Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 lipca 2009, 12:15

autor: Michał Basta

Harry Potter i Książę Półkrwi - recenzja gry - Strona 2

Po najnowszą część wirtualnych przygód Harry'ego Pottera bez wątpienia sięgną wszyscy fani, którzy zapoznali się z książką i filmem. Jednak czy jest to dobra pozycja także dla pozostałych graczy?

Minirelaks

Oprócz wątku głównego i zwiedzania Hogwartu autorzy jak zwykle przygotowali zestaw minigier. Tym razem wybór padł na magiczne pojedynki, Quidditch oraz mieszanie eliksirów. Każda z powyższych gier przewija się kilkakrotnie przez wątek fabularny. Jednak, jeśli ktoś ma ochotę pobawić się nimi dłużej, to zawsze może udać się do specjalnego menu i spróbować osiągnąć jak najlepszy wynik w każdej z nich. Minigry skutecznie przedłużają i uatrakcyjniają zabawę, chociaż poziom ich wykonania jest dość nierówny.

Całkiem interesujące i wciągające, szczególnie na początku rozgrywki, są pojedynki magiczne. Harry staje naprzeciw oponenta, którego musi pokonać przy pomocy rzucanych zaklęć. Początkowo ich liczba jest śmiesznie mała, ale wraz z postępami w grze pula czarów stopniowo się zwiększa. Starcia są dynamiczne i efektowne, szczególnie jeśli stajemy oko w oko z bardziej doświadczonymi zawodnikami, posiadającymi więcej punktów życia. Niestety na dłuższą metę okazuje się, że komputerowi przeciwnicy są bardzo łatwi do pokonania. Po poznaniu silniejszych zaklęć z każdym rywalem można rozprawić się dosłownie w kilka sekund. Zdecydowanie ciekawiej przebiegałyby pojedynki z żywymi graczami, jednak w wersji na PC zabrakło trybu wieloosobowego. Szkoda, bo przecież w edycjach konsolowych może zmierzyć się ze sobą dwóch zawodników. Pojedynki sprawdzają się zatem nieźle, ale z czasem mogą zacząć się nudzić.

Latanie na miotle w wykonaniu Harry’ego nie jest zbyt pasjonujące.

Zupełnie inaczej jest w przypadku Quidditcha, który pozostawia wiele do życzenia już od pierwszych chwil grania. Jeśli po wersji demonstracyjnej ktoś łudził się, że ta dyscyplina zostanie jakoś rozbudowana, to muszę zawieść jego oczekiwania. Każdy mecz, czy to trening, czy spotkanie o puchar, ogranicza się jedynie do przelatywania przez ustawione na naszej drodze gwiazdki. Ich omijanie kończy się karami czasowymi, co w końcowym rozrachunku może doprowadzić do przegranej. Czasami trzeba pozderzać się z zawodnikami innych drużyn, przelatywać przez zapewniające dodatkowy czas „dynio-kukły” lub omijać pewne przeszkody. Drobne urozmaicenia nie są jednak w stanie zmienić ogólnego obrazu Quidditicha, który jest nudny. Nie możemy nawet wpłynąć na ogólny tor lotu, który jest ustalony automatycznie. Nasze zadanie ogranicza się tylko do wycelowania i przelecenia przez gwiazdkę. A ponieważ tych ostatnich w każdym meczu jest kilkadziesiąt, to wszystkie spotkania przeciągają się niemiłosiernie.

Pojedynki bywają bardzo widowiskowe.

Ostatnią z dostępnych minigier jest warzenie eliksirów, które w moim odczuciu jest zdecydowanie najciekawszą pozycją w zestawie. Zasady są proste – za pomocą dostępnych składników musimy stworzyć eliksir, którego receptura przewija się z prawej strony ekranu. Oczywiście, aby nie było za łatwo, cały czas zmniejsza się limit minut, który możemy jednak zwiększać poprzez dobre zastosowanie danego składnika. Jeśli jednak się pomylimy, to z premii czasowej nici. Początkowe eliksiry są dość proste i ich przygotowanie ogranicza się do połączenia ze sobą kilku cieczy. Jednak później dochodzą jeszcze takie czynności jak podgrzewanie i mieszanie mikstury oraz wlewanie do kotła wstrząśniętych mikstur. Uzyskanie dobrych wyników w dalszych wyzwaniach wymaga sporo wprawy i treningu, ale jednocześnie sprawia wiele satysfakcji. Często może wydawać się, że już jesteśmy blisko ukończenia, ale wystarczy odrobina dekoncentracji i kolejne błędy zaczynają się mnożyć. Wszystko to sprawia, że nawet jeśli uporaliśmy się ze wszystkimi eliksirami, to z chęcią powtarzamy próby, aby uzyskać jeszcze lepsze wyniki.