Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 6 października 2023, 17:08

Dlaczego wciąż wracamy do martwych MMORPG? Chodzi o coś więcej niż nostalgię

Czy do dobrej zabawy w MMO potrzebne są tłumy osób? Niektóre społeczności udowadniają, że nie. Czasem wystarczy garstka graczy w martwej produkcji, aby tchnąć w nią życie. I nie zawsze nostalgia odgrywa w tym wszystkim kluczową rolę.

Źródło fot. Electronic Arts Inc.
i

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w 2023 roku niektórzy wciąż grają w Age of Empires 2? Z jakiego powodu Gothic nadal cieszy się popularnością? Co sprawia, że gracze przeznaczają swój wolny czas na wskrzeszanie starych gier? Odpowiedź wydaje się prosta – chodzi o nostalgię. I tutaj mógłbym temat zamknąć, ale byłoby to pójście na łatwiznę. Dlatego wybrałem się do nekropolii MMO, aby zgłębić tę kwestię, a także zrozumieć to ponoć „boomerskie” zamiłowanie do nekromancji.

Unikalny świat kusi

MMO uznaje się za wymarłe, gdy przestaje być rozwijane lub znacznie traci na popularności. W pierwszym przypadku twórcy zazwyczaj informują o przejściu w tzw. „maintenance mode” lub o wygaszeniu serwerów. W drugim gra teoretycznie żyje, ale przypomina to wegetację podtrzymywaną przez specjalną aparaturę. Wydawać by się mogło, że obie te sytuacje to idealne momenty, aby pożegnać się z danym tytułem i pozwolić mu odejść. Nie brakuje jednak osób, które nie mogą pogodzić się z utratą ukochanych gier – trwają więc przy nich wiernie do samego końca, a nawet o jeden dzień dłużej.

Moim ulubionym przykładem jest zamknięty w 2013 roku Warhammer Online: Age of Reckoning. Produkcję tę wskrzesiła społeczność i teraz występuje ona pod nazwą Return of Reckoning. Nadal można w nią grać, w dodatku zupełnie legalnie, a do tego za darmo. Powstały z martwych Warhammer Online funkcjonuje od 2014 roku i jest cały czas rozwijany. Co więcej, dostaje nawet autorskie nowości!

Dlaczego wciąż wracamy do martwych MMORPG? Chodzi o coś więcej niż nostalgię - ilustracja #1

W Warhammerze Online nie brakuje graczy.

Czy nostalgia to jedyny powód przyciągający do tej pozycji? Okazuje się, że nie, bo spora część graczy nigdy wcześniej nie słyszała o takim tworze jak Warhammer Online. Dopiero teraz przybywają na serwer i zostają na dłużej. Głównym motorem napędowym tej gry jest jej unikalna tematyka. Nie ma bowiem innego MMORPG osadzonego w świecie Warhammera. A przynajmniej jak dotąd, bo coś nowego jawi się hen daleko na horyzoncie.

Dodatkowo ta konkretnie produkcja kładzie mocny nacisk na walkę stronnictw, w związku z którą stworzono kilka mechanik. To zresztą również częsty powód wskrzeszania gier lub wracania do nich, czyli niepowtarzalne elementy. Skoro jednak ten tytuł był (jest!) taki unikalny, to czemu upadł? W Warhammerze Online brakowało zawartości na maksymalnym poziomie, gra została także za szybko wypuszczona. Rażąca liczba błędów oraz powolne tempo rozwoju okazały się gwoździem do trumny, co – jak widać po „wskrzeszeńcu” – nie wszystkim przeszkadza.

Dlaczego wciąż wracamy do martwych MMORPG? Chodzi o coś więcej niż nostalgię - ilustracja #2

Cartoon Network miało swoje MMO.

Mimochodem wspomnę, że Cartoon Network również miało swoje MMO o nazwie FusionFall. Istniał też Matrix Online, cieszący się swego czasu sporą popularnością. Lista zamkniętych gier bazujących na znanym IP jest o wiele dłuższa, ale praktycznie żaden taki tytuł nie przetrwał próby czasu. I to nawet mimo przywracania do życia przez fanów. Niemniej, jeśli ktoś uważnie poszuka, znajdzie odpowiedni prywatny serwer z garstką oddanych osób.

Nietypowe mechaniki i rozwiązania

Ultima Online to przykład MMORPG niedoścignionego, jeśli chodzi o pomysłowość oraz oferowane możliwości. Tytuł ten czasy świetności ma już dawno za sobą i jest jedynie cieniem samego siebie. Mimo to nadal tworzone są prywatne serwery, cieszące się sporym wzięciem. O jednym z nich miałem nawet przyjemność pisać. A powód popularności? Swoboda, jaką oferuje ta gra, a której ze świecą szukać gdzie indziej. Oczywiście ceną za to jest kiepski balans rozgrywki, ale uznajmy, że to część uroku Ultimy Online. Tam dosłownie możesz być tym, kim chcesz.

Dlaczego wciąż wracamy do martwych MMORPG? Chodzi o coś więcej niż nostalgię - ilustracja #3

Brutalny Conan nadal żyje.

Podobnie rzecz ma się z Age of Conan, które od lat nie jest rozwijane, a serwery utrzymywane są jedynie dla garstki osób. Niemniej odmawiają one przeniesienia się do survivalu Conan Exiles, twierdząc, że to MMO jest ich domem. Trochę to rozumiem, bo tak brutalnego świata oraz specyficznego systemu walki nie znajdziecie w innych produkcjach. Społeczność dobrze wie, że została opuszczona, ale nadal organizuje własne wydarzenia i atrakcje. Gracze nie przestają wierzyć w lepszy los.

Z powodu unikalnych mechanik udało się również przywrócić do życia Star Wars Galaxies. Co prawda nie jest to w pełni legalny projekt i pozostaje w szarej strefie, ale przyciąga osoby zainteresowane pierwszym MMO ze świata Gwiezdnych wojen. W tym przypadku również główny powód stanowi nie tyle uniwersum (tę funkcję lepiej spełnia jeszcze dychające Star Wars: The Old Republic), ile oryginalność mechanik oraz rozwiązań. W końcu to tam zostanie rycerzem Jedi było nie lada wyzwaniem.

Dlaczego wciąż wracamy do martwych MMORPG? Chodzi o coś więcej niż nostalgię - ilustracja #4

Pora na nowe MMO Gwiezdne wojny?

Mała społeczność lepsza od tłumu

Natknąłem się i na opinie twierdzące, że im mniej osób gra w dane MMORPG, tym lepiej. Gracze tacy wykazują się ogromny zaangażowaniem w odniesieniu do tytułu, który nie jest w mainstreamie. Faktycznie im zależy, inwestują swój wolny czas oraz tworzą zwartą społeczność. W grupie, w której każdy się zna, łatwo przybrać grową osobowość, i to niekoniecznie pozytywną. Takie produkcje mają często własne zorganizowane bandy rabusiów, a także ekipy policjantów. Dzisiaj trudno o coś takiego w popularnych pozycjach, bo tworzone są w inny sposób i niekoniecznie posiadają odpowiednie mechaniki.

To również argument niektórych graczy – współczesne MMORPG znacznie różnią się od starszych gier. Dziadkowie gatunku oferują inne rozwiązania i rzeczywiście nastawieni są na współpracę między ludźmi. Dzisiaj stawia się na samowystarczalność jednostki, a grupowe aktywności nie wymagają aż takich interakcji. Z tego powodu nadal niemało osób zagrywa się w Final Fantasy XI czy Anarchy Online. Dla niektórych nie liczy się ilość, a jakość, o czym czasem zapominamy.

Dlaczego wciąż wracamy do martwych MMORPG? Chodzi o coś więcej niż nostalgię - ilustracja #5

Final Fantasy XI to pierwsze MMO na PlayStation 2.

Podczas mojej wycieczki po nekropolii MMO wielokrotnie zadawałem sobie i innym pytanie: ilu użytkowników potrzebuje taka gra sieciowa, aby została uznana za żywą – sto, tysiąc, a może dziesięć tysięcy? Jednoznacznej odpowiedzi nie uzyskałem, bo wszystko zależało od podejścia danej osoby oraz konkretnego tytułu. Tego, w jaki sposób został zaprojektowany i na jaki rodzaj rozgrywki stawia. Niektórzy przekonywali mnie, że również przy 50 graczach na serwerze w Secret World Legends można się bardzo dobrze bawić. Swoją drogą, polecam tę produkcję, jeśli szukacie czegoś, co nazywam „urban fantasy” z nutką mitologii Cthulhu.

MMO to drugie życie

Wspomniana na początku nostalgia odgrywa w podtrzymywaniu gier przy życiu równie istotną rolę. Niektóre osoby nie chcą iść z duchem czasu i nadal zagrywają się w Lineage 2 oparte na starych kronikach (aktualizacjach), uważając, że wtedy to MMO było w najlepszym stanie. Zresztą to powód powstawania tak wielu klasycznych serwerów różnych tytułów – „kiedyś to było, a teraz to nie ma”.

Ja takim sentymentem darzę Ragnaroka Online, którego do tej pory czule wspominam. Swoboda budowania postaci, rozmaite klasy, pozyskiwanie kart z potworów, walki o zamek oraz bossowie na mapach. A także unikalna oprawa graficzna! To elementy nie do podrobienia, chociaż ducha tego tytułu próbowały uchwycić trzy produkcje: Ragnarok Online 2, Royal Quest oraz Tree of Savior. Z mizernym skutkiem, a co ciekawe, jego nemezis okazał się on sam, a konkretnie sposób, w jaki go rozwijano, równocześnie marnując potencjał. Dlatego czasami zaglądam do fanowskich projektów, wskrzeszających starą wersję tejże gry.

Dlaczego wciąż wracamy do martwych MMORPG? Chodzi o coś więcej niż nostalgię - ilustracja #6

Dla niektórych Lineage 2 to alfa i omega MMO.

Jest jednak i kategoria graczy, którzy zwyczajnie z przyzwyczajenia logują się do wymarłego tytułu, aby porozmawiać z garstką znajomych. Łączą ich lata wspólnej zabawy, a dana produkcja stała się częścią ich życia. Trudno się więc z nią pożegnać, dlatego trzymają się kurczowo serwera, aby nie musieć wypełniać pustki w sercu czymś nowym. Zwłaszcza że nie ma gwarancji, iż kolejna gra okaże się wystarczającym substytutem.

Brzmi dramatycznie? Zaskoczyłoby Was, jak wiele osób gra w MMORPG ze względu właśnie na społeczność. Teoretycznie mogłaby się ona przenieść do bardziej żywotnego tytułu, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że nie byłoby to już to samo, a specyficzna magia po prostu by wyparowała. Dlatego Pirate101 czy Wizard101 wciąż mają oddanych graczy.

Dlaczego wciąż wracamy do martwych MMORPG? Chodzi o coś więcej niż nostalgię - ilustracja #7

Ragnarok Online to jedno z moich ulubionych MMO.

Czasami mniej, znaczy więcej

Wycieczkę tę mógłbym zakończyć nekrologiem, ale po co, skoro te gry ciągle żyją, chociażby w sercach paru fanów? Przyznaję, że wędrując do nekropolii, nie spodziewałem się odkrycia tylu oddanych społeczności, którym nie przeszkadza zabawa w nekromancję. Początkowo podszedłem do tego tematu z lekceważeniem, no bo jak tu traktować poważnie grupę starych pryków kurczowo trzymających się tytułu dawno po terminie przydatności?

W rzeczywistości odkryłem, że im zwyczajnie zazdroszczę. Tego zaangażowania, oddania i faktycznego wkręcenia się w dane MMORPG. Nieodpuszczania, mimo że „wszyscy” postawili już krzyżyk. Udowadniają, że grają w to, co im się podoba, niezależnie od reszty. A że stare to czy niemodne? Nie ma znaczenia, wszak liczy się dobra zabawa – do której chętnych również nie brakuje, wystarczy tylko poszukać. Co wymaga odrobiny samozaparcia, a tego najwidoczniej brakuje coraz większej liczbie graczy. Z tego powodu zamiast patrzeć na ilość, skoncentrujmy się na jakości, ponieważ czasami mniej znaczy więcej.

Patryk Manelski

Patryk Manelski

Chciał być informatykiem, potem policjantem, a skończyło się na „dziennikarzeniu” na UŚ. Tam odkrył, że można połączyć pasję do grania z pisaniem. Następnie bytował w kilku redakcjach, próbując przekonać wszystkich, że gry MMO są najlepsze na świecie. Tak trafił do działu publicystyki na GOL-u, gdzie niestrudzenie kontynuuje swoją misję – bez większych sukcesów. W przerwach od walenia z axa hoduje cyfrowe pomidory, bawiąc się w wirtualnego farmera. Nie mając własnego ogródka, zadowala się opieką nad drzewkiem bonsai. Kręci go też jazda na rowerze, zaś czytać lubi mangę i fantastykę. A co najważniejsze, pochodzi z Sosnowca, gdzie zresztą mieszka i z czego jest dumny!

więcej