Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 3 maja 2022, 15:05

autor: Karol Laska

Za dużo bugów - ta gra o przekładaniu klocków to dla mnie rozczarowanie

Loot River to kolejny mierzący wysoko roguelike, obiecujący niebanalne połączenie gry akcji, gry zręcznościowej i gry logicznej a la Tetris. Ciekawa koncepcja i jej przełożenie na gameplay nie przysłaniają jednak masy bolesnych braków.

Z Loot Riverem wiązałem duuuże nadzieje! Gra w zapowiedziach wyglądała na roguelite’a, który ma na siebie pomysł inny niż cała reszta pozycji na rynku. I tak faktycznie jest – szkoda tylko, że poza chwytliwym elevator pitchem twór straka.studio to rzecz trochę niechlujna i niedopracowana.

Gra polega na przemierzaniu zalanych wodą, ciasnych lokacji przy użyciu mobilnych platform. Rozgrywka od samego początku przypomina więc Tetrisa, tyle że zamkniętego w roguelike’owych ramach, i muszę przyznać, iż działa to doskonale, nie sprawiając wrażenia przekombinowanego – labiryntowe kanały sprawdzają się w roli łamigłówek. Po każdym zgonie układy lokacji generowane są proceduralnie, więc ani przez chwilę nie odczuwałem znużenia, co rusz musząc radzić sobie z innym ustawieniem „tetrisowych” platform.

O ile jednak sam gameplay loop oferuje dużo radochy, tak cała reszta nie dorasta mu do pięt. Typów przeciwników i bossów znajdziemy tu naprawdę niewiele, przez co bardzo szybko uczymy się ich na pamięć, a szeroko pojętej zawartości jest tyle, co kot napłakał. W ciągu zaledwie ośmiu godzin ujrzałem napisy końcowe, a przed nimi grę zdołałem przejść co najmniej dziesięć razy. Do tego fabuła ostatecznie okazała się rozczarowaniem, mimo że momentami ujmowała mnie mrocznym klimatem.

Loot Rivera na ten moment całkowicie skreśla jednak według mnie stan techniczny. Kopia recenzencka obfitowała w bugi zmuszające do resetu gry z poziomu menu głównego – w co drugim podejściu sterowana przeze mnie postać nie reagowała na komendy bądź utykała w miejscu. Ponadto animacja uniku i skoku okazała się bardzo nieczytelna i kanciasta, a główny bohater raz przenikał przez tekstury, by innym razem się na nich zablokować.

Szereg błędów i niedobór contentu czyni Loot Rivera w moich oczach sporym rozczarowaniem, niemniej przesuwanie klocków i jednoczesne przemierzanie pikselowych wód sprawiło mi tyle frajdy, że liczę na to, iż twórcy uwolnią w przyszłości pełny potencjał tej gry. Najpierw niech ją jednak naprawią i urozmaicą. Dopiero potem ma szansę zaistnieć na poważnie.

Opinia o grze Loot River

PLUSY:

  1. inspirowana Tetrisem mechanika przesuwania klocków;
  2. satysfakcjonujący system walki;
  3. mroczny klimat potęgowany stylowo wykorzystanym pixel artem.

MINUSY:

  1. malusieńko zawartości jak na „rogalika”;
  2. rozczarowująca fabuła;
  3. wiele mniej i bardziej poważnych problemów technicznych.

OCENA KOŃCOWA: 6/10

ZASTRZEŻENIE

Przedpremierowy dostęp do gry otrzymaliśmy od agencji Plan of Attack.

Karol Laska

Karol Laska

Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.

więcej