Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Rocksmith (2011) Recenzja gry

Recenzja gry 15 listopada 2012, 15:55

autor: Krzysztof Chomicki

Recenzja gry Rocksmith - Guitar Hero bez plastiku

Potencjalnie przełomowa gra muzyczna Ubisoftu zadebiutowała w końcu na naszym rynku. W recenzji sprawdzamy, czy szarpanie za struny prawdziwej gitary dostarcza tyle samo frajdy co zabawa plastikowymi atrapami.

Recenzja powstała na bazie wersji PS3. Dotyczy również wersji PC, X360

PLUSY:
  • naprawdę pomaga nauczyć się grać na gitarze;
  • dynamiczna regulacja poziomu trudności;
  • minigierki uprzyjemniają ćwiczenie techniki;
  • może pełnić rolę domowego wzmacniacza;
  • działa z każdą gitarą elektryczną – nie trzeba dokupywać dedykowanych kontrolerów;
  • dołączony kabel może również służyć do rejestracji dźwięku na PC i Macach;
  • zabawa w trybie kooperacji.
MINUSY:
  • tabulatury bywają nieczytelne;
  • dyskusyjny dobór utworów, wśród których znajdziemy tylko różne podgatunki rocka;
  • nieco jednostajny, mało urozmaicony tryb Journey;
  • nuda dla zaawansowanych muzyków;
  • problemy z opóźnieniami na niektórych konfiguracjach.

Po tym jak Activision zajeździło Guitar Hero na śmierć, a Rock Band 3 nie odniosło spektakularnego sukcesu, wszystko wskazywało, że czasy wymachiwania przed telewizorem plastikowymi gitarami minęły bezpowrotnie. Tymczasem lukę na rynku postanowił wypełnić Ubisoft, który do niedawna kojarzony był raczej z seriami tanecznymi na Kinecta i Wii niż z grami muzycznymi. Francuzi, najwyraźniej świadomi przesytu wywołanego produkcjami swoich poprzedników, postanowili jednak zaoferować coś więcej niż tylko zabawę pociesznymi atrapami – możliwość nauki gry na prawdziwej gitarze.

Owszem, podobnej sztuki próbowało już Harmonix w trzecim Rock Bandzie, ale tam potrzebne były specjalne, trudno dostępne kontrolery, podczas gdy Rocksmith współpracuje z dowolną gitarą elektryczną wyposażoną w gniazdo jack – czyli z czymś, co każdy aspirujący rockman i tak musi nabyć. Pomysł ten jest genialny w swojej prostocie – podłączamy instrument dedykowanym kablem Real Tone, a Rocksmith nasłuchuje, jakie dźwięki wydajemy, szarpiąc za struny, po czym poddaje je obróbce za pomocą cyfrowych symulacji wzmacniaczy i efektów, aby brzmiały tak podobnie do ścieżek oryginalnego wykonania danej piosenki, jak to tylko możliwe. Wprawdzie takie rozwiązanie miewa swoje wady, ale i tak przebija wszelkie opcje z setkami guzików, jakie oferuje konkurencja.

Pierwsze uruchomienie gry stawia sprawę jasno – Rocksmith to pozycja skierowana przede wszystkim do kompletnych nowicjuszy, najlepiej takich, którzy nigdy wcześniej nie trzymali gitary w rękach. Zaczynamy od zupełnych podstaw: stroimy instrument (oczywiście według wbudowanego w program stroika, więc dobry słuch czy nawet znajomość stroju są zbędne), uczymy się poprawnie uderzać w struny czy wreszcie poznajemy opracowaną przez Ubisoft notację muzyczną. Tutaj zresztą pojawiają się pierwsze schody dla nieco bardziej zaawansowanych gitarzystów. Zapis dźwięków, które mamy zagrać, stanowi wypadkową standardowych tabulatur i jeszcze bardziej łopatologicznego kodowania kolorystyczno-pozycyjnego znanego z Guitar Hero.

Dla laików zdaje się to być świetnym rozwiązaniem, jako że na ekranie widzimy wirtualną kopię gryfu naszego wiosła – nadjeżdżające z głębi nutki trafiają dokładnie w to miejsce, w którym musimy docisnąć strunę, a więc na dobrą sprawę wystarczy małpować wyświetlane układy; w porównaniu z tym inne rodzaje zapisu wydają się niezwykle abstrakcyjne. Dodatkowo każdy dźwięk oznaczony jest jednym z sześciu kolorów, reprezentujących odpowiednie struny.

Niestety, osobom zaznajomionym ze zwykłymi tabulaturami taka notacja może sprawiać niekiedy pewien kłopot. Rocksmith zmusza gracza do wygrywania melodii na podstawie odległości dzielących poszczególne progi, podczas gdy większość gitarzystów opiera się raczej na ich numerach. Sytuacji nie poprawia kolorowanie strun oraz czasami niewygodny kąt wyświetlania gryfu. Wystarczyło opisać numerami progów wszystkie latające dźwięki, aby notacja zyskała na czytelności dla zaprawionych w boju gitarzystów. Podobnie nie rozumiem, czemu przy strunach nie są wyświetlane ich nazwy – ze względu na dynamiczną kamerę łatwo je pomylić, dopóki nie zapamięta się ich kolorów.

Konfiguracja Rocksmitha jest banalnie prosta: łączymy kablem gitarę z komputerem lub konsolą, uruchamiamy grę i wszystko działa. Gorzej, jeżeli okaże się, że nasza konfiguracja niespecjalnie lubi się z kablem Real Tone – ewentualne opóźnienia mogą nawet uniemożliwić komfortową zabawę. Część z nich da się wyeliminować w opcjach, ale zdarzają się przypadki beznadziejne, kiedy nic nie można wskórać. Lagi potrafią dotyczyć tak konsol, jak i pecetów, a ich przyczyny bywają różne. Na moim PS3 wszystko działało bez zarzutu, za to wersję PC trapiło już dość nieprzyjemne opóźnienie. Warto mieć to na uwadze i w miarę możliwości przetestować produkcję na swoim sprzęcie, zanim zainwestuje się w nią grubsze pieniądze.

Recenzja gry Rocksmith 2014 - pogromca Guitar Hero powraca
Recenzja gry Rocksmith 2014 - pogromca Guitar Hero powraca

Recenzja gry

Reklamy Rocksmitha 2014 głoszą, że jest to „najszybszy sposób nauki gry na gitarze”. Tym razem produkcja Ubisoftu jeszcze bardziej odchodzi od schematów znanych z Guitar Hero, kładąc większy nacisk na walory edukacyjne.

Music Master: Chopin - Classic - recenzja gry
Music Master: Chopin - Classic - recenzja gry

Recenzja gry

Po wielu mniej lub bardziej udanych przygodówkach, erpegach, strategiach i strzelaninach polska myśl programistyczna wzięła się za gry muzyczne. Okazją do stworzenia nadwiślańskiego klona Guitar Hero stał się Rok Chopinowski.

DJ Hero 2 - recenzja gry
DJ Hero 2 - recenzja gry

Recenzja gry

DJ Hero – marka, która odświeżyła rynek gier muzycznych, powraca z sequelem, poprawionym w każdym calu. Zapomnijcie o gitarach i perkusji, w tym sezonie znowu rządzą gramofony.