autor: Szymon Błaszczyk
Ratchet & Clank: Size Matters - recenzja gry
Ratchet & Clank: Size Matters jest doskonałym przykładem na to, że nawet w XXI wieku maksymalnie uproszczona rozgrywka może okazać się strzałem w dziesiątkę.
Recenzja powstała na bazie wersji PSP.
Mówi się, że na PSP brakuje gier dobrych. Takich, które mogłyby polepszyć taką sobie sprzedaż konsolki Sony. Jak w takim razie nazwać gierki pokroju Sid Meier’s Pirates, Killzone: Liberation czy Metal Gear Solid: Portable Ops? Miano „odgrzewanego kotleta” pasuje tylko do tej pierwszej, a co z dwiema pozostałymi? Ano właśnie – w zasadzie niczego im nie brakuje. Poza tym przecież świetnych tytułów jest znacznie, znacznie więcej, a mimo to sprzedaż PSP wciąż nie jest zadowalająca. Wiele może się zmienić za sprawą wydanej stosunkowo niedawno zręcznościówki z elementami platformówki – Ratchet & Clank. Tak się składa, że przygody dwóch sympatycznych bohaterów trafiły w moje łapska. Wystarczyła godzinka grania, żebym mógł z czystym sumieniem powiedzieć znajomemu „kupuj bez zastanowienia Ratcheta, naprawdę warto!”. I wiecie co? Rzeczywiście z przyjemnością to uczyniłem, bowiem ten tytuł jest ze wszech miar udany. Nie dlatego, że grafika jest wypasiona, udźwiękowienie znakomite, a liczba rozmaitych dodatków przyprawia o zawrót głowy. Nic z tych rzeczy. Powód jest zupełnie inny – w tej zręcznościówce po prostu drzemie magia, przez co oderwanie się od ekraniku graniczy z cudem. I gdyby nie różne obowiązki, rzeczywiście można by grać, grać i grać. Tym bardziej że epizodów jest naprawdę sporo i trzeba się mocno namęczyć, żeby ukończyć Ratchet & Clank. Ale to oczywiście wysiłek przyjemny.
Nie ma sensu rozwodzić się nad fabułą, gdyż szczerze powiedziawszy trudno nazwać ją zabójczo ciekawą. Ot, tytułowi bohaterowie leżą sobie pod parasolkami, skupiając się przede wszystkim na systematycznym uzupełnianiu pustych szklanek. Wokół plaża, błękitne morze, a z każdego zakątka wyspy wieje nudą. Nic nie wskazuje na to, że zaraz zrobi się niezły bajzel. Wszystko zaczyna się od wścibskiej reporterki, która ściąga na poznane już postacie kilku mechanicznych przyjemniaczków. Problem tkwi w tym, że bynajmniej nie mają oni pokojowych zamiarów. Wtedy do działania przechodzimy my i zamieniamy roboty w stertę złomu. Wkrótce potem dowiadujemy się, że nasi przeciwnicy mieli sporo wspólnego z wrogo nastawioną rasą Technomites.
Tym, co od razu rzuca się w oczy, są cut-scenki zrealizowane na silniku gry. Nie tyle imponuje ich wykonanie (a trzeba przyznać, jest niezłe), co współbrzmienie z akcją. Dzięki temu możemy się lepiej zagłębić w świat gry, a mierna fabuła przestaje przeszkadzać. Drugim ich elementem, który zasługuje na uwagę, jest wszechobecny humor. Ratchet & Clank: Size Matters to momentami gra bardzo zabawna. Niemałe znaczenie mają obydwaj bohaterowie – dialogi pomiędzy nimi często kipią humorem. To duży plus. Zwłaszcza dlatego, że cut-scenek jest dosyć dużo.
Ratchet & Clank to seria zapoczątkowana na konsoli PlayStation 2. Ale bez obawy, wersja przeznaczona na PSP – Size Matters – ma niewiele wspólnego z poprzednimi częściami. Tak więc nie jest to odgrzany kotlet.
Rozgrywka jest czysto zręcznościowa, przy czym znalazło się w niej także miejsce na elementy typowe dla platformówek. Co prawda nie ma ich zbyt wiele, ale nie upatrywałbym w tym wady. I bez tego granie sprawia ogromną przyjemność, bowiem przyjdzie nam stoczyć bój z naprawdę sporą liczbą nieprzyjaciół. Tu trzeba pochwalić twórców za inwencję. Przeciwnicy, choć w większości są to roboty, wykonani zostali z ogromną dbałością o szczegóły. To samo można powiedzieć o dostępnym arsenale. Owszem, rodzajów broni nie ma zbyt wiele, lecz każdy jest na swój sposób oryginalny, a przede wszystkim efektownie działa. W trakcie zabawy zyskamy dostęp między innymi do pistoletów laserowych, „zasysacza” czy... konewki.
W trakcie zabawy przyjdzie nam pokierować zarówno Ratchetem, jak i Clankiem. Pierwsza z wymienionych postaci to bliżej nieokreślony zwierzak (przerośnięte kocisko? lis?) hasający na dwóch łapach. Bohater to przesympatyczny, ale również lubiący pokazać, kto tu rządzi. Grając nim będziemy przeważnie naparzać przeciwników z czego się tylko da. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać nudne, ale gwarantuję, że tak nie jest. Nawet po kilku godzinach zabawy czerpałem z tego wielką frajdę. Clank natomiast to robot (przyrównanie go do R2D2 jest jak najbardziej uzasadnione), który z uwagi na niewielkie rozmiary, potrafi się dostać w miejsca niedostępne dla Ratcheta. Nie ma żadnych zdolności specjalnych poza jedną – potrafi kontrolować mechanicznych kumpli. Z tego właśnie względu etapy z nim w roli głównej polegają na współpracy drużynowej. Niestety niektóre z takich zadań są mało interesujące.