autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry Virginia – Twin Peaks spotyka Z archiwum X
Zrealizowana z filmowym zacięciem Virginia tętni emocjami opowiadając samym obrazem historię, której nie powstydziliby się twórcy seriali Miasteczko Twin Peaks i Z archiwum X. To tytuł udowadniający, że wciąż można przesuwać granicę symulatorów chodzenia.
- świetny klimat oddający atmosferę popularnych seriali o teoriach spiskowych z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku;
- znakomity storytelling – umiejętnie przedstawiona fabuła, choć w grze nie pada ani jedno słowo;
- filmowy montaż scen ograniczający niepotrzebną w tym przypadku interaktywność do minimum;
- muzyka autorstwa Lyndona Hollanda wykonywana przez Praską Orkiestrę Symfoniczną;
- zakończenie!
- sztuczne ograniczenie ramki obrazu poprzez dodanie poziomych czarnych pasów;
- problemy z płynnością animacji.
Symulator chodzenia jako termin opisujący gatunek gier, w których głównym, a właściwie jedynym zadaniem gracza jest przemierzanie pustych lokacji, brzmi w moim odczuciu pejoratywnie, aczkolwiek dobrze oddaje sens naszych poczynań. Poza nielicznymi wyjątkami, takimi jak Zaginięcie Ethana Cartera (które notabene posiadało jednak elementy mechaniki stanowiące wyzwania) czy wykorzystujące banalne środki w celu przestraszenia siedzącej przed monitorem osoby Layers of Fear, ze świecą szukać angażujących i emocjonujących produkcji wypełniających niespenetrowaną jeszcze do końca przez deweloperów przestrzeń „postprzygodówek”.
Jak wiele jeszcze miejsca pozostaje na eksperymenty z tego typu grami, udowadnia Virginia brytyjskiego zespołu Variable State. Zaprezentowana z filmowym zacięciem historia, inspirująca się popularnymi w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku serialami telewizyjnymi, zwraca uwagę stylem graficznym, narracją pozbawioną jakichkolwiek słów i montażem, którego nie powstydziłby się sam David Lynch.
Twin Peaks spotyka X-Files
W grze wcielamy się w świeżo upieczoną agentkę FBI. Pierwszą po otrzymaniu promocji sprawą naszej bohaterki ma być wyjaśnienie tajemniczego zniknięcia nastolatka w miasteczku Kingdom, leżącym w stanie Virginia. Młodej policjantce zostaje przydzielona do pomocy znacznie bardziej doświadczona agentka Halperin, znana z niekonwencjonalnego działania, czym w przeszłości podpadła kierownictwu Federalnego Biura Śledczego. Dlatego też drugim zadaniem protagonistki jest przeprowadzenie wewnętrznego śledztwa związanego z ową koleżanką.
Jako że akcja gry toczy się w ostatnim dziesięcioleciu drugiego millenium, twórcy pełnymi garściami czerpią z dorobku ówczesnej telewizji. Jeżeli byliście fanami takich seriali jak Po tamtej stronie, Z archiwum X lub Miasteczko Twin Peaks, to zabawa w odnajdywanie skojarzeń będzie obok śledzenia właściwej fabuły dodatkową atrakcją i jednocześnie metagrą zaserwowaną nam przez autorów z pełną premedytacją.
Agentka Halperin, której biuro znajduje się gdzieś w piwnicach budynku FBI, to właściwie alter ego Foxa Muldera, niejednoznaczna postać przez większość gry pozostająca zagadką. Bohaterka to z kolei serialowa Scully, próbująca zaprzyjaźnić się z partnerem, ale jednocześnie przez cały czas przedstawiająca odpowiednie raporty kierownictwu agencji.
Gwarantuję, że tego typu spostrzeżeń, związanych w głównej mierze z Twin Peaks, do którego częściowo nawiązuje także pojawiająca się w pewnych fragmentach gry czerwień, poczynicie bez liku. Scenariusz próbuje namieszać nam w głowie, przemycając oniryczne sceny odrywające bohaterkę od cielesnej powłoki i ukazując część wydarzeń w innym świetle jako kontrapunkt dla monotonii zwykłego dochodzenia.