Mafia II - recenzja gry - Strona 2
Najbardziej oczekiwana gra tego roku wreszcie ujrzała światło dzienne. Czy twórcom nowej Mafii udało się stworzyć produkt na miarę kultowego pierwowzoru? Przekonajcie się sami czytając naszą recenzję.
Scaletta spędził we Włoszech kilkanaście miesięcy i znakomicie sobie radził, jednak jego pięknie zapowiadającą się karierę żołnierza przerwała ciężka rana. Mocno pokiereszowany, ale w jednym kawałku, trafił do lazaretu. Tam długo dochodził do zdrowia, a kiedy wreszcie lekarze postawili go na nogi, odważny, uhonorowany medalem młodzieniec dostał miesiąc wolnego. Vito postanowił wykorzystać ten czas na powrót w rodzinne strony. Ledwo postawił nogę w Empire Bay, a spotkał Joe Barbaro, który – jak się okazało – nie tylko nie zszedł z obranej za młodu drogi, ale dorobił się, uczestnicząc w mocno podejrzanych przedsięwzięciach. Scaletta natychmiast podjął życiową decyzję o współpracy z dawnym kolegą. Vito nigdy więcej nie wrócił już na front – zamiast tego rozpoczął mozolną wspinaczkę po szczeblach przestępczej kariery.
Jak już wcześniej wspomniałem, Mafia II jest dokładnie tym dla sandboksów, czym gry z serii Call of Duty dla gatunku strzelanin – rozgrywką rządzi nienaruszalny w żaden sposób scenariusz i wszechobecne skrypty. Liczba tych ostatnich zatrważa – zaplanowane są nie tylko kluczowe dla przebiegu misji sytuacje, jak np. ciężka rana postrzałowa nieśmiertelnego normalnie towarzysza, ale również cała masa różnych dodatków, smaczków, mających przekonać gracza, że wirtualne miasto żyje. Empire Bay to nie tylko poruszające się po ulicach auta i zmierzający przed siebie przechodnie. To także gospodyni myjąca podłogę na korytarzu kamienicy, człowiek rozmawiający w budce telefonicznej, sąsiad walący pięściami w drzwi mieszkania obok czy robotnik wrzucający łopatą węgiel do piwnicy. Rzesza wybijających się z tłumu postaci, które grają nieistotne – wydawałoby się – role, a które tak naprawdę decydują o wyjątkowości tej nieistniejącej w rzeczywistości mieściny.
Takie podejście do rozgrywki sprawia, że Mafia II od samego początku budzi skojarzenia z dobrym filmem gangsterskim, w którym najważniejszą rolę obsadza gracz. Podział na rozdziały oraz obowiązkowe zadania do wykonania pozwoliły autorom wymusić na użytkowniku, by zabawa toczyła się na ich warunkach. Główny bohater może co prawda bez przeszkód poruszać się po mieście, odwiedzać sklepy oraz inne lokale użyteczności publicznej, ale zawsze robi to w trakcie wypełniania jakiegoś zlecenia. Oczywiście przymusowe misje narzucają też liczne ograniczenia. Jeżeli na początku danego epizodu w mieszkaniu Scaletty zadzwoni telefon i program rozkaże go odebrać, będziemy zmuszeni to zrobić, gdyż drzwi wyjściowe pozostaną zamknięte. Dopiero po wysłuchaniu tego, co ma do powiedzenia rozmówca, Vito może opuścić mieszkanie.
Same misje to absolutny majstersztyk – nudne, powtarzalne zadania należy uznać za sporadyczne wyjątki, natomiast pozostałe na długo zapadają w pamięć. Jestem pełen podziwu dla pomysłowości autorów. Mafia II zaskakuje praktycznie cały czas, a im dłużej wcielamy się w Vita Scalettę, tym robi się ciekawiej. Nie będę podawał konkretnych przykładów, żeby nie psuć nikomu zabawy, ale możecie mi wierzyć – jeśli uwielbialiście pierwszą Mafię za niebanalne, ciekawe misje, tym razem też będziecie zadowoleni.