autor: Amadeusz Cyganek
Recenzja gry Pro Evolution Soccer 2015 - pecet na spalonym
Dziwna jest taktyka panów z Konami. Tegoroczna edycja Pro Evolution Soccer została na pecetach zwyczajnie potraktowana po macoszemu. Oby nie odbiło się to czkawką.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- Sztuczna inteligencja;
- Gra bramkarzy;
- Delikatnie poprawiona fizyka;
- Soundtrack;
- Sprawnie działające tryby sieciowe, z myClub na czele.
- Grafika i animacja stoi w miejscu;
- Większość mechanizmów rozgrywki w sumie też;
- Licencji nadal za mało;
- Dlaczego peceta znów traktuje się jak piąte koło u wozu?
Po raz pierwszy od kilku lat seria Pro Evolution Soccer uniknęła bezpośredniej konfrontacji z FIF-ą – daty premier najnowszych odsłon tych dwóch flagowych piłkarskich sag tym razem różni ponad miesiąc i wydawało się, że to całkiem sporo czasu, by pokazać, że piłeczka jest po stronie Konami. Na pecetach udało się to, mówiąc kolokwialnie, średnio na jeża – nie dość, że twórcy zapatrzyli się na konkurencję sprzed kilku kolejnych edycji i zubożyli wersję na PC kosztem konsol, to jeszcze trudno powiedzieć, by wszystkie aspekty rozgrywki działały tak, jak miały wyglądać w założeniach panów z Konami.
Pecety na ławce!
Niezwykle bulwersujące jest to, iż po raz kolejny edycję pecetową traktuje się jak piąte koło u wozu i ta sytuacja ma miejsce szczególnie często w przypadku „symulatorów” piłkarskich. Narzekaliśmy na to, jak „Elektronicy” pogrywają sobie z pececiarzami, oferując im kompletnie inny tytuł w porównaniu z tym, co otrzymywali posiadacze konsol Microsoftu i Sony. Gdy sytuacja w obozie EA wróciła (przynajmniej na razie) do normy, w ruch poszło Konami, które otwarcie zapowiedziało: edycja PC będzie zubożona względem PlayStation 4 i Xboxa One. Pozostaje tylko zapytać dlaczego, bo na pewno nie chodzi tutaj o możliwości sprzętowe poszczególnych platform.
Nowy PES był reklamowany jako rewolucja i możliwość zobaczenia w akcji wszystkich możliwości, jakie oferuje autorska technologia Konami – Fox Engine. Można powiedzieć wprost: niestety nie wszystko się udało, a już na pewno nie to, co obiecywano jeśli chodzi o aspekty techniczne i wizualne tegorocznej odsłony. Pecetowa wersja pod tym względem stanęła w miejscu, a na jakiekolwiek ruchy w kwestii poprawy jej jakości zapewne będziemy musieli poczekać okrągły rok. Zaskakująco niskie wymagania sprzętowe wcale nie dziwią, gdy widzimy, jak gra prezentuje się, jeśli chodzi o grafikę – szczególnie boli patrzenie na to, co dzieje się wokół boiska, bo widok ten jako żywo przypomina zamierzchłą, poprzednią generację. Na trybunach oglądamy istną armię klonów, a projekty stadionów niestety mocno odbiegają od tego, co serwuje nam konkurencja – nie da się także nie wspomnieć o tym, iż liczba obiektów, na których rozgrywamy spotkania, jest 3-4 razy niższa, niż to ma miejsce w przypadku FIF-y.
Równie niewiele zmieniło się w kwestii oprawy wizualnej już podczas samej rozgrywki. Modele zawodników w znakomitej większości prezentują się tak, jak w poprzedniej edycji, ciężko też zauważyć nowe animacje piłkarzy, które miały stanowić o sile i różnorodności nowej edycji PES-a – już wiemy, że w przypadku wersji na PC raczej tak nie jest. No cóż, przynajmniej pod względem grafiki Pro Evolution Soccer 2015 nie spełni marzeń posiadaczy blaszaków. Jak jest z pozostałymi elementami rozgrywki?
Szybka symulacja
Produkcja Konami tradycyjnie oferuje nieco bardziej wyważoną i bardziej przypominającą symulację rozgrywkę, aniżeli jej konkurencja. Również tym razem nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Tempo rozgrywania akcji jest niższe niż w FIFIE, choć można odnieść wrażenie, że piłka jest przekazywana pomiędzy zawodnikami z większą częstotliwością, niż miało to miejsce w przypadku poprzedniczek. Futbolówkę podajemy w sposób bardzo płynny, choć jednocześnie gra nie wybacza błędów – wydaje się, iż jeszcze ciężej jest poprawnie przyjąć piłkę i dograć ją w sposób dokładny, umożliwiający bezproblemowe kontynuowanie akcji, z tego też powodu musimy mocno skupić się nad precyzją naszych zagrań.