Recenzja gry Game of Thrones - Telltale zna zasady gry o tron
Twórcy The Walking Dead i Tales from the Borderlands nie wychodzą poza bezpieczne ramy wypracowanej przed laty formuły, w ramach której dostarczają wciągający interaktywny film ze wszystkimi charakterystycznymi wadami i zaletami tego typu gier.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- wciągająca historia o przytłaczającym klimacie;
- trudne wybory moralne;
- wprowadzenie do gry wielu postaci, wydarzeń i lokacji znanych z serialu i książek;
- zaangażowanie aktorów z serialu do podłożenia głosów granym przez siebie bohaterom.
- opowieść jest hermetyczna i osoby nieznające świata Gry o tron mogą czuć się zagubione;
- drobne zgrzyty fabularne;
- niewielki wpływ gracza na przebieg wydarzeń;
- brzydka oprawa graficzna.
Fani interaktywnych seriali mają ostatnimi czasy sporo powodów do zadowolenia. Miesiąc temu odbyła się premiera finałowego epizodu ciepło przyjętego Tales from the Borderlands autorstwa Telltale Games, a całkiem niedawno to samo studio rozpoczęło rozpowszechnianie Minecrafta: Story Mode. Jednocześnie dość niespodziewanie dotychczasowemu monopoliście wyrosła silna konkurencja w postaci studia Dontnod Entertainment, którego Life is Strange okazało się jedną z największych pozytywnych niespodzianek tego roku. Teraz zaś końca dobiegła kolejna odcinkowa seria przygodówek wspomnianych twórców The Walking Dead i The Wolf Among Us. Oparte na serii książek Pieśń lodu i ognia George’a R. R. Martina oraz na jej wyjątkowo popularnej serialowej adaptacji produkcji HBO Game of Thrones: A Telltale Games Series stanowi nie lada gratkę dla fanów tego uniwersum, w interesujący sposób wplatając zupełnie nową opowieść i postacie pomiędzy doskonale znane wydarzenia.
Żelazo z lodu
Najnowsze dzieło studia Telltale Games na przestrzeni sześciu epizodów prezentuje losy klanu Forresterów, jednego z wielu rodów Północy, który w Wojnie Pięciu Królów opowiedział się po stronie Robba Starka. Ponieważ akcja rozpoczyna się w trakcie pamiętnych Krwawych Godów, ta honorowa i waleczna, choć niewielka, familia niespodziewanie musi odnaleźć się w bardzo nieciekawej sytuacji politycznej. Głowa rodziny ginie w trakcie masakry na weselu, po upadku Starków Północ trafia w ręce Boltonów, którzy zdecydowanie nie darzą sympatią dawnych sojuszników Młodego Wilka, zaś od lat zwaśnieni z Forresterami sąsiedzi postanawiają wykorzystać ich słabość, by ostatecznie pozbyć się odwiecznych rywali. Los dumnego klanu trafia w ręce jego pięciorga młodych członków, którzy rozproszeni po całym świecie muszą zrobić wszystko, by zapewnić swemu rodowi przetrwanie.
Ironrath to siedziba rodu Forresterów, w której spędzimy sporo czasu i o której przyszłość będziemy walczyć.
To właśnie wspomnianym pięciorgiem postaci przychodzi nam pokierować. Choć są to bohaterowie stworzeni na potrzeby gry, dość szybko zaczynamy czuć do nich sympatię, głównie z racji tego, że Forresterowie w dużej mierze okazują się kalką Starków. Gared Tuttle, giermek zmarłej głowy rodu, w wyniku splotu wydarzeń zostaje wysłany na Mur, gdzie niczym Jon Snow musi wybierać między lojalnością względem straży i swojego rodu. Mira, najstarsza z rodzeństwa Forresterów, służy jako dwórka Margaery w Królewskiej Przystani i – podobnie do Sansy – zostaje zmuszona do szybkiej nauki reguł gry o tron – na szczęście spiskowanie i planowanie intryg idzie jej znacznie lepiej i jest to postać nieporównywalnie mniej denerwująca i bezradna od Starkówny. Wygnany za młodu do Essos Asher jest tym, kim moglibyśmy się spodziewać, że za dziesięć lat stanie się Arya. Rodrik swoją prawością i kłopotami sercowymi wyraźnie przypomina Robba. Natomiast mały Ethan, z racji swego młodego wieku, od razu budzi skojarzenia z Branem. Wszyscy oni są – podobnie jak członkowie najważniejszej rodziny Północy – prawi, zdeterminowani i lojalni, co zazwyczaj kończy się dla nich źle. Różnica jest taka, że o ile nazwisko Starków jest jednym z najważniejszych w Westeros, tak Forresterami wszyscy wokół pomiatają i z ich zdaniem nikt się nie liczy.
To właśnie poczucie beznadziejności i bycia maluczkim wśród wielkich deweloperzy z Telltale Games postanowili uczynić głównym punktem opowiadanej historii. Każda z grywalnych postaci stara się na swój sposób dopomóc swemu klanowi, działania Forresterów przypominają jednak rozpaczliwe próby ocalenia życia przez mysz, która znalazła się w jednym pomieszczeniu z kilkoma walczącymi ze sobą tygrysami. Nawet jeśli udaje nam się zdobyć sympatię kogoś, kto mógłby nas w jakiś sposób wesprzeć, wyraźnie dane jest nam do zrozumienia, że postać ta traktuje nasze problemy jako dostarczającą jej nieco zajęcia błahostkę. I zresztą chwilę później zapomina o nas, zaabsorbowana swoimi sprawami. Wrogowie natomiast nie odpuszczają najmniejszej okazji, by nas jak najbardziej poniżyć i zmusić do płaszczenia się przed nimi. Tak trudna sytuacja postaci ma bardzo pozytywny wpływ na odbiór historii – przez większość czasu śledzimy losy kierowanych przez nas bohaterów z napięciem, a ponury klimat opowieści sprawia, że ciężko oderwać się od kolejnych odcinków interaktywnego serialu. Ponadto, zgodnie z duchem pierwowzoru, w trakcie rozgrywki trup ściele się gęsto i nikt nie może czuć się bezpiecznie.