Problemem nie jest długość, a po prostu jakość tych gier.
Przez ostatnie trzy lata przeszedłem kilka dłuższych gier - RDR2, Cyberpunka, Divinity 2 czy Kingdom Come 1 - przy każdej bawiłem się świetnie i w każdej natłukłem bez problemu te 150 godzin i ani przez chwilę nie miałem "zmęczenia materiału" czy "przymuszania" się by coś skończyć. Dobra fabuła, ciekawe i angażujące zadania poboczne, wiarygodnie stworzony świat i dużo smaczków schowanych przed graczem i czekających na odkrycie.
Po prostu tutaj widać, że twórcy włożyli w grę garstkę siebie, dopracowali ją jak tylko potrafili najlepiej i nie szli na kompromisy.
Jednocześnie sam z siebie wiem, że totalnie nie mam ochoty grać w kolejnego Asassina czy FarCry czy gry od Bethesdy - po prostu tam jest ultra nudno i realnie mamy 10-20 godzin przeciętnej fabuły i 100-200 godzin powtarzalnych i po prostu niesamowicie nużących zadań po generycznej i nudnej wielkiej mapie.
Tam nie widać ani dopracowania, ani miłości twórców - ot gry zrobiony na szybko i na "odwal się" bez pasji i dbałości o szczegóły.
Sam z siebie też nie mam już tyle czasu na granie co kiedyś, też cenię gry na te 10-40 godzin, bo realnie to jest taki najlepszy czas aby czerpać radość i nie zmęczyć się grą jeżeli nie jest idealnie dopracowana (np nudny gameplay). Jednocześnie te gry na ponad 100 godzin cenię równie mocno - warunek taki, by były angażujące i dawały frajdę, a nie sztucznie wypełniały 80% czasu kiepskimi aktywnościami.
RDR2 nie był za długi, bo był świetny. Czego nie można powiedzieć o grach Ubiszaftu. Długość gry nie jest problemem jeżeli deweloper jest w stanie zapełnić grę dobrej jakości zawartością. Gra na 150 godzin może być super dobra ale może być też nudna. Sama długość czy wielkość gry jeszcze tego nie definiują. Jak dla mnie to naprawdę dobrych dużych gier z otwartym światem jest akurat zbyt mało.
Gry na 100h sprawdzają się raz na jakiś czas kiedy są naprawdę wybitne i potrafią cały czas utrzymać zainteresowanie i nieustannie pokazywać coś nowego.
Bo tak szczerze, dlaczego miałbym przez 100h biegać od jednego znacznika do drugiego w kolejnym, podobnym Asasynie, skoro w tym samym czasie mogę przejść wybitnie klimatyczną i filmową Senuę, ciekawego fabularnie i gameplayowo Controla, zachwalaną przygodowkę jaką jest Indiana Jones i przejmujące Clair Obscur? Każda gra zupełnie inna pod względem rozgrywki, każda z ciekawą historią i unikalnym stylem. Wszystko za kilkadziesiąt zł w Game Passie.
Ja rozumiem Wiedzmina 3, który nie dość że miał świetnie i intrygująco napisaną historię to jeszcze składał się de facto z szeregu pomniejszych historii z różnymi bohaterami i w różnych miejscach.
Gra na 12 godzin okej, ale nie za 250/300 zł. Maks 150 mogę za taką dać, a to i tak bardzo jej muszę chcieć. Np nowa mafia, zagrałbym ale nie zrobię tego z racji że będzie to pewnie gra na 10 godzin, kupię ją pewnie na promce jak będzie za maks 60-80 zł.
Problem gier nie leży w tym, że zajmują 100+ godzin. Problemem jest to jak te 100h jest wypełnione.
Nie mam problemu spędzić w MMO 100+h albo w LoLu, bo tam robię ciągle to co lubię.
Mam rogaliki w których mam 1000h+ a jeszcze z EA nie wyszły, ale nie mam z tym problemu bo 100% rozgrywki mi się podoba.
Ale jak mam grę, która zachwalała się przed premierą "mapa 60 km2" po czym jeździsz kilometry na koniu od kopiuj/wklej 50 znaczników tylko dlatego, że któryś z nich może być skillem albo itemem, który jest dla ciebie zacny to mnie krew zalewa.
A taka Drova na przykład. Jedno przejście od początku do końca to takie 40h. Mały świat ale za to wypakowany po brzegi, bez zapychaczy.
I taka gra szanuje mój czas. A takie Asasyny czy inne podobne nie.
W sumie wyżej napisano już wszystko. Kolejny raz ktoś powiela bzdurną i szkodliwą narrację że najlepsze dla garczy to płacić jak najwięcej za jak najkrótsze gry...
A ja uwielbiam długie gry jeżeli są dobre. Wychodzi w ostatnich latach tak niewiele tytułów w które mam ochotę grać, że gdy się taki trafi, to mogę grać bez końca i przechodzić po kilka razy, jak Odyseję, Valhallę, Wieśka czy RDR2. Zresztą w RDR Online gram od lat i nie zamierzam przestać. To nie gry są za długie, tylko spora część graczy zbyt niecierpliwa, bo pewnie są za młodzi i przeładowani obowiązkami. Nie spieszę się z ukończeniem naprawdę dobrej gry, bo gdy ją skończę, to co mi pozostaje - grać, za przeproszeniem, w Ratcheta?
Autor ma na kupce wstydu RDR2 ale za to przeszedl całą Valhallę. Czy zatem dlugosc gry to dla niego problem ? Raczej nie.
Z tego przykladu wynika ze nawet jakosc dlugiej gry to nie problem. Oceny RDR2 sa przeciez znacznie wyzsze niz Valhalli.
Autor przeszedl cala Valhallle bo lubi asasyny i dla mnie to zupelnie normalne, mimo ze od tego asasyna sie odbilem i nie zagralem juz w zadnego nastepnego.
Jak cię odstraszają długie gry autorze artykułu to w nie nie graj. Mnie się podobają, pod warunkiem że maja ciekawą fabułę i dobry gameplay. Wole jedną długą grę niż kilka krótkich, o których następnego dnia po rozgrywce zapomnę.
Do tego widzę że to jakaś nowa narracja przygotowująca graczy na wydanie 300 złotych za produkcje typu mindseye na kilkanascie godzin.
Taki wiedźmin 3, rdr2, cp77, Daggerfall, Fallout 2 czy BG3 lub mafia to długie gry i żadna krótka produkcja mi ich nie zastąpi. To są gry a nie giereczki.
Jak gra jest dobra to dla mnie może być jak najdłuższa. A poza tym nigdy nikomu nie dogodzisz.
Może po prostu ta długa gra ma być dobra, nie tylko czasochłonna. W RDR 2 mam już z 400h razem z online i się nie nudzi. Czuję tu pewien rozdźwięk... nie kupuje tej argumentacji. Niech gry AAA takimi są. Jak i gry AA zostaną tym czym są. Skąd pomysł żeby to wszystko spłaszczać i robić pod górę długim grom? Może taki trend odgórny tych miernych twórców co je popełniają?
Tak ku**a, dzisiaj największym problemem branży gier jest, że gry są za długie. Co tam, że optymalizacja leży, od wielu lat nie widać przełomu w grafice czy fizyce, ale za to wymagania sprzętowe rosną, brak innowacyjnych gier, bo najbezpieczniej jest wydać po raz kolejny sieciowego odgrzewanego kotleta z mikropłatnościami. Ja z braku czasu Wiedźmina 3, czy RDR2 przechodziłem przez wiele miesięcy i lepsze to niż miałbym te gry przejść w trzech sesjach. Kolejny temat to marudzenie, że otwarte światy są za duże i puste. A kto każe zaglądać za każdy krzak na mapie? Ciężko, żeby za każdym krzakiem była epicka misja. Przez takie opinie długo wstrzymywałem się z zakupem RDR2, że niby gra jest nudna, mało akcji i głównie bardzo długo jeździ się na koniu między lokacjami, co jest bzdurą, ale dla spoceńca, który ma nabite kilka tysięcy godzin w sieciowej strzelance, to nuda, bo on musi mieć 100 fragów na minutę.
Takie bzdury wypisują przebodźcowani ludzie, graczoholicy lub ludzie uzależnieni od krótkich filmików bo potrzebują wielu bodzćow na minutę, albo ludzie sponsorowani przez organizacje wydawców gier, żeby robić małe gry.
Co za kompletne bzdury. Jak widzę ludzi narzekających ze dostają za dużo za te same pieniądze to mnie krew zalewa. Kto przy zdrowych zmysłach wydalby 70-80 dolców na grę ktora można przejść w 12 godzin? Problemem nowych gier nie jest to ze sa długie tylko to ze sa nudne. Sa sztucznie wydłużane tonami znajdziek i otwartymi światami w których nic sie nie dzieje. W Far Cry 5 czy Primal potrafiłem sie zagrywać godzinami a taki Horizon Zero Dawn robi sie nudny jak flaki z olejem po wyjściu z początkowej lokacji ktora jest napakowana rzeczami do zrobienia zeby szybko nauczyć nowego gracza jak wygląda rozgrywka. Później to dosłownie pustynia.
Jedyne, co w dzisiejszych czasach jest za długie, to czas wydawania kolejnych gier z danych serii. Czekanie na kolejne Wiedźminy, TESy, GTA, Mass Effecty itp. coraz bardziej się wydłuża i to mnie w dzisiejszych grach frustruje.
Ale czepiać się długości samych gier? Serio? Człowiek, który częściowo żyje z pisania o grach? Świat upadł na głowę.
Również sprawdzam przed zakupem gry, ile czasu ona mi zajmie, ale najczęściej po to, żeby nie okazała się za krótka. Przy okazji sprawdzam, czy czasem nie ma tam za dużo pustych wypełniaczy, ale przy dobrej grze one i tak aż tak bardzo nie przeszkadzają. Poza tym, niesamowita sprawa... najczęściej można je pominąć i ich nie robić. Kosztem expa czy ekwipunku, ale jeśli przez to np. ciężej się nam gra, to można chociażby obniżyć poziom trudności? Nikt tego nie sprawdza, nikogo to nie obchodzi poza nami, jak gramy?
Z tytułów, które ma odłożone na bok, autor wymienia RDR2, BG3 czy dodatek do CP2077. Czyli powszechnie znane bardzo dobre gry, a nie jakieś wydłużone nadmiernie crapy (bo jasne, takie też są i... kiedyś też takie były). Nawet, jeśli ktoś już jest kanapowym, rzadko grającym graczem, to po co zaczynać ciągle nową, 12-godzinną grę, na nowo uczyć się sterowania, przechodzić samouczki, jeśli można grać 50 godzin w jedną, pomijając poboczne aktywności, skupiając się na głównej, dopracowanej fabule? Wchodzi się w ciągle znany już świat, co jest częściowo odciążające dla mózgu, zna się już mechaniki, itp. Nawet, jeśli ktoś gra te kilka godzin tygodniowo, ciągle nie rozumiem argumentu, że lepiej grać w 5 różnych, krótkich gier, niż w tym czasie jedną dłuższą. Ale przecież autor tekstu nawet nie jest niedzielnym graczem, tylko ciągle jeszcze normalnym, skoro aż pisze tutaj teksty? W dzisiejszych czasach oglądamy długie seriale, bo w końcu pojawiła się na to możliwość, by bardziej dogłębnie przedstawiać w nich fabuły. Ale na gry nie mamy czasu, zgroza...
Stwierdzenie, że nadzieja jest w AA... jasne, też tak twierdzę. Ale AA często też są długie. I bardzo dobrze. Mam ponad 100 godzin w różnych Rimwordlach, Battle Brothers, The Last Spell, Darkest Dungeon, Stardew Valley. I czuję niedosyt, że np. Papers, Please jest takie krótkie, chciałoby się tam coś więcej. Kolejnych indyków, które zdają się być takie krótkie, mniej chętnie przez to sięgam. Chociażby przez poszanowanie do swojego portfela. Nie mówię tu, że każda gra musi mieć ponad 100 godzin, 20-30 godzin to już spoko czas. Ale jak zobaczyłbym, że coś jest na 12 godzin, to szkoda na to mojego czasu, bo zanim się w taką grę wgryzę, to już się skończy.
Gry powinny być różnorodne, bo gracze są różni i mają różne potrzeby czy możliwości.
Gry powinny być i długie, i średnie, i krótkie. I fabularne, i pozbawione fabuły, i skomplikowane mechanicznie i proste, casualowe. Gier powinno być jak najwięcej, żeby każdy z nas mógł wybrać coś dla siebie. Największą głupotą zaś jest krzyczenie, że jak nie gram w dany typ gier to go nie powinno być albo powinno się go zmienić. Autor narzeka na duże otwarte światy. Po co? Wystarczy nie grać. Mnie nie ciągną soulslike czy rogaliki to w nie po prostu nie gram. Nie gram w MMO ale zamiast marudzić, że producent robi gry MMO to w nie po prostu nie gram. Gram w Kingdom Come Deliverence, Mafię Edycję Ostateczną i Dooma Dark Ages i je sobie chwalę, bo lepiej się skupić na pozytywach niż na marudzeniu, że w tym gatunku nie podoba mi się to a w tamtym tamto.
autorzyno tego pseudo artykułu weź zmień prace bo wypisujesz takie bzdury, że głowa sama odpada.
No bo ile można grać w to samo, a przecież z tych seryjniaków AAA na kilkadziesiąt/kilkaset godzin to tak naprawdę każda kolejna gra jest kalką poprzedniej. Więc nawet jak gameplay jest dobry, to po jakimś czasie i tak już nudzi. Można by to nadrobić zawartością, ale często w takich grach 80% contentu to napisany na kolanie, generyczny i nieangażujący odbiorcy chłam (coś jak taki losowo wybrany film z Netflixa) - i tutaj słusznie obrywa się według mnie Ubisoftowi i Bethesdzie, których gry są idealnymi przykładami tej patologii.
Poza tym dojrzały człowiek, mający obowiązki i inne zainteresowania poza grami, też jest coraz mniej skory do przepalania wolnego czasu na wykonywaniu tej samej nudnej czynności. Ja np. od dziecka uwielbiałem cRPG, ale jak ostatnio przechodziłem takie dajmy na to Pillarsy, to tak jak ubóstwiam klimat, dialogi i przedstawione tam uniwersum, to jak miałem po raz setny stoczyć walkę z takim samym bandytą/potworem (którzy tam byli poustawiani na każdym rogu) to w pewnym momencie już dosłownie rzygać mi się chciało tą grą. Albo jak zbierałem te nieszczęsne skrzynki w Wiedźminie 3. Po przejściu Disco Elysium utwierdziłem się w przekonaniu, że z gier RPG powinni wywalić 90% walki i zbierania śmieci, a sama gra może wtedy tylko zyskać na jakości chociażby była o wiele krótsza.
Już kiedyś o tym pisałem, ale w kontekście kończenia gier. Problemem jest jakość gier i to czy wciągają/są ciekawe. W jedną grę zagram raz i koniec nie wrócę nigdy, a w inną będę grał dziesiątki jak nie setki godzin i będą też ją powtarzał wiele razy. Jeśli ciągle trzeba robić to samo to nic dziwnego, że gra jest nudna, ale jeśli zadania są zróżnicowane, a nawet jeśli nie są, ale są ciekawe to też co innego.
Co z tego, że świat gry jest ogromny jak nie ma w nim co robić, albo jak już jest to, albo jest to niezbyt ciekawe, albo zmusza nas do zbierania pierdyliona znajdziek niczym AC: Valhalla? (i o tej grze napisałem też w poprzednim komentarzu o tym, nie że na podstawie artykułu tutaj xD).
Kiedyś chciałem jak najdłuższych gier. Teraz chcę nie za długich. Jeśli chodzi o długość, to dla mnie idealnie jest 40-60 godzin maks. RPG 60-100.
Byleby było co robić.
Ogólnie mam tak, że idealny czas w grze to:
Strzelanki-7-13 godzin.
Strzelanki z większą fabułą i z elementami RPG,coś jak Bioshock 20-30 godzin
Gry akcji jak Uncharted 10-20
Gry sandbox jak Far cry-30-40
Od GTA wymagam minimum 60 godzin zabawy;D
I RPG 60-150. Po 150 godzinach, chcę już kończyć na siłę.
Nie wliczam tutaj multi,symulatorów czy gier jak Diablo, albo gier jak Simcity, Civki, managery, bo w to idzie grać i tysiące godzin.
Kiedyś skyrima 215 godzin, ogarnąłem w miesiąc XD Teraz bym to rozłożył pewnie na 4 miesiące,albo i dłużej. Przede mną RDR 2 i Wiedźmin 3.i planuję je rozłożyć na 3 miesiące każdą. Nie chce mi się już tyle grać dziennie. Raz że brak czasu, a dwa że jest to dla mnie już mega męczące.
Ja nie mam problemów z długimi grami ale to nie są tytuły pierwszego wybory. WOlę oczywiście szybkie strzały, ewentualnie na 30 godzin. Kolosa wybieram raz na rok/dwa. Ostatnim takim kolosem był drugi Stalker a przed tym Kroniki Myrtany, a wcześniej...? Było to właśnie RDR2 około 2020/2021. Teraz gram w Shadow Tactics, które zajmie pewnie z 25 godzin. Kiedy usiądę do kolosa? Nie wiem, ale kiedyś na pewno to zrobię.
Trzeba selekcjonować w to co zamierza się grać, to już nie czasy PSX gdy grało się we wszystko co facet na targu spod stoły na wyjął. Nie ma na to czasu (po części imo żal mi tego czasu na gry które nie są tworzone z pasją a tylko aby wyciągnąć rękę po nasza kasę).
Zgadzam się z przedmówcą: jak gra jest dobra to może być jak najdłuższa.
Poza tym te długie gry składają się zazwyczaj z kilkudziesięciu questów, które trwają po kilkanaście minut, może pół godziny max.? Jak ktoś ogólnie nie ma czasu to może sobie robić 1-2 questy dziennie.
Po prostu dobrą długą grę przechodzi się dłużej :)
Nikt nikomu nie każe przechodzić Cyberpunka z dodatkiem w 3 dni.
Gol jak poleci z tekstem to klękajcie narody ;)
Ale developerzy dają autorowi kciuka w górę! Cóż chcieć więcej niż 100h za produkt na 10h :)
To nie fakt, że trzeba poświęcić dużo czasu na grę, ale ile czasu za jednym posiedzeniem. Z nowszych gier udało mi sie ukończyć Baldurs Gate 3 i Cyberpunk 2077, które przecież są długimi grami i to pomimo tego, że cierpie na chroniczny brak czasu. Trwało to długo, ale ukończyłem Ale właśnie Red Dead Redemption 2 jest dla mnie idealnym przykładem gry, którą może skończe na emeryturze. 3 razy podchodziłem do gry i trzy razy kończyłem na prologu, którego pewnie bym ukończył gdyby w trakcie dało się zapisać w trakcie save. Cięzko mi za jednym razem posiedzieć +2 godziny przy konsoli więc po prostu musiałem ją wyłączyć i przy kolejnym posiedzeniu grać go od nowa. No i się poddałem
Studia robia to co wypracowali gracze. Duzo graczy ma przelicznik ile godzin za ile pieniedzy. Mi i jak pewnie wielu graczom ciezko zaplacic za gre 10-20 h prawie 300 zl jaka wspaniala by nie byla. O ile gra nie ma multi to naprawde ciezko wolac od graczy takie pieniadze. Gry takie jak RDR / GTA / Assasins Creed to przy nich pracuje tysiace ludzi. Co tez zawsze mnie bawi jak ludzi pisza, ze gra jest rozdmuchana bo ma znajdzki i inne czynosci. Tylko, ze gracz nie musi ich robic. Mozna tylko skupic sie na glownych i pominac te poboczne czynosci i macie wtedy gre na te 20-30h . To jest naprawde debilne. To jakbym plakal, ze gry ARPG typu Diablo sa nudne bo w kolko robisz to samo na tch samych mapach. TLDR To nie gry sa za duze tylko sposob w jaki grasz. Problem jest taki, ze gracze chcieli by wszystkiego i nie idzie im dogodzic. Problem jest tez taki, ze maja bardzo male pojecie o tworzeniu gier i wydaje im sie to wszystko mega proste. Tak jakby ludzie tworzacy gry szli po najmniejszej lini oporu, a nie na co ich realnie stac w danym okresie czasu.
Ja tam bardzo lubię długie gry. Nie wyłącznie - ale również. To one dają głębię i wczuwkę. Nie kupuję też filozofii wydawców "płać wincyj, bo wszystko drożeje, wicie rozumicie, ale w zamian graj krócej, bo nie masz za dużo czasu"
Natomiast problem w tym, że leniwi i chciwi twórcy sztucznie nadymają gry, metodą "kopiuj-wklej". To trochę tak, jakby z opowiadania próbować zrobić sagę na 10 tomów, przez dodanie zbędnych opisów i powtórzeń, a potem mówić "ludzie chcą czytać już tylko krótkie książki"...
Aha, a koszt pozostaje wielki, bo ładują krocie w marketing.
Mam podobne zdanie. Ostatnia gra z otwartym światem jaką ukończylem to był Cyberpunk ponad 4 lata temu. Ten rodzaj wysokobudżetowych ogromnych gier z otwartym światem jest już ciężki do strawienia.
Dla mnie osobiście najbardziej odpychający czynnik to wcale nie powtarzalność a czas spędzany w grze na dotarcie z punktu a do punktu b - zwykle jest moment w którym nic się nie dzieje, taki pusty przebieg gdy można ewentualnie oglądać widoki w świecie gry, ale to nie rekompensuje braku właściwej rozgrywki.
Do tego należy dodać jeszcze fakt, że rozgrywka często wygląda tak samo w 5 jak i 50 godzinie gry, szczątkowe mechaniki, brak wyzwania i poprawność polityczna.
Ja z kolei wyrosłem z grania i choć czekałem wiele lat na pewne gry, te wyszły a mi już przeszło.
Nie długość, a spadek jakość im dalej w las, jest powodem niekończenia gier.
Dziś standardem jest to, że twórcy przykładają się do początku danej gry, by jak najdłużej przytrzymać gracza, aby ten spędził minimum te 2h i nie mógł oddać gry.
Im dłużej się gra, tym widać jak jakość spada. Lokacje mniej dopracowane, mniej zagadek, mniej mechanik, zadania praktycznie kopiuj-wklej, alby fabułę klepnąć dalej. A wręcz nagminne jest to, że na samym początku gry, twórcy wrzucają praktycznie wszystkie swoje pomysły na mechanikę, by później o niektórych kompletnie zapomnieć i już ich nie wrzucać w dalszej części gry.
Dlaczego rekord ukończeń należy do TLOUII? Właśnie dlatego, że twórcy przyłożyli się do gry jako całości. Nie ma spadku jakość nawet na sam koniec gry.
Przykład San Diego i tej wioski, przez którą idziemy. Praktycznie każdy deweloper by taką lokację olał, zrobił z już wcześniej gotowych asetów, tak by tylko gracz sie pokręcił coś tam znalazł i tyle, bo to przecież końcówka i gracz nie będzie już zwracał uwagi na szczegóły. A w TLOUII jest ta lokacja zrobiona jakby była początkiem gry. Każdy budynek do którego można wejśc, jest zaprojektowany indywidualnie. Nie ma powtarzalnych mebli czy szpargałów. Każdy dom ma swoją historię, którą w jakimś stopniu gracz może odkryć podczas eksploracji. W jednym np. są na framudze kreski z imieninami dzieci z zaznaczonym ich wzrostem. Można dowiedzieć się po tym ile mniej więcej miały lat, jak się zaczęło, po pokojach czym się interesowały, co robili w wolnym czasie itd. W innym domu mieszkali staruszkowie, a w innym młode małżeństwo albo dopiero co po porodzie, albo czekające na narodziny.
Dlatego ludzie tę grę tak chętnie kończyli, bo jakość była przez cały czas.
Tak tak, na pewno. Czyli Wiedźmin 4 i druga część CP2077 nie mogą być dłuższe niż 20h, bo długie gry AAA są złe. Ciekawe czy uwzględnicie taki fakt w recenzjach. ??
A w sumie odnośnie bliższych premier, to kwestia długości liczy się także w przypadku Ghost of Yotei? Jeśli będzie powyżej 20h to gra będzie zła? Czy to tylko taka kolejna przypier..olka do Ubi?
Jeśli gra nie oferuje przynajmniej kilkudziesięciu godzin rozgrywki (poza wyjątkami takimi jak np. Limbo), to imo nie warto nawet jej zaczynać.