pewne, że możemy go kupić – w sklepiku premium w danym momencie dostępnych jest zawsze tylko kilka losowo wybranych ubranek, które zmieniają się co kilkadziesiąt godzin. Jeśli więc zirytowani wszechobecnym grindem skapitulujemy i sięgniemy po portfel, żeby dorwać upragnione wdzianko mima dla Johnny’ego Cage’a, równie dobrze może okazać się, iż mimo szczerych chęci rzucenia gotówką w telewizor i tak nie jesteśmy w stanie dostać tego, co chcemy.

Skopana ekonomia wpływa też negatywnie na tryb o nazwie Krypta, który miał potencjał być całkiem interesującym dodatkiem. Tym razem eksplorujemy wyspę Shang Tsunga jako bezimienny wojownik widziany z perspektywy trzeciej osoby. Lokacja pełna jest ikonicznych miejsc, które fani serii od razu rozpoznają – ich zwiedzanie traci jednak sporo na uroku, gdy co rusz natrafiamy na skrzynie, których nie możemy otworzyć, gdyż nas na to zwyczajnie nie stać.

Krypta miała spory potencjał, ale co to za przyjemność zwiedzać świat wypełniony skrzyniami ze skarbami, których nie możemy otworzyć.

Muszę w tym miejscu wyraźnie zaznaczyć, że te problemy dotyczą kosmetyki – za walutę nie kupimy niczego, co dawałoby realną przewagę w grze, a w Krypcie oprócz skórek odblokujemy co najwyżej podpowiedzi, jak wykonywać drugie fatality daną postacią, grafiki koncepcyjne czy możliwość stosowania łatwych wykończeń. Nic, co wpłynęłoby na samą walkę. Mimo to jest to element gry będący dużym rozczarowaniem.

GRAMY OFFLINE

Jak to jest z graniem offline w Mortal Kombat 11? Po odłączeniu konsoli od sieci tracimy dostęp do trybów online i Wież Czasu, co jest zrozumiałe, gdyż oba warianty zabawy związane są bezpośrednio z internetem. Wciąż możemy natomiast korzystać ze zdobytych wcześniej przedmiotów i skórek, bez problemu użyjemy też spersonalizowanych wariacji i stworzymy nowe – ale tych ostatnich nie zapiszemy i utracimy do nich dostęp po zakończeniu sesji. Kompletnie odcięci zostajemy przy tym od systemu progresji – nie dostaniemy żadnych nagród za zwycięstwa, niczego nie kupimy, nie odpalimy trybu Krypta. Jeśli brak nagród nie jest dla nas problemem, to wciąż możecie cieszyć się trybem fabularnym, klasycznymi Wieżami i lokalnym multiplayerem.

Mam wątpliwości, czy ludzki organizm zawiera aż tyle krwi.

Król sieciowego wzgórza

W trybach sieciowych nie wprowadzono większych zmian – do naszej dyspozycji oddano ograny zestaw zwykłych walk w kilku wariantach rankingowych i nierankingowych oraz Władcę Igrzysk. Jedynym większym novum dla tych, którzy grają tylko w smoczą serię i unikają bliźniaczego Injustice, będą wspomniane już pojedynki sztucznej inteligencji, stanowiące całkiem przyjemne urozmaicenie.

Na tyle, na ile dane mi było go przetestować w mocno dogodnych warunkach (tzn. przed premierą serwery były używane tylko przez recenzentów i garstkę osób, którym udało się uzyskać dostęp do wczesnych kopii gry, a nie przez setki tysięcy szturmujących je graczy), kod sieciowy sprawdza się solidnie – na kilkadziesiąt stoczonych walk na PS4 ani razu nie zauważyłem opóźnień. Pojedynek przerwało mi tylko raz, ale prawdopodobnie była to wina mojego przeciwnika, gdyż gra zaliczyła to jako jego quitality. Innymi słowy – kod sieciowy sprawował się bezproblemowo.

POPRAWKI W DRODZE

Krytyka, jaka przetacza się przez sieć ze względu na skopany system progresji, nie pozostała niezauważona przez twórców. Ci zapowiedzieli już, że problem zbyt ubogich nagród za postępy i frustrujących Wież Czasu zostanie rozwiązany w jednej z łatek, której możemy spodziewać się w ciągu kilku najbliższych dni. Jeśli NetherRealm Studios dotrzyma słowa, Mortal Kombat 11 jeszcze przed końcem miesiąca może stać się znacznie lepszą produkcją. Warto więc trzymać rękę na pulsie i obserwować sytuację. Szkoda tylko, że aby dostać fajniejszą grę, znowu potrzeba było ostrego sprzeciwu graczy wobec kolejnej próby wyciśnięcia jak najwięcej z ich portfeli. Ta akcja będzie się ciągnąć za Edem Boonem i spółką jeszcze długo.

Smacznego!

Fatality!

Mortal Kombat 11 przypadło mi do gustu o wiele bardziej od „dziesiątki”, w której postawiono na nieco zbyt odważny i kontrowersyjny dobór postaci, a do tego przeszarżowano z systemem wariacji. W „jedenastce” ewidentnie widać, że twórcy wyciągnęli wnioski z poprzednio popełnionych błędów, oferując świetny zestaw grywalnych bohaterów i bardziej przemyślane wariacje. Pod względem systemu walki gra jest miodna, trybom sieciowym nie mam nic do zarzucenia, a kampania fabularna tradycyjnie dla tego studia zostawia całą konkurencję daleko w tyle, pozostając niedoścignionym wzorem i bardzo satysfakcjonującym, interaktywnym kinem akcji.

Wielka szkoda, że na tym morzu zalet cieniem kładzie się nieprzystępny dla graczy system progresji, który nie dość, że wymusza dziesiątki godzin grindowania w celu odblokowania sensownej ilości przedmiotów kosmetycznych dla lubianych przez siebie postaci (albo płacenie realną gotówką), to jeszcze skutecznie psuje frajdę z dwóch trybów rozgrywki single player – Wież Czasu i Krypty.

Mimo tego ewidentnie słabego zagrania Mortal Kombat 11 jest bardzo dobrą bijatyką i ocena to odzwierciedla. Podczas kilkudziesięciu godzin spędzonych z grą przez większość czasu bawiłem się wyśmienicie i na pewno wrócę po więcej. Ale był tu potencjał na rozbicie banku i otarcie się o najwyższą notę – szkoda, że został on zaprzepaszczony w sposób wywołujący lekki niesmak.

O AUTORZE

Z jedenastym Mortal Kombat spędziłem około dwudziestu godzin, testując tryb fabularny, kończąc kilkanaście Wież Czasu, staczając kilka walk lokalnych i spędzając uczciwą ilość czasu w trybach sieciowych. Smoczą serię lubię i cenię – grałem we wszystkie jej główne odsłony oraz kilka spin-offów. Szczególnie mocno upodobałem sobie część z 2011 roku.

ZASTRZEŻENIE

Recenzencką kopię gry Mortal Kombat 11 dostaliśmy bezpłatnie od jej polskiego dystrybutora, firmy Cenega.

Michał Grygorcewicz | GRYOnline.pl

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

TWOIM ZDANIEM

W jakich trybach lubisz grać w bijatyki?

Sieciowych
10,8%
Dla pojedynczego gracza
89,2%
Zobacz inne ankiety