Recenzja gry Assassin's Creed Chronicles: China - dla fanów Mark of the Ninja i Prince of Persia - Strona 3
Nie przypominam sobie sytuacji, żeby firma Ubisoft kiedykolwiek zleciła produkcję gry z serii Assassin's Creed zewnętrznemu studiu. Zabieg ten okazał się zbawienny, przygody Shao Jun wnoszą do serii powiew świeżości.
Gra charakteryzuje się czarującą oprawą wizualną, oszczędne maźnięcia pędzlem nadają grafice unikatowego charakteru i sprawiają, że prezentuje się ona bardzo oryginalnie. Kontrastują z nią nazbyt wyraźne oznaczenia wszystkich powierzchni, po których da się wspinać, ale tutaj akurat rozumiem zamysł deweloperów, mimo, że ostateczny efekt nie do końca mi się podoba. Choć China cały czas operuje w dwóch wymiarach, specyficzna konstrukcja lokacji sprawia, że gracz nie może zastanawiać się, w którą stronę podążać. Docenimy to zwłaszcza w późniejszych etapach, gdzie wrogów poustawiano tak, żeby maksymalnie utrudnić wykonanie zadania. Dzięki dobrze oznaczonym powierzchniom, z łatwością można opracować plan taktyczny na pokonanie danego segmentu. Reszta leży już wyłącznie w naszych rękach.
Ścieżka dźwiękowa to poezja. Subtelna, nie wybijająca się na pierwszy plan, ale wtłaczająca w serca odrobinę niepokoju. Gdzieś tam w tle cały czas słychać motyw z utworu Ezio’s Family Jespera Kyda, co każdy fan serii natychmiast doceni. W późniejszych misjach warstwa muzyczna rozwija się wraz z naszymi postępami – im bliżej końca, tym staje się donośniejsza, a ambientowe plamy wzbogacają kolejne instrumenty. Naprawdę trudno się w tym nie zakochać, mam nadzieję, że po premierze soundtrack będzie dostępny w serwisach streamujących, bo chętnie usłyszę go raz jeszcze, tym razem w całości.
W grze znajduje się kilka szaleńczych ucieczek, podczas których gra bardziej przypomina serię Prince of Persia.
A jak wygląda kwestia mankamentów? Pomijając fabułę i dyskusyjny system walki, jest jeszcze jedna wada i chyba najpoważniejsza – gra jest stanowczo za krótka. Kilkanaście sekwencji da się ukończyć w jedno popołudnie, zwłaszcza, gdy nie staramy się za wszelką cenę unikać wrogów. Produkt studia Climax co prawda zachęca do powtórnego ukończenia zmagań dodatkowymi trybami, ale to już nie jest to samo. Oprócz zbierania znajdziek i maksowania osiągnięć/trofeów trudno znaleźć racjonalny powód, by powtórnie wybrać się do Chin. Warto mieć to na uwadze, podejmując decyzję o kupnie przygód Shao.
Ten duży minus nie zmienia jednak faktu, że China w ostatecznym rozrachunku jest produktem przyzwoitym, nie wybitnym, ale właśnie przyzwoitym. Odnajdą się w nim zarówno wielbiciele gry Mark of the Ninja, jak i fani platformówkowych odsłon serii Prince of Persia. Firma Ubisoft najwyraźniej również uznała, że w Kronikach kryje się spory potencjał, bo swoim zwyczajem będzie rozwijać ten minicykl, oferując w niedalekiej przyszłości jego kolejne odsłony. Biorąc pod uwagę to, co na razie zobaczyłem, nie mam nic przeciwko.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl