Steam Early Access staje się coraz pewniejszą inwestycją
Ja mam taki problem z early access że zanim wyjdzie wersja 1.0 to gra dawno zdąży mi sie znudzić.
Steam Early Access to pasożyt w branży gier...
Niejednokrotnie spotkałem się z tym, że tytuł w Early Access siedzi latami a twórcy porzucają go, jak tylko przestaje przynosić zyski...
Idealnym przykładem jest porzucony Infestation: Survivor Stories.
SEA to nic innego jak ruchanie graczy na hajs... sprzedawanie nieukończonego produktu...
Ciekawi mnie w tym momencie wątek recenzji na Steamie przy grach Early Access, gdzie przecież recenzujemy nieukończony produkt... więc każda recenzja napisana w okresie SEA staje się nieaktualna, gdy produkt z owego SEA wychodzi :d
I bardzo dobrze. Dzięki temu powstają gry, które z powodów finansowych by nie powstały.
Jak ludzie nie przestaną płacić za gry zrobione w 10% to twórcy gier przestaną kończyć gry bo po co męczyć się nad produkcją przez trzy lata jak można zrobić jakiś szkic w trzy miesiące i mieć zyski jak z pełnej gry.
Wreckfest też wszedł do wczesnego dostępu w 2013 roku, za wiele nie dodali do gry od tego czasu, jak to ktoś napisał na steamie "DayZ of racing games".
Ja tam sobie poczekam na pełną wersję, może dożyję 2020 roku.
Są drobne wyjątki jak Grim Dawn. Dobrze gdyby więcej twórców brało przykład z tej gry.
Moim zdaniem early access w obecnej formie jest jednym z najbardziej szkodliwych (obok crowdfundingu) zjawisk w tej branży...
Sam koncept jest bardzo w porządku, ale jego funkcjonowanie niestety pozostawia wiele do życzenia.
Najsłabszym punktem jest chyba brak dostatecznej, zewnętrznej kontroli i nadzoru. Ludzie pompują kasę w jakiś projekt, nie mając właściwie ŻADNEJ gwarancji opłacalności takiej inwestycji. Nie wiadomo nawet kiedy i czy w ogóle gra zostanie ukończona, ani jaki będzie efekt finalny. Ot książkowy przykład kupowania kota w worku (przy czym w tym wypadku, kota w worku może w ogóle nie być...).
Może gdyby zaostrzyli system nadzoru i przewidzieli poważniejsze sankcje za opóźnienia w realizacji przedsięwzięcia, to zniechęciliby wszelkiej maści oszustów, naciągaczy i nierobów, łasych jedynie na łatwą kasę?
Ja wiem, każdy inwestuje swoje pieniądze jak chce i w co chce, a innym nic do tego. Niemniej tu nie chodzi o to, żeby ograniczać możliwości potencjalnych nabywców (czyli decydować za nich, co dla nich dobre), tylko odstraszyć kombinatorów i odfiltrować śmieciowe gry, bez większych szans na sukces.
To samo z resztą powinno zostać wprowadzone na Kickstarterze. Sytuacje, w których developer wydaje kasę na "dziwki, alkohol i koks" (vide Ant Simulator) zamiast na projekt, w ogóle nie powinny mieć miejsca.
PS. Inna sprawa, że kompletnie nie rozumiem co ludzi pociąga w wielomiesięcznym ogrywaniu produkcji w wersji alpha i beta. Ja bym nie chciał, nawet gdyby to oni płacili mnie, a nie ja im. Bo po co? Żeby zepsuć sobie przyjemność obcowania z gotowym produktem?
Trudny temat, zważywszy na to, że wiele gier niby pełnych działa jakby było w programie wczesnego dostępu. Albo są braki, albo bugi, albo wycięta zawartość.
Sorry, ale to jeden kij.
Co z tego, że nawet wyszło z wczesnego dostępu, ale jak wyszło, bo jak kupa, to co to zmienia.
Jak widać popularność rośnie, statystyki ukończenia maleją, bo to super opcja dla wydawcy, jakby co to może olać sprawę, powiedzieć, że już wszystko jest i zamknąć interes, nie aktualizować, albo wydać jakaś biedną aktualizację co by go nie posądzili o nic i tyle.
Jeśli chodzi o Early Access, to wg mnie to jest nic innego jak robienie z graczy testerów, którzy o ironio jeszcze im płacą za to, że mogą przetestować ową grę. Z punktu widzenia dewelopera to jest genialny pomysł: pozbyc się testerów, którym trzeba płacić niemałe pieniądze i "zatrudnić" zwykłych graczy i jeszcze za to hajs zgarnąć. Najgorsze jest to, że im większy Early Access odnosi sukces, tym gorzej dla nas graczy.