autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry Shadwen - skradanki bazującej na pomyśle z Superhota
Shadwen miało być innowacyjną skradanką, w której czas biegnie tylko wtedy, kiedy sterowana postać się porusza. Miało być, ale dobre chęci to za mało. Frozenbyte niepotrzebnie rozmienia się na drobne.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- im bardziej staram się jakieś znaleźć, tym bardziej mi to nie wychodzi;
- no dobrze, niech będzie: całkiem niezła oprawa graficzna – szczególnie w pierwszej misji będącej samouczkiem;
- aha, i piosenka w napisach końcowych.
- bardzo słabe i powtarzalne projekty poziomów;
- grę można bez problemu ukończyć, wyrzynając tabuny przeciwników;
- niepotrzebne gadżety;
- bezsensowne dodanie do gry eskortowanej dziewczynki;
- kiepskie animacje postaci;
- tylko dwa rodzaje strażników – oba głupie jak buty;
- babole techniczne i absurdy gameplayowe;
- brak jakiejkolwiek sensownej fabuły.
Kilka miesięcy temu fińska ekipa Frozenbyte udostępniła światu trzecią część platformówki Trine. Gra okazała się niedokończona, a tłumaczono się z tego faktu w dość żenujący sposób – ponoć firmie zabrakło pieniędzy, choć przed premierą nikt ze studia nie pisnął ani słówka, że zabawa kończy się mniej więcej w jednej trzeciej opowiadanej historii. No dobrze, zdarzają się różne nieszczęścia i czasem bywa tak, że los działa na przekór naszym oczekiwaniom. W tym przypadku oczekiwaniom Finów. Po niezbyt wylewnych przeprosinach dowiedzieliśmy się jednak, że deweloper pracuje nad jeszcze jednym tytułem – skradanką, w której czas płynie tylko wtedy, kiedy postać sterowana przez gracza się porusza. Pomysł w momencie pierwszej zapowiedzi już nie do końca innowacyjny, ponieważ nieco wcześniej świat usłyszał o łódzkim Superhocie – można było odnieść wrażenie, że ludzie z Frozenbyte go zwyczajnie, jak to się potocznie mówi, odgapili. Czy rzeczywiście tak było, nie wiadomo, przecież obie ekipy mogły wpaść na to samo równocześnie, zanim świat zobaczył demo polskiej strzelaniny, a zresztą wykorzystywanie i poprawianie czyichś pomysłów jest tak powszechne, że gdyby wszyscy silili się na oryginalne rozwiązania, świat prawdopodobnie stanąłby w miejscu. Tak czy siak, pozostaje pytanie, czy aby wpadka z Trine 3 nie była podyktowana chęcią przerzucenia sił i pieniędzy na produkcję drugiego tytułu. Jeżeli tak się właśnie sprawy miały, Frozenbyte nie mogło podjąć gorszej decyzji. Po prawie dziesięciu godzinach spędzonych z Shadwen i ukończeniu gry uważam, że pogrążono niezły pomysł, postawiono na chybione rozwiązania gameplayowe, a finalny produkt jest głęboko rozczarowujący.
W grze sterujemy tytułową Shadwen, kobietą uzbrojoną w sztylet i wyposażoną w linkę z hakiem oraz kilka schematów gadżetów, które można w trakcie zabawy złożyć, przeszukując poutykane w kątach lokacji skrzynie, zawierające elementy niezbędne do budowy urządzeń. Poza tym protagonistka nie posiada żadnych nadnaturalnych zdolności – czasem manipuluje gracz, decydując, kiedy ma on płynąć, a kiedy się zatrzymać. Trzeba przyznać, że takie możliwości i ograniczenia głównej postaci to niezły punkt wyjścia zarówno do przygotowania sensownej gry, jak i snucia opowieści, która pozwoli graczowi zagłębić się w przedstawiony świat.
Niestety, tytuł pogrążają złe rozwiązania gameplayowe. Przez cały czas Shadwen towarzyszy Lilly – dziewczynka, którą eskortujemy przez wszystkie poziomy, aż dotrzemy do królewskiej komnaty, by dokonać zamachu na życie władcy. Aby mała ominęła strażników, musimy jakoś odwrócić ich uwagę lub zwyczajnie ich zabić. To pierwsze polega na przesuwaniu pobliskich elementów otoczenia – bądź bezpośrednio, bądź za pomocą linki z hakiem, który współpracuje tylko z drewnianymi powierzchniami. Znajdujemy właściwe miejsce, zrzucamy beczkę czy poruszamy skrzynią, strażnicy schodzą z posterunku lub wytyczonej ścieżki patrolu, a Lilly pędzi cichutko do kolejnej kryjówki – krzaków lub stogu siana. Właśnie na tym polega zabawa. Naszym głównym celem jest pomóc dziewczynce, ponieważ Shadwen po dotarciu do punktu kończącego daną lokację czy poziom sama nie może go opuścić. Niby z powodu dwóch wajch, które trzeba jednocześnie przestawić. Tłumaczenie głupie, ale gra pozostaje tylko grą.