autor: Daniel Sodkiewicz
Recenzja filmu „Hellboy” (2)
„Hellboy'a” można przypisać do gatunków kina takich jak: horror, thriller, akcja i Sci-Fi. Znajdziemy w nim bowiem dużą ilość brutalnych scen walki, odrobinę przerażających potworów, sporo akcji i oczywiście szeroko pojęte elementy fantastyczno-naukowe.
Film Hellboy można przypisać do gatunków kina takich jak: horror, thriller, akcja i Sci-Fi. Znajdziemy w nim bowiem dużą ilość brutalnych scen walki, odrobinę przerażających potworów, sporo akcji i oczywiście szeroko pojęte elementy fantastyczno-naukowe. Aby ekranizację można było szczerze pochwalić, do powyższych czynników potrzeba jeszcze dobrej obsady osobowej zarówno na planie jak i poza kadrem. Reżyserią filmu oraz stworzeniem jego scenariusza zajął się Guillermo del Toro, którego jednym z poprzednich dzieł był film Blade: Wieczny łowca 2 (Blade 2). Co zaś tyczy się obsady aktorskiej, w rolę Hellboy’a wcielił się, znany m.in. z takich filmów jak Two Soldiers (jako Pułkownik James McKellogg) i Wróg u bram (jako Kulikow), wspaniały aktor ze specyficznym wyglądem – Ron Perlman. U jego boku zagrała też m.in. Selma Blair jako Liz Sherman (wcześniej znana m.in. jako Karen z filmu Męska rzecz), niezbyt znany aktor Rupert Evans, który w Hellboy’u wcielił się w rolę pracownika FBI Johna Myersa, oraz Karel Roden jako Grigorij Rasputin, którego wcześniej można było ujrzeć m.in. w filmie Krucjata Bourne'a w roli Gretkova. Zarzutów do gry aktorskiej z pewnością nikt mieć nie powinien (no, może trochę do Selmy Blair wcielającej się w Liz, która grała dość mało przekonywująco), każdy z bohaterów posiada wyrazisty charakter, a ogólna ocena aktorskiego kunsztu w filmie wypada bardzo przyzwoicie. Na pochwałę zasługują także kostiumy i efekty specjalne występujące w ekranizacji. Co prawda, odkrywczych czy choćby bardziej innowacyjnych ujęć wykorzystujących moc dzisiejszych komputerów trudno jest się doszukać podczas 122 minutowego seansu Hellboy’a, niemniej jednak całość prezentuje się bardzo dobrze, a ludzie odpowiedzialni za obraz w filmie zasługują na co najmniej szczere gratulacje.
Sceny walki to popis nie tylko efektów specjalnych, ale także kunsztu i sprawności fizycznej Hellboy’a (Ron Perlman). Niestety szybkie akcje, jakie oglądamy na kinowym ekranie, nie należą do najbardziej zapierających dech w piersiach wyczynów. Wbrew szybko rozgrywającym się zdarzeniom, całość wydaje się ciągnąć dość ślamazarnie, a miejscami powodować u widza znudzenie. W fabułę dość niezgrabnie wpleciono wątek miłosny, w którym Hellboy zakochany w ognistej (dosłownie) Liz Sherman, napotyka rywala (agenta Myersa) w walce o serce wybranej kobiety. Wygląda to trochę sztucznie, a ewentualne uczucie pomiędzy bohaterami nie jest pokazane w przekonujący odbiorcę sposób.