Klasyka. Elita, która pławi się w luksusach i wydaje na zabiegi estetyczne więcej niż przeciętny obywatel na jedzenie przez cały rok, domaga się, żeby plebs (weterynarze, pielęgniarki, nauczyciele itd.) pracował za darmo w ramach tzw. "misji".
Ale nie bójcie żaby: przekonanie o wyższości moralnej nie opuści elity! Kochani celebryci zorganizują przecież raz w roku zbiórkę charytatywną dla jakiejś chorej Marysi, rzucą na tacę jedną setną comiesięcznych wpływów i sumienie będzie czyste jak łza.
Elyta i celebrycja, nowa sarmacja, wielce urażona. No ktoś śmie żądać od niej pieniędzy. Ona myślała, że na piękne oczy to załatwi, a tu szok i niedowierzanie.
Monisia nigdy nie była w moich oczach lotnym umysłem. Ta akcja tylko mnie w tym utwierdziła. Odklejona od rzeczywistości i wielce zszokowana, że ktoś się ujął za inteligentem pracującym. ...No i wszystko jest hejtem. Słowo klucz wytrych. Można kogoś oczernić, palnąć głupotę ale każda reakcja na to będzie hejtem. Pewnie były wpisy które się pod to określenie kwalifikowały ale kto to zaczął? Jest też takie powiedzenie - kto sieje wiatr ten zbiera burzę.
Nie do końca rozumiem o co chodzi? Jakaś bana dostała rachunek za wizytę u weterynarza a teraz wylewa żale, że zbyt dużo zapłaciła? Nie podoba sie jej określenie zastosowane w programie wypływającym podsumowanie? Owszem, weterynarze często przeginają z cenami ale każdy kto ma pupila musu się z tym liczyć.
I rozumiem żeby trafiło na kogoś biednego, kto musiał wydać znaczna cześć swojej pensji, w tym wypadku jednak to chyba nie jest biedna osoba - co więcej widać pożałowała na rachunek i nawet w tym wypadku musiała z siebie zrobić gwiazdkę.
Typowe zachowanie bogatej i sławnej babki, bo się oburzyła, że została potraktowana, jak każdy obywatel.
Ale przeciez ci ludzie nie staja sie slawni i bogaci (a nastepnie robia za autorytety) sami z siebie. Ktos ich oglada, slucha i nasladuje nakrecajac biznes. A nastepnie wielkie zdziwienie, ze przyglup, co nagle stal sie bogolem i bozyszczem tlumow, nadal jest przyglupem?
Powiem, że sam miałem trochę styczności z tzw. szołbiznesem. Powiedzieć, że pieniądz z prostaków zrobił turboprostaków to jak nic nie powiedzieć.
Generalnie mają oni problem z płaceniem kwot które w ich mniemaniu (a mniemanie to oni mają że hoho) są wysoce nieadekwatne do usługi która została wykonana. Dla odmiany majętni ludzie którzy prowadzą firmy i pieniądze w większości przypadków nie spadły im z nieba, raczej nie mają problemów z płaceniem. Rozumieją, że dziś największym kosztem jest często czas.
Ale w tym akurat konkretnym przypadku. Sama sobie zaprzecza. Z jednej strony uprawia pomówienia wobec grupy zawodowej, tłumacząc to wolnością słowa a z drugiej sapie o hejt w jej kierunku. Heloł - wolność słowa tak przez Monisię ukochana.
Ale pani Moniczka to jednak cebula - kremacja komunalna, a nie indywidualna? Jak to tak, ze wszystkimi? Gdzie ta empatia?
Aż przypomniała mi się wypowiedź Martyny Wojciechowskiej, jak naubliżała ludziom od roszczeniowych frustratów tylko dlatego, że nie zechcieli pracować u niej za darmo w ramach wolontariatu ;)
O co ona ma bol dupy? O to ze na karcie wypisowej/informacyjnej (czy jak to tam sie nazywa u wetow) ma formalne nazwy procedur medycznych i innych takich ;) (ktore pewnie sa tak samo narzucone jak w medycynie ludzkiej - ICD10 to chyba sie nazywa jesli dobrze pamietam)?
Bo nie wiem czy ogarniam moim proctackim, malomiasteczkowym umyslem. ;)
Niech jej nie pokazuja dowolnej karty wypisowej ze szpitala, bo od tej dehumanizacji jej swiat sie zawali (a jak nie na NFZ to i cennik dostanie).
Jeszcze jeden post bym zrozumial. Zaloba po zwierzaku, brak znajomosci realiow systemowych zawodu... zdarza sie. Czasem sie palnie glupote. Ale potem trzeba zamknac paszcze, a nie brnac w szalenstwo, pokazujac ze ma sie wiedze o tym jak swiat funkcjonuje na poziomie tego nieszczesnego pieska.
Rynce opadaja normalnie.
Babe zwyczajnie zabolał rachunek, a nie utrata psa, więc pod płaszczykiem miłości do czworonoga wylała całą swoją żółć.
Z cyklu "nie znam się, ale się wypowiem"... oh wait, no tu się akurat znam :P
Afera jest naprawdę niewąska. Grupa zawodowa wściekła (jesteśmy na etapie pisania petycji do Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej).
Link, który wkleił Viti, to tylko wycinki z wybitnie elokwentnych, wcale nie hejterskich wypowiedzi pani Moniki. Pani Monika rzuca perły przed wieprze, odwołując się np do "wściekłych weterynarek" bądź "płowowłosych dziewcząt w wieku potrądzikowym". Bo przecież jest wolność słowa, i to jest argument na wszystko - łącznie z tym, że wycierając ryj tym hasłem można z siebie robić celebrytkę, a nie podstarzałą umysłową biedotę o intelekcie rozkapryszonej nastolatki.
Z tego wszystkiego (zupełnie nie wiedzieć czemu) zaczęłam sobie myśleć o hydraulice - stare zardzewiałe rury to jednak potrafią hałasować... :P
Mówicie, że chodziło o semantykę? Bo co, pani Monika dostała szczegółowy rachunek (o który zapewne sama poprosiła, bo nie jest powszechne by takie rachunki szczegółowe wystawiać) i tam się nagle okazało, że jej psiecko zostało sprowadzone do kosztorysu zabiegów i materiałów? WTF, no ale czego innego się spodziewać? My też jesteśmy zobowiązani literą prawa. W Urzędzie Skarbowym nikogo nie interesuje, że to był piesek akurat pani Moniki i jaką traumę ona przeżyła. Została wykonana dana usługa/sprzedaż, tak należy to nazwać, to jest aż tak proste.
Ale co ja tam mogę wiedzieć, jestem przecież członkinią szajki, która nie ma powołania, ba, Bogu w sercu nie ma, bo nie ratuję zwierzątek za friko, a za swoją zawodową pracę oczekuję wynagrodzenia. :>
Megera czy nie widzisz, że to twoje 5min? Chciałaś rozpocząć działalność socialmediową to mogłabyś rozpocząć od filmiku wyjaśniającym tą sytuację, a bazując na sławie tej babki która wyzywa miałabyś niemałe zasięgi na start
Drama z Kozaczka i od razu jest ruch na forum, a potem narzekacie na baity i przeklejki z Reddita.
Ale tę celebrytkę chyba bardziej oburzyła semantyka, a nie kwota rachunku? Ja tu widzę przejaw innego głupiego, celebryckiego trendu. Czyli przewrażliwienia na słowa mającego źródło w promowanym w niektórych kręgach porównywaniu zwierząt do ludzi, nazywaniu psów i kotów "dziećmi" itp. To ta sama sytuacja kiedy ktoś wielce oburza się, że ktoś inny śmiał np. powiedzieć, iż zwierzę zdechło, a nie umarło. Plus zwykłe poszukiwanie sensacji celem wzrostu zasięgów.
Też mam wrażenie, że tam chodziło bardziej o typowe psiarskie odklejenie, że piesek to w zasadzie taki mały człowiek i nie wypada o nim pisać jak o zakupie usługi czy produktu. W sumie to bardziej jestem zaskoczony, że więcej tego zdziwaczałego środowiska nie podniosło tematu. Dosyć to budujące, nie powiem.
Pozdrawiam z zawodu, który wg ustawodawcy jest na tyle prowadzony z "misji", że nie tylko daje za pracę dla klienta z urzędu absolutnie psie pieniądze, to jeszcze robi sieć punktów, które w założeniu mają pozbawić nas pracy.
Temat stary, więc pewnie #nikogo, ale tak z zawodowego obowiązku... ;)
Orientował się ktoś, jak przebiegła ta afera? Źle piszę, "przebiegła". Ona nadal się toczy, a właściwie to eskaluje :D
Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna, na skutek działań oddolnych, wydała oświadczenie. Czy pani Monika się nim przejęła? A skąd! Postanowiła, że pójdzie głębiej :D
https://www.plotek.pl/plotek/7,111487,32149332,richardson-po-ostatniej-aferze-znow-wbija-kij-w-mrowisko-teraz.html
W skrócie - została publicznie upomniana, że gwiazdorzy. Jednak jak widać dla ludzi bez pokory i wstydu to jest nic, bo pani Monika jasno reaguje - Natomiast wy, Wysoka Izbo Lekarsko-Weterynaryjna, zamiast pastwić się nade mną i moją żałobą, przyjrzyjcie się proszę ponownie nielegalnej Uchwale nr 116/2008/IV KRLW z 12. grudnia 2018 roku, która sprytnie używana jest przez kliniki i gabinety weterynaryjne do utajniania cenników usług
Także to by było na tyle, jeśli chodzi o próby obrony (jak to zostało tutaj napisane) "nie chodzi o pieniądze, tylko o semantykę". Pani Monika sama się zaorała (dość nieświadomie jak widać), jasno pokazując, że chodzi jej po po prostu o te tysiuncpincet, a "pastwienie nad żałobą" jest tylko zasłoną dymną pod publiczkę.
(gdyby ktoś pytał, mamy obowiązek ujawniania cen, w każdej placówce weterynaryjnej na ścianie powinien wisieć cennik usług, a nawet jak nie wisi - wystarczy przecież po ludzku zapytać "ile to wszystko będzie kosztowało", a nie potem wylewać krokodyle łzy)
Na bieżąco, Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna wydała kolejne oświadczenie (xD)
https://vetpol.org.pl/list-otwarty-kilw-do-p-moniki-richardson
już lekko mniej zgodne i przyjazne. Czekamy na kolejną reakcję pani Moniki.
Środowisko gotuje się jeszcze bardziej, niż tydzień temu. Co ciekawe, od wybuchu afery klienci są bardziej skorzy do robienia imby/wykazywania postawy roszczeniowej, w każdym jednym gabinecie, widzę to prawie codziennie. Widocznie tak miało być, pani Monika jest teraz przywódczynią i duchem uciśniętego narodu :D
Z przykrością muszę stwierdzić, że chyba muszę oddać swoją koronę "drama queen" i to walkowerem.
A rak właściwie to o co jej chodzi? Chciala miec dokladne info ile bedzie kosztowac leczenie przed oddaniem zwierzaka? Czy nie podobają jej się konkretne ceny, a jesli tak, to ktore? Bo yak na moje oko to wątpliwości moga byc odnosnie za oplate za "przyjęcie do kliniki"