Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 lutego 2017, 09:30

Recenzja gry NiOh – świetna mieszanka Dark Souls, Ninja Gaiden i... Diablo - Strona 2

Japończycy stworzyli świetną grę, która umiejętnie łącząc elementy doskonale znane z innych produkcji, w efekcie końcowym jest czymś mocno odrębnym od tytułów, na których się wzorowała.

Odrobina Bloodborne’a

Meandry walki można szybko opanować za pomocą serii samouczków.

Po pierwszym demie NiOh jawił mi się jako tytuł ekstremalnie trudny, w którym nawet najsłabszy przeciwnik może wykorzystać chwilę naszej nieuwagi, by nas zabić, konieczność ścierania się z kilkoma oponentami równocześnie wymaga perfekcyjnego opanowania systemu walki, a bossowie wystawiają cierpliwość gracza na najwyższą próbę, raz po raz uśmiercając go i powoli ucząc swoich ataków. Stąd największym zaskoczeniem po uruchomieniu pełnej wersji okazało się to, że gra stała się znacznie łatwiejsza.

Nie gnając szybko do przodu, lecz spokojnie eksplorując poszczególne lokacje, eliminując napotykane poczwary i wykonując opcjonalne zadania poboczne pomiędzy misjami głównymi, zgromadziłem wystarczająco punktów doświadczenia oraz na tyle dobry sprzęt, by możliwe stało się w miarę bezstresowe przebijanie przez kolejne mapy. Wyjątek stanowili jedynie końcowi oponenci poszczególnych poziomów. Niektórych pokonałem w zasadzie z marszu, większość to była kwestia maksymalnie pięciu prób, ale pojawiło się też kilku takich, którzy wymusili na mnie wiele podejść, w których stopniowo poznawałem ich słabe strony. Tym niemniej, w porównaniu do morderczego pierwszego dema, pełna wersja NiOha wymaga od gracza znacznie mniej.

Nie oznacza to, że NiOh nagle stał się banalny. Nieudany unik czy przełamanie naszego bloku natychmiast pozbawia nas sił witalnych, większa grupka nieprzyjaciół to wciąż śmiertelne zagrożenie, a finalnych wrogów bez odnajdowania ich słabości pokonać się nie da. Samo nabijanie poziomów doświadczenia i gromadzenie lepszego ekwipunku też nie wystarcza, gdyż o wyniku starć decydują przede wszystkim umiejętności gracza – statystyki kierowanej przez niego postaci mogą znacząco ułatwić zwycięstwo, ale nie wygrają za nas żadnej walki.

NiOh to wciąż niełatwa gra, tyle że już nie tak bardzo niełatwa. Programiści z Team Ninja znakomicie wyważyli poziom trudności, dzięki czemu satysfakcja związana z kończeniem poszczególnych zadań jest bardzo duża, natomiast porażki nie frustrują, gdyż mamy świadomość, że albo popełniliśmy ewidentny błąd, albo powinniśmy poszukać innej strategii. Natomiast ci, którzy nastawiali się właśnie na mordercze pojedynki, również nie powinni być zawiedzeni – twórcy przygotowali zestaw specjalnych misji pobocznych stanowiących znacznie większe wyzwanie oraz, już po skończeniu głównej osi fabularnej, trudniejszy tryb nowej gry plus.

W misjach pobocznych często wracamy do już odwiedzonych miejsc, ale poznajemy je od innej strony albo o innej porze dnia.

Główny bohater dysponuje licznymi technikami, mocami i specjalnymi atakami.

Pół kilo Ninja Gaiden

System walki jest bardzo dynamiczny i stawia na naprzemienne wyprowadzanie kombinacji ataków oraz blokowanie/unikanie ofensywy przeciwnika. Podstawą jest kontrola kondycji swojej oraz oponentów, tutaj określanej mianem energii Ki – nadmierna ruchliwość sprawia, że postać szybko się męczy i wystawia na silne ciosy. Stąd ofensywa oraz defensywa wymagają wyczucia idealnego momentu, często trwającego mniej niż sekundę. Zazwyczaj prowokujemy więc cios, błyskawicznie wykonujemy unik i wykorzystujemy odsłonięcie się wroga do przeprowadzenia natarcia, jakiego nie powstydziliby się Kratos czy Dante.

Dodatkowej głębi starciom przydaje multum broni oraz technik, jakie stosować może William. Do jego dyspozycji oddano pięć podstawowych rodzajów oręża, od bardzo szybkich i przy tym stosunkowo słabych dwóch mieczy, przez ułatwiające potyczki z grupami włócznie, po powolne i potężne topory. Z każdej broni białej korzysta się w trzech różnych postawach – szybkiej, lecz słabej niskiej, zbalansowanej średniej oraz najpotężniejszej i najwolniejszej wysokiej.

Mamy też szansę używać uzbrojenia dystansowego, technik jutsu, magii czy chwilowego wzmocnienia naszej postaci poprzez przyzwanie ducha – pełne opanowanie wszystkich możliwości protagonisty to zabawa na wiele godzin. Wprawdzie na upartego da się odnosić sukcesy bez korzystania z tych wszystkich dodatków, skupiając się jedynie na blokowaniu/unikaniu i atakowaniu, ale gra promuje eksperymentowanie, gdyż różni oponenci mają inne słabe i mocne strony.

W przypadku najtrudniejszych wyzwań możemy połączyć siły z innym graczem.

Wysoka dynamika oraz fakt, że energia Ki potrafi zużyć się błyskawicznie, sprawiają, iż starcia są bardzo wciągające. Nawet regularne walki z podrzędnymi wrogami dają przyjemność, zaś pojedynki z najpotężniejszymi adwersarzami potrafią przemienić się w taniec śmierci, po skończeniu którego zdajemy sobie sprawę, że kilka ostatnich chwil spędziliśmy na całkowitym bezdechu i w absolutnym skupieniu.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej