Coraz więcej wychodzi niedorobionych gier gdzie nawet najlepsze sprzęty nie dają radę. Taką właśnie grą jest np. Cities: Skylines II. Nawet sami twórcy przyznają że gra wymaga poprawek. Nie wiem kto by to miał kontrolować, na jakiś zasadach itd. niech myślą ci co się na tym znają. Może by taka kontrola podziałała na wydawców czy nawet samych twórców i by się lepiej starali nad optymalizacją gier.
Jest to wrecz niemożliwe ustalic jakies kryteria.
Co najwyzej zamiast wymagan autorzy musieli by podać jak na kilku konfiguarcjach i ustawieniach dziala gra + filmik jak te ustawienia graficzne wygladaja w rzeczywistosci.
Pewnie i tak by to obchodzli, optymalizujac jakis maly skrawek gry. Dlatego mowie, ze nie ma na to szans.
Jesteśmy za tym, żeby barany poszły na odwyk, a potem zaczęły głosować portfelem...
Jestem przeciwny takiej "kolaudacji" gier (pod kątem jakości).
Niech ludzie decydują, co chcą kupić. Jeśli lubią niedorobione produkty, to będą dostawać niedorobione produkty.
Jestem natomiast zwolennikiem ostrej krytyki recenzentów, którzy wychwalają niedorobione produkty, i producentów, którzy stosują fałszywy marketing, przedstawiając nieprawdziwe informacje na temat swoich gier.
Co do finansowania to można by było znaleźć, np. sponsora.
No i co to da? Ludzie i tak to kupią. Niektórzy Youtuberzy dostawali grę parę dni przed premierą i ostrzegali jakie to gówno jest zabugowane i niezoptymalizowane, i co? Psińcio, gra jest bestsellerem na Steam. Procent rozsądnych graczy jest nikły i gaming to doskonale wie, dlatego spodziewajcie się coraz częstszych wersji alpha gier, a świetna optymalizacja będzie dawała +2 do oceny w recenzji, bo będzie ewenementem. Bo po co się starać, jak można po jakimś czasie wydać łatkę, bazując na raportowaniu graczy.
Tu bardziej chodzi o to żeby była, np. jakaś niezależna instytucja, która testuje gry przed ich wydaniem. Jeżeli gra nie spełnia jakiś warunków to nie zostaje dopuszczona do sprzedaży.
Tylko jak by to miało działać? Miałoby to się tyczyć wszystkich gier czy tylko dużych? Kto ponosiłby koszt? Jak wydawca to zabiłoby to rynek indie gier. Tego typu coś nie ma sensu.
Ale jak miałoby to wyglądać jak np. gra pójdzie dobrze na kompie za 10 koła, a słabo za 3? Albo jak gra będzie dobrze chodzić na Geforce, a słabo na Radeonie? Czy może jakoś procentowo ma to działać np. gra chodzi dobrze na 75% PC, to przechodzi? I kto to miałby sprawdzać? Ministerstwo ds. stałych 60 FPS?
To co ma sens to zmiana odpowiedzialności developera, czyli ułatwienie procedury zwrotów obciążających wydawcę. Wiadomo 2h okres zwrotu to dobra rzecz, ale powinien być rozszerzony na wszystkie kanały dystrybucji z wydłużeniem tego okresu w uzasadnionych przepadkach (może np. malejąca kwota zwrotu wraz z przegranymi godzinami).
Ułatwienie zwrotu obciążającego bezpośrednio wydawcę uwypukliłoby wpływ jakości gry na zyski.
Z tym przedłużeniem czasu testowania gry całkiem dobry pomysł. Jednakoż czy mniej by mieli wydawcy oddawać za grę to już bym nie szedł im na rękę. Nie moja wina że wydali niedorobioną grę.
Niestety, trudno ustalić, kto miałby taką kontrolę prowadzić i na czym by ona miała polegać. Jakiś urząd do tego? To by pewnie narobiło więcej kłopotu niż pożytku. To może niech sam sklep przeprowadza certyfikację przed dodaniem u siebie gry? To już lepiej, tylko, że takiemu Steamowi i9 innym nie zależy na ograniczaniu sobie potencjalnych zysków przez niedopuszczanie gier do sprzedaży.
Ideałem byłoby głosowanie portfelem. Albo w ogóle nie kupowanie bubli, albo zwroty. Ale wszyscy dobrze wiemy jak jest. Narkomani kupią działkę. A jak coś będzie źle chodzić, to i tak większość nie zwróci, bo przecież twórcy obiecali, że już niedługo, już za chwilę wydadzą patche. Nic z tym nie zrobisz.
Co do instytucji testowania gier to by musiało być jakieś niezależne studio. Nie powiązane nawet ze sklepem. Bo sam sklep że sprzedaje gry jakiegoś wydawcy też może mieć jakiś zysk z tego.
A ja radzę, żeby po prostu nie kupować gier na premierę i czekać na pierwsze recenzje i opinie innych graczy. Dopóki ludzie będą kupować nieskończone gnioty, dopóty deweloperzy będą wydawać nieskończone gnioty
W tym sęk że te teksty słyszę co najmniej od 10 lat, a i tak nic to nie daje. Mam wrażenie że jest coraz gorzej.
W Chinach gry są sprawdzane przed dopuszczeniem do sprzedaży.
Ale to chyba nie jest dobre.
Ale to bardziej pod względem zawartości gry, a nie wydajności. A tu chodzi o to żeby gry były dopracowane na premierę, a nie jak często się zdarza że dopiero po kilku miesiącach da się grać. Albo dłużej.
Oczywiście. Już dawno powinna powstać jakaś Giereczkowa Policja wsadzająca za zbrodnie przeciwko graczom do więzienia.
Wydajemy tyle kasy na pierdoły typu pilnowanie pomników, czy uchylanie się od podatków, a prawdziwi przestępcy pozostają bezkarni.
dlaczego wiezienie? za pierwszym razem baty za drugim rozstrzelanie deva i calej rodziny
jak szalec to szalec!
Nie tylko pograć. Przejść na 100%. Niektórzy by się oduczyli walić na mapę 1000 i 1 pytajnik.
Ale nie, tak na poważnie, to w sumie byłaby niezła opcja kazać twórcom przechodzić własne działo od deski do deski. A jeszcze lepiej osobom decyzyjnym, które na podstawie słupków w Excelu decydują jak gra powinna wyglądać. Niech się przekonają jak przyjemne jest granie w gry, które sami "zaprojektowali".
Ja jestem za tym by gry przestały być wgl robione i wydawane, tak na 10 lat najlepiej to nadrobię zaległości.
Dzisiaj musi być wszystko jak najszybciej, bo chodzi o pieniądze i potem tyle błędów jest.
