Oglądam już któryś serial z rzędu i zacząłem się denerwować bowiem twórcy nie pozostawiają żadnych tajemnic typu: Osoba X zabiła osobę Y nikt tego nie widział, jednakże i tak pod koniec odcinka/sezonu/serialu każdy się o tym dowiedzieć musi choćby nie wiem co. Jest to strasznie denerwujące (np. w The Walking Dead).
Kolejna rzecz, która mi się nie podoba to komplikacja serialu by wyjaśnić każą nawet najmniejsze "zjawisko nadprzyrodzone" - przez to ostatni/e sezon/y Lost'ów był/y nie najlepszy/e.
Dalej - twórcy nie pozostawiają niedomkniętych tematów - by widz się przypadkiem nie męczył i nie myślał co było dalej - tu podpada ostatni sezon Breaking Bed, który był zbędny - zakończenie przedostatniego sezonu fajnie by zamykało cały serial i pozostawiało lekką tajemnicę typu: "co mogło być dalej..." - widz zam by sobie odpowiedział.
Was też to denerwuje, czy w ogóle nie zwracacie na to uwagi?
serial Hannibal, ostatni sezon kiepski, ale zakończenie dobre i nie wiesz czy główne postacie z serialu zginęły, bo mogły wpaść do wody i przeżyć. Twórcy kolejnego sezonu nie nakręcą, a zakończenie zrobili takie, po to by w razie czego, gdyby ktoś wykupił serial, mógł nakręcić kolejny sezon. Czyli są seriale, w których nie wiesz wszystkiego.
skoro do serialu zostaly wprowadzone jakies watki to wiekszosc widzow chce zobaczyc ich rozwiazanie
przez to ostatni/e sezon/y Lost'ów był/y nie najlepszy/e.
:o
Pokręcona logika. Chyba po to oglądam serial by dowiedzieć się właśnie "kto zabił" itd.
Ale mi nie chodzi, że widz się nie dowie, tylko że każdy bohater serialu koniec końców wie wszystko o wszystkim - nie ma tajemnic wśród samych bohaterów na dłuższą metę.
Nie no, rewelacyjny pomysł, by nie domykać rozpoczętych wątków. przecież to właśnie zrobiono choćby w Lostach czy X-files - naotwierało się tego tałatajstwa, sto motywów i tajemnic, twórcy sami nie wiedzieli, gdzie to wszystko prowadzi i stwierdzili pieprzyć to, nic nie powiemy, wszystko wyjaśnimy przez deus ex machina albo wizard did it because fuck you that's why.
Super byłoby, gdyby w ogóle nie meczono widzów zamykaniem rozpoczętych wątków. Star Wars kończyłoby się na śmierci Obi Wana albo na Łukaszu trzymającym się kurczowo pałąka w Cloud City. Psychoza ucinałaby się tuż przed uderzeniem noża zza prysznicowej zasłonki. Rewelacja.