filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Wiadomość filmy i seriale 12 listopada 2022, 12:30

Jestem rozdarty po filmie Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu. Marvel nabałaganił

Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu to jeden wielki chaos. Do tej pory Marvel kojarzył mi się z uporządkowanymi produkcjami, które miały na siebie pomysł i realizowały większy plan, ale tu dostrzegam głównie bałagan – choć z przebłyskami.

Źródło fot. Marvel
i

Panuje coraz większe przekonanie, że Marvel się pogubił. Maszyna realizująca marzenia fanów superbohaterskiej tematyki zaczęła szwankować, a owoce jej pracy rozczarowują. Do tej pory ta perspektywa była mi obca, ale po filmie Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu znalazłem się bliżej malkontentów. Towarzyszy temu pewne rozdarcie, ponieważ dzieło hołdujące Chadwickowi Bosemanowi i odgrywanej przez niego postaci miało szansę pójść w ciekawym kierunku, ale twórcom zabrakło odwagi, aby wyjść poza schematy.

Film o wielu obliczach

Czarna Pantera 2 to jedno z najdłuższych widowisk Marvela. Wydawało się, że te ponad dwie i pół godziny były twórcom po prostu potrzebne do tego, aby zrealizować najważniejsze zadania. Pożegnać dotychczasowe wcielenie Czarnej Pantery i wprowadzić nowe. A przy okazji opowiedzieć o kolejnym dużym zagrożeniu, które czyha na osłabioną Wakandę. Tylko że wspomniany czas został źle rozdysponowany.

W filmie znalazły się absolutnie zbędne wątki. Można byłoby odjąć całą część związaną z agentem Rossem, ponieważ do niczego ona nie prowadzi. Występ Ironheart ewidentnie ma nakręcić widzów na poświęcony tej bohaterce oddzielny tytuł, bo w Czarnej Panterze 2 ze swoimi wymuszonymi komediowymi wstawkami sprawia wrażenie wyjętej z zupełnie innego świata. Z kolei następczyni T'Challi dokonuje spektakularnych fikołków, lecz niekoniecznie w materii fizycznej – po prostu protagonistka przeskakuje okoliczności, dzięki którym zachodząca w niej przemiana mogłaby wypaść bardziej przekonująco.

Jestem rozdarty po filmie Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu. Marvel nabałaganił - ilustracja #1
Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu, reż. Ryan Coogler, Marvel, 2022

Czyli tak – obrano drogę na skróty, ale nie można jej uzasadnić niedostatkiem czasu, bo jednocześnie produkcję zapchano zbyteczną treścią. Czarna Pantera 2 najlepiej radzi sobie ze złożeniem hołdu T'Challi, co czyni również w wymiarze fabularnym, wywyższając wyznawane przez zmarłego bohatera wartości. Dramatyczne wątki zaprezentowano jednak w łagodnej formie, żeby nie zniweczyć rozrywkowego charakteru Marvela (chusteczki raczej nie będą potrzebne). To również obraz kobiecej siły, zwłaszcza na przykładzie Raymondy, stającej się modelowym przykładem władczyni – potrafiającej wziąć na barki ciężar zarówno rządów, jak i prywatnej tragedii.

Oprócz tego mamy próbę przedstawienia międzynarodowego tła. Ma ono jednak poziom szkolny – dyplomaci wcale nie muszą zabierać głosu, można im czytać z twarzy. Prezentowane są tu tak oczywiste klisze, że nikomu nie chciało się ich chociaż delikatnie rozwinąć.

Marvelowi zabrakło odwagi

Obejrzany chaos nie od razu daje się we znaki, bo dopiero po seansie możemy ocenić, jaki cel przyświecał poszczególnym wątkom. W dodatku Czarna Pantera 2 uwodzi swoją egzotyką, która bierze się już nie tylko z afrykańskiej kultury – wprowadzono także motywy mezoamerykańskie. Ta warstwa daje poczucie historycznego bogactwa i pozwala pociągnąć wydarzenia w alternatywnym kierunku. To też przygana wobec białych kolonizatorów i objawiających się współcześnie ekspansywnych zapędów.

Jestem rozdarty po filmie Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu. Marvel nabałaganił - ilustracja #2
Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu, reż. Ryan Coogler, Marvel, 2022

Antagonista nazywający siebie Namorem jest trochę niedorzeczny, jeśli idzie o umiejętności, ale cechuje się charyzmą i trzyma w rękawie mocne argumenty, którymi przekonuje do swojej racji. Niestety Marvelowi zabrakło odwagi, żeby pociągnąć złoczyńcę w rejony dalszej niejednoznaczności. Scenarzyści wycofują się z szarości w charakterystyce Namora, aby nikt nie zapomniał, komu należy kibicować i kto pełni rolę tego złego.

Ta sztampa prowadzi do porażki także w odniesieniu do nowej Czarnej Pantery. Postać Shuri nie została przygotowana do przewodniej funkcji, co dało się przecież ograć w sposób umykający schematowi. Najprawdopodobniej ten krok uznano jednak za zbyt ryzykowny, zatem sprzedano nam kolejną standardową bajeczkę o herosie, tylko tym razem kompletnie niewiarygodną. Co najmniej trójka innych bohaterów wykazuje się większym potencjałem do tego, by przywdziać kostium Czarnej Pantery, szczególnie że słabość Shuri może odbić się na przyszłych produkcjach z jej udziałem.

Dobro, zło, ale i brzydko

Technicznie Czarna Pantera 2 prezentuje bałagan nie mniejszy niż pod względem scenariusza. Jakość scen akcji ma tendencję spadkową – od efektownych wejść wojowniczek, okraszonych jakby pulsującymi, egzotycznymi nutkami, po totalnie nijaką i pociętą bitwę, w którą wpakowano duże ilości CGI. Ostatnie starcia są w typowym dla Marvela stylu, pozbawione finezji i oryginalności, bo przecież wystarczy, że się biją, a logika idzie na bok – tak jak w niedawnym Black Adamie. Regres dotyka również pierwszego występu nowej Czarnej Pantery, ale to problem zarówno wykonania technicznego (słabe efekty), jak i scenariusza, któremu na tym etapie można tylko wyliczać stracone okazje na to, by zrobić coś dobrze.

Ujęcia w krajach Mezoameryki i Wakandzie są jak pocztówki z egzotycznych wakacji. Pamiętajcie, by się nimi odpowiednio nasycić, bo inne fragmenty dzieją się w ciemności niepozwalającej na dostrzeżenie szczegółów przedstawianego świata – a co dopiero mówić o zachwycie nad jego domniemaną fantazyjnością. Wisienka na torcie – nowo zaprojektowane pancerze wyglądają przeokropnie i zmieniają postacie w pochodne pokemonów czy Sonica.

Jestem rozdarty po filmie Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu. Marvel nabałaganił - ilustracja #3
Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu, reż. Ryan Coogler, Marvel, 2022

Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu zostawia mnie rozdartym, ponieważ widzę w tym filmie wiele niewykorzystanych szans. Nie wierzę, że produkcja MCU zawsze musi iść na skróty i nie może konsekwentnie niuansować historii, a te dwie kwestie to największe przywary recenzowanego tytułu. Cieszy reprezentacja kultury mezoamerykańskiej oraz poruszenie kwestii kolonializmu, jak również dobór utworów – nie tylko anglojęzycznych. Część akcji daje trochę adrenaliny, a kobiece postaci dostały możliwość pokazania swojej siły. Ale… nowa pozycja Marvela wciąż jest bałaganem do tego stopnia, że część scen i wątków wydaje się wręcz nieudolnie ucięta przy montażu. Cóż więc z tego, że to rozrywka nie najgorsza, ładnie obchodząca się z tak poważnymi sprawami jak żałoba i na pozór trzymająca się w kupie, skoro bliższe poznanie pozwala wydać jedyny trafny wyrok: oto bajzel.

Ocena: 6/10

Krzysztof Lewandowski

Krzysztof Lewandowski

Studiował dziennikarstwo, filologię polską i psychologię realizowane na UKSW, UW i SWPS. Tam napisał m.in. pracę dyplomową poświęconą współczesnej roli czarno-białego kina. W GRYOnline.pl pracuje od sierpnia 2021 roku. Pisze artykuły oraz recenzje gier, filmów i seriali, a od lipca 2023 roku zajmuje stanowisko specjalisty ds. kreowania treści w dziale Paid Products. Jest autorem artykułu naukowego „Dynamika internetu a zachowania językowe" opublikowanego w książce „Relacje w cyberprzestrzeni”. Współtworzył słownik nazw miejscowych warszawskiej dzielnicy Wawer. Próbował sił z wierszami, ale w przyszłości wolałby napisać powieść. Pisanie w sieci zaczął na portalu GameExe.pl w wieku 14 lat. Najpierw recenzował książki, ale na tym nie poprzestał i na różnych portalach internetowych oceniał gry, filmy, seriale czy komiksy. Najbardziej podobają mu się motywy surrealistyczne i gry RPG.

więcej