filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 12 września 2007, 12:43

autor: Arkadiusz Grzegorzak

Uwe Boll - artysta niezrozumiany

Dwa lata temu miałem okazję robić wywiad z Uwe Bollem. W rozmowie okazał się on być sympatycznym, zakochanym w kinie facetem. Opowiadał o swojej walce, o blaskach i cieniach bycia niezależnym filmowcem.

Spis treści

Uwe Boll – artysta niezrozumiany

Dwa lata temu miałem okazję robić wywiad z Uwe Bollem. W rozmowie okazał się on być sympatycznym, zakochanym w kinie facetem. Opowiadał o swojej walce, o blaskach i cieniach bycia niezależnym filmowcem. Mało kto zdaje sobie sprawę, że Boll jest nie tylko reżyserem, ale również producentem, managerem swoich dzieł. Sam szuka finansistów, werbuje aktorów, promuje swoje dzieła. To jest tytaniczna praca i Boll wychodzi z niej zwycięsko, bo nowe tytuły wciąż powstają.

Jak to się więc dzieje, że taki sympatyczny facet jak Boll ciągle kręci filmy pozostawiające tyle do życzenia? Myślę, że wynika to z jego... ukrytej niepewności.

W obrazach Bolla zawsze mamy do czynienia z kopiowaniem. W Bloodrayne 2 zamiast wprowadzać nowe rozwiązania „podkrada się” charakteryzację z Wywiadu z wampirem, a szereg ujęć to kalki 1 do 1 z obrazów Sergio Leone. W Alone In the Dark potwory były żałosną mikrą Obcych. W Dunegon Siege kalkuje się elementy trylogii Tolkiena/Jacksona. Reżyser chyba boi się robić coś własnego, bezpieczniej czuje się za małpowaniem wielkich poprzedników. Pewnie w ten sposób broni się podświadomie przed krytyką, bo tak naprawę pod ostrzem krytyki znajdują się kopie lub kopie kopii, a nie autorski głos Bolla. Jest to droga donikąd i mam nadzieję, że Postal – pierwszy naprawdę dobry film Uwe Bolla – jest sygnałem, że reżyser z niej zawróci.

Podobnym mechanizmem obronnym są usilne próby obsadzania przez Bolla w swych produkcjach znanych aktorów. Nieważne, czy ktoś pasuje do roli czy nie – jeśli ma nazwisko, to jest zaangażowany. Jeśli film wyjdzie słabo, może aktorzy go uratują? Tutaj włącza się element liczenia banknotów i gorzka prawda, że niedobrze, gdy reżyser jest też biznesmenem. Angaż znanego nazwiska do filmu daje Bollowi lepsze szanse na sprzedanie produktu. Aspekt kreacyjny, artystyczny nie ma żadnego znaczenia. Stąd w wytworach Bolla fatalne pomyłki obsadowe. Oto paradoks: gdyby w Dungeon Siege grali nieznani aktorzy, aktorzy na dorobku, a nie przygasające gwiazdy, film byłby dużo lepszy!

I jeszcze trzeci aspekt. To zabawne, że Boll stał się dla Internetowej braci najgorszym reżyserem na świecie, gdy co roku powstają setki tytułów gorszych niż Bloodrayne i na kopy można by wyliczać reżyserów mniej utalentowanych. To dzięki Internautom, Boll został rozreklamowany i stał się „kontrowersyjny”. Uparte używanie przez niego tytułów i zarysów gier komputerowych świadczy o tym, że Boll jest z tego PiaRu zadowolony. „Nieważne co mówią, byle by mówili!”. Zauważcie, że gry, które tak „niewiernie ekranizuje”, to często retro-przeboje pokryte grubą warstwą patyny. Kto z dzisiejszych 12-, 14-latków grał w BloodRayne czy Alone in the Dark?

O Uwe Bollu można myśleć różnie, każdy zgodzi się co do jednego: dr Boll jest niezwykle pracowity. Obecnie realizuje Far Cry, produkuje Alone in the Dark 2, zapowiada Bloodrayne 3 (nareszcie akcja będzie się rozgrywać w czasie II wojny światowej). Będzie też kręcił Fear Effect. Kiedy rozmawiałem z Uwe, powiedziałem, że ciekawa mogłaby być ekranizacja Darkseed. Uwe zawiesił na chwilę głos, a potem zapytał z żywym zainteresowaniem: „Co to jest za gra? Powiedz mi więcej...”.

Arkadiusz Grzegorzak