Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Gra Dungeons of Hinterberg

14.07.2025 02:55
ArtystaPisarz
1
ArtystaPisarz
55
Centurion
8.5

Gdybym był burmistrzem jakiejś urokliwej alpejskiej austriackiej mieściny, zapewne plułbym sobie teraz w brodę, że w porę się nie dowiedziałem, że ta gra istnieje i nie sypnąłem jej twórcom nieco grosza, żeby osadzili jej akcję nie w fikcyjnym Hinterbergu, a właśnie w mojej miejscowości. Z drugiej strony, burmistrzowie urokliwych alpejskich mieścin zapewne wcale nie cierpią na brak zainteresowania turystów i tylko liczą przychody, które im oni rokrocznie przynoszą, więc to nie ich problem...
Próbuję przez to powiedzieć, że „Dungeons of Hinterberg” byłoby fantastyczną reklamą jakiegoś prawdziwego miasta, bo to, tak właściwie, całkiem fantastyczna gra jest. Granie w nią naprawdę przypomina pod bardzo wieloma względami bycie na wakacyjnym wyjeździe, a wiem dobrze, co mówię, bo niejeden taki wyjazd mam już za sobą, a z jednego właśnie niedawno wróciłem.
Luisa, w którą się wcielamy w „Hinterbergu”, spędza swój czas w tej fikcyjnej mieścinie na eksplorowaniu magicznych lochów rozrzuconych po okolicy, które stanowią wszak growy odpowiednik turystycznych atrakcji. Gdzieś w to wszystko wpleciona jest taka sobie fabuła o zachłanności lokalnej pani burmistrz i o tym, jak nadmierny turyzm niszczy to, czego sami turyści pragną w danym miejscu zobaczyć, ale tak po prawdzie to nie to jest w tej grze najważniejsze.
Tym, co jest tutaj prawdziwie istotne, to spora doza satysfakcji płynącej z odkrywania kolejnych stworzonych przez twórców gry urokliwych obszarów oraz zagłębiania się we wspomniane już powyżej lochy. System walki w tej grze, choć zupełnie nieodkrywczy i niemający dla doświadczonego fana erpegów akcji żadnych zgoła niespodzianek, jest jednak bardzo przyjemny, walka w tej grze jest jak jazda na rowerze – niby nic nowego, a cieszy za każdym razem. Tylko projekt wrogów jest nieco monotonny (wizualnie i mechanicznie), nawet jeśli są oni niby zainspirowani lokalnym alpejskim bestiariuszem. Podobnie jest z systemem rozwoju postaci – wszystko to już skądś niby znamy, a jednak zdobywanie kolejnych broni i obserwowanie, jak cyferki rosną w górę ma w sobie jakąś hipnotyczną jakość, od której trudno się oderwać.
Same lochy są ciekawe, należy je jednak pochwalić przede wszystkim za ich rozmiar – za każdym razem wydawały mi się idealnie skrojone, wykalkulowane wręcz pod pojedynczą sesję rozgrywki. Jeden raz się tylko na nich zawiodłem, jak z jakiegoś powodu gra przeszła nagle w tryb widoku zbliżonego do rzutu izometrycznego i trzeba było przez cały loch dalej tak na nią patrzeć. Ja wiem, że to nawiązanie do klasyków i zawsze jakaś innowacja, ale mi to osobiście w ogóle do tej gry nie pasowało.
Tę pętlę rozgrywki, której lochy stanowią istotny element, w istotny sposób uzupełniają tutaj elementy symulatora życia w stylu serii „Persona” – rozwijanie relacji z postaciami niezależnymi, decydowanie, gdzie spędzimy danego dnia wieczór itp. Jest to podejście do rozgrywki, z którym mam styczność bardzo rzadko, toteż cieszy mnie, że zachodni deweloperzy tu poń sięgnęli, mam nadzieję, że będziemy mieli niedługo więcej zachodnich gier czerpiących garściami z „Persony”, bo to po prostu bardzo ciekawy sposób na prowadzenie zarówno głównej fabuły, jak i wątków pobocznych gry.
Tak więc jeżeli kogoś, niestety, nie będzie stać na zorganizowanie sobie kiedyś wakacyjnego wyjazdu w trakcie urlopu, polecam sięgnąć po „Dungeons of Hinterberg”; polecam tę grę zresztą także tym, którzy już się gdzieś wybrali bądź dopiero się wybierają – bo grać w tę grę to prawie tak, jak pojechać w Alpy.

Gra Dungeons of Hinterberg