Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 2 maja 2011, 11:56

autor: Jacek Hałas

Operation Flashpoint: Red River - recenzja gry

Marka Operation Flashpoint coraz bardziej skręca w stronę niedzielnych graczy. Czy Red River ma szansę im się spodobać i co na to zwolennicy produkcji opatrzonych wysokim stopniem realizmu?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Po premierze Operation Flashpoint: Dragon Rising można było zaobserwować spore poruszenie wśród graczy, zwłaszcza w kręgach osób, według których nowa produkcja firmy Codemasters z bardzo realistyczną i rozbudowaną pierwszą częścią serii współdzieliła jedynie tytuł. Brytyjski producent nic sobie jednak z negatywnych głosów nie robił, a sprzedaż najwyraźniej była na tyle zadowalająca, że po zaledwie kilkunastu miesiącach przerwy doczekaliśmy się kolejnej części cyklu, zatytułowanej Red River. Wszystko wskazuje na to, że najwyższy priorytet ponownie nadany został poszerzeniu grona potencjalnych odbiorców...

Ładnych widoczków w grze jest jak na lekarstwo.

Akcja Red River przenosi nas w nieodległą przyszłość, skupiając się na wojnie domowej, która wybucha w położonym w środkowej Azji Tadżykistanie. Do załagodzenia konfliktu na ochotnika zgłaszają się (oczywiście) Stany Zjednoczone, zaś nam w udziale przypada wcielenie się w członka grupy marines, wykonującego kolejne zadania pod dowództwem sierżanta sztabowego Knoxa. Do fabuły gry, generalnie rzecz biorąc, nie można mieć dużych zastrzeżeń. Wyraźnie odczuwalne jest, że nasz oddział to jedynie niewielki trybik machiny wojennej, dokładający swoją cegiełkę do finalnego sukcesu, ale nieprzesądzający w pojedynkę o powodzeniu przeprowadzanych akcji. W ciekawy sposób zrealizowano wyświetlane pomiędzy misjami scenki przerywnikowe, zaś w trakcie przechodzenia kampanii nie brak kilku interesujących momentów, jak chociażby zbrojnej interwencji jednego z sąsiadów Tadżykistanu. Nowa produkcja Codemasters nie jest, niestety, rajem dla graczy, którzy – analogicznie do np. Bad Company – pragną wykonywać misje w towarzystwie ciekawych osobowości, z którymi z czasem można się w pewnym stopniu zżyć. Jedyną rozpoznawalną postacią w całej grze jest wspomniany wcześniej sierżant Knox, który na dodatek prezentuje bardzo standardowy typ dowódcy, zagrzewając swoich ludzi do walki rzucanymi w ich stronę obelgami i siląc się na tanie riposty.

Podczas zabawy z nowym Flashpointem miałem nieodparte wrażenie, że producent nieustannie szukał kompromisu pomiędzy pewną dozą autentyczności prowadzonych działań, a zapewnieniem dobrej zabawy także mniej wymagającym graczom. Niestety, odnalezienie złotego środka najwyraźniej przerosło jego możliwości. W Red River teoretycznie powinno grać się tak samo jak w poprzednie odsłony cyklu, czyli za wszelką cenę unikać wystawiania się na ogień przeciwnika, na spokojnie podejmując decyzje i starannie planując każdy krok. W praktyce jest tak, że powolna i przemyślana eksploracja okolicy bardzo często nie jest możliwa, bo dla przykładu dowiadujemy się, że musimy na bieżąco ochraniać przejeżdżający konwój albo błyskawicznie przygotować się do odparcia zmasowanego ataku sił wroga. Momentami zabawa przekształca się wręcz w paradę widowiskowych akcji znaną z Call of Duty i innych zręcznościowych strzelanin, ignorując fakt, że żywot żołnierza nie ogranicza się wyłącznie do prowadzenia nieustannych walk. Jakby tego było mało, gra w określonych miejscach próbuje nam ewidentnie dopiec, zmuszając na przykład do unikania ataków śmigłowca w trakcie odwrotu do punktu ewakuacji. Dbanie o siebie i swoich ludzi paradoksalnie nie jest w Red River sprawą kluczową, bo w razie odniesienia obrażeń możemy bezproblemowo skorzystać z apteczki, która wyleczy nas nawet z ciężkich ran. Co więcej, polegli członkowie drużyny mogą się magicznie odradzać po dotarciu do kolejnych punktów kontrolnych. W zapewnieniu realistycznych doznań z pola bitwy nie pomaga także to, że nawet po dłuższym sprincie kierowana przez nas postać potrafi oddać celny strzał, nie musząc radzić sobie z „latającym” na wszystkie strony celownikiem. Zapomniano wreszcie o kilku ważnych kwestiach sterowania, jak chociażby o opcji wychylania się, której brak był już odczuwalny w Dragon Rising.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

eJay Ekspert 2 maja 2011

(PC) To już nie jest Operation Flashpoint, ani tym bardziej Dragon Rising. To corridor shooter z górami w tle.

5.0
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.

Recenzja gry Pacific Drive - to najdziwniejszy, najbardziej wciągający survival od dawna
Recenzja gry Pacific Drive - to najdziwniejszy, najbardziej wciągający survival od dawna

Recenzja gry

Pacific Drive udowadnia, że w oklepanym gatunku survivali jest jeszcze miejsce na nowe, świeże doświadczenia, nawet gdy składają się na nie znane pomysły. W żadnej innej grze nie poczujecie tak silnej więzi ze swoim samochodem – starym kombi!