Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Krater Recenzja gry

Recenzja gry 16 czerwca 2012, 08:01

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Krater, gdzie spotykają się Fallout i Diablo

W recenzji Krateru, gry akcji RPG łączącej motywy z Fallouta i Diablo, zadajemy sobie pytanie, czy niezależne studio Fatshark ma szansę w starciu z tak ambitnym projektem.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • barwny, zabawny i obszerny świat;
  • setki luźnych nawiązań popkulturowych;
  • prosty, ale pomysłowy system walki;
  • ciekawy pomysł na rozwój postaci;
  • świetna muzyka i przyjemna grafika;
  • obietnica wielu darmowych dodatków i poprawek.
MINUSY:
  • błędy techniczne, wpadki w rozgrywce;
  • powtarzalność lokacji i motywów;
  • obietnica wielu darmowych dodatków i poprawek (powinny być już teraz).

Jedną z najdroższych gier, jakie można wyprodukować w Game Dev Story, jest RPG akcji. Oczywiście słynne dzieło studia Kairosoft na smartfony nie oddaje wiernie stanu rzeczy, co nie zmienia faktu, że RPG nie są tanie. Za każdym razem, kiedy niezależni deweloperzy biorą się za ten gatunek, wstrzymuję oddech. Jak oni chcą dokończyć taką grę ze swoim budżetem? Czy z tego może wyjść cokolwiek dobrego?

Podobne pytania zadawałem sobie, odkąd Fatshark zapowiedział grę Krater, łączącą idee takich tytułów jak Fallout, Syndicate czy Diablo. Tym bardziej, że do niedawna była ona dostępna w fazie alfa, a potem beta, które pozostawiały sporo do życzenia. Moje obawy okazały się uzasadnione, bo tej produkcji ewidentnie przydałoby się kilka dodatkowych miesięcy. Na szczęście obecna wersja jest już czymś, co można uznać za ciekawe i obiecujące.

Kolorowi wariaci – witajcie w post-Szwecji

W Kraterze przenosimy się do postnuklearnej Szwecji, a konkretnie w okolice tytułowej „dziury w ziemi”, która z jednej strony jest pamiątką po wydarzeniu wieńczącym pewien etap cywilizacji ludzkiej, a z drugiej początkiem czegoś nowego. Zagłębienie wydrążone przez bombę zrodziło żyzną glebę i atrakcyjne warunki dla ludzkich oraz zwierzęcych niedobitków. Krater to także miejsce pełne jaskiń zastawionych przedwojennymi artefaktami. Wszystko to sprawiło, że w jego kierunku wyruszają przeróżni ludzie. Czasem rodziny szukające nowego domu i spokoju, ale przeważnie szumowiny i wariaci. W świecie polepionym ze strzępów kultury i pozostałości dawnych produktów gospodarstwa domowego nie zostało za wiele miejsca na normalność. Tutaj obowiązującą mentalnością jest „śmieciowy eklektyzm utylitarny”.

W Kraterze normalnych ludzi raczej nie ma. Sami dziwacy i przebierańcy.

Fatshark postawił na wyjątkowo abstrakcyjny, wyrywkowy i humorystyczny sposób budowania uniwersum. Krater zaczyna się od przebudzenia bohaterów na kacu po „imprezie”, w której zrównali z ziemią mieścinę leżącą przy zejściu do krateru. W ciągu pierwszych kilku minut zostajemy zasypani odniesieniami do filmu Las Vegas Parano, skandynawskiego punku i paru innych rzeczy. I tak będzie przez najbliższe kilkadziesiąt godzin, bo w grze roi się od cytatów, pastiszów lub przeinaczeń, które bardziej uduchowieni, chociaż niekoniecznie wymagający, odbiorcy przyjmą z rozbawieniem. Krater jest przy tym absurdalnie wręcz kolorowy – bujnie zielony niczym Enslaved i soczyście neonowy jak tytułowe miasto z obsidianowego Fallout New Vegas. Pewnie nie wszyscy będą zachwyceni, ale dla mnie to udane odświeżenie stylistyki postapokaliptycznej.

Lekkie i wyrywkowe podejście do fabuły sprawia, że schodzi ona na nieco dalszy plan. Po prostu trudno traktować ją poważnie. Postacie mówiące frazami z piosenek, gier i filmów mają jednak sporo do przekazania, bo Fatshark kreuje uniwersum, które będzie rozwijał przez kilkanaście miesięcy w darmowych i płatnych dodatkach (rozgrywających się także w dalszych częściach krateru). Nie do końca udało się stworzyć świat spójny i przekonujący, ale na pewno barwny i czasami trafiający w sedno. Ot, chociażby w parodystycznym zadaniu polegającym na głupawym odnoszeniu kolejnych ochłapów zwierzęcego mięsa pewnej postaci, która w finale rzuca się na drużynę gracza z okrzykiem „więcej!” na ustach.

Zbudujmy coś dużego za małe pieniądze

Twórcy Kratera desperacko chcieli stworzyć pełnoprawne RPG, czyli świat wypełniony zawartością: zadaniami i podziemiami. Po części się to udało, bo przejście gry zabiera kilkadziesiąt godzin, co na tak tanią nową produkcję jest wynikiem imponującym. Cały czas przemierzamy też obszerną mapę – fragment krateru – podzieloną na właściwe etapy, czyli miasteczka, jaskinie i inne naturalne lub ludzkie konstrukcje, co budzi skojarzenia z serią Fallout (w grze jest nawet nawiązanie do słynnych „losowych spotkań”). Niestety, niski budżet i konieczność zmieszczenia się w terminie zostały okupione pewnymi uproszczeniami, nietrafionymi rozwiązaniami, a czasem wręcz lukami.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.

Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem
Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem

Recenzja gry

Czujecie ten podmuch gorąca? To smocze płomienie, w jakich wykuto Dragon’s Dogma 2 – grę, która nie boi się robić rzeczy po swojemu i gdzie najciekawsze przygody czekają na tych, którzy chodzą własnymi drogami. [Tekst recenzji został zaktualizowany.]

Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem
Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem

Recenzja gry

The Thaumaturge ma niespecjalnie zajmujący gameplay, a wyglądem momentami przypomina pierwszego Wiedźmina, jednak pod tą warstwą kryje się naprawdę przyjemna gra, oferująca wiele smaczków i wyróżniająca się ciekawą fabułą.