Zawsze chciałem mieć taki zegar, tykający jak zegar powinien tykać (a nie jak te nowe szajsy z silniczkami krokowymi), bijący godziny, z wahadłem, w drewnie i szkle a nie plastiku. Wreszcie udało mi się bardzo okazyjnie kupić ten egzemplarz Junghansa z lat '20-'30 XX wieku.
Zabawa przednia z ustawieniem, każda krzywizna mu przeszkadza, ciągle jeszcze szukam pionu w którym będzie dobrze działał. Na razie późni się około 6 minut na dobę, nie wiem czemu może trzeba będzie oddać do regulacji - normą jest 1 minuta na dobę różnicy.
Tak, jest niedokładny, wrażliwy na poruszenia, wymaga nakręcania, bardzo łatwo go popsuć, ale ma DUSZĘ! W nocy przez sen słyszę bicie i wiem ile mi spania zostało :)
Macie też takie zegary, czy też już wszyscy wolą nowy elektroniczny szajs z Chin?
To jak tamagochi :)
Znajomy ma już trzy takie, ale każdy chodzi trochę inaczej, żeby nie biły jednocześnie bo cholery można dostać od kakofonii :)
boskijaro: Oprócz bicia godzin, te zegary biją jeszcze połówki :) Są także takie co biją kwadranse ;)
Co to za zegar który nie pokazuje dokładnej godziny ;x
Ale poza tym jest bardzo łądny i na pewno dodaje klimatu kuchni ; >
Paudyn: Chodzące? Teść w salonie ma chyba z 4 ale żaden nie chodzi, podejrzewam że nawet nie wie jak je uruchomić ;)
Xarexon: Szczęśliwi czasu nie liczą, co za różnica parę minut w tą czy w tamtą ;)
Tez mam wahadlowy, robi klimat w domku. Tez mam problem z regulacja, jakies 2-3 minuty na dobe.
Nie wiem czy dobrze rozumiem - kumpel celowo nastawia źle zegary, żeby punktualna dyskoteka nie zmasakrowała mu słuchu?
Jedyny sens posiadania zegara - staranne i dokładne odmierzanie czasu - został właśnie spoliczkowany i wykopany z lokalu. Dla mnie głupota, chociaż pewnie się nie znam :P
Jeremy Clarcson: Pokrętło na wahadle masz? Próbowałeś nim kręcić? U mnie niestety jest maksymalnie podkręcone a dalej się późnił, ale działa dopiero od kilku dni, może musi się zaklimatyzować ;)
Dodatkowo wyczytałem, że niedokładność jest różna w zależności od nakręcenia sprężyny :) czyli po nakręceniu sprężyny może się spieszyć, kilka dni działać dobrze, a potem się późnić :)
Agent_007: Dokładnie tak :) Ale mniej więcej wie, który się spieszy, a który późni więc wie które bicie jest na poprawny czas :) Ale wyobraź sobie dwunastą godzinę: 36 uderzeń. W teorii 36 bo jeden z zegarów bije mu raz na godzinę dwunastą.
Sprawia to pewien problem bo raz biją też na połówki, a więc ten zegar bije jeden raz 5 razy co pół godziny: o 11:30, 12:00, 12:30, 13:00, 13:30. Ciężko w nim zgadnąć która godzina w tym czasie, tylko po samym biciu.
Biorąc pod uwagę iż w komórkach zegarki mają czas synchronizowany z serwerem przez internet, to na polu dokładności ciężko konkurować :) Więc taki zegar może jedynie konkurować klasą, klimatem, duszą czy też hobbystycznie :)
W sumie po namyśle uznałem, że już lepiej chyba trzymać w domu zegary z którymi jest trochę roboty, niż kupować sobie samochody po to, żeby stały w garażu i ładnie wyglądały :)
No i dzięki takim zapaleńcom utrzymuje się przy życiu zawód z dość długą już historią - zegarmistrz ;)
Zegary z wahadłem często mają dwie oddzielne sprężyny (lub dwa ciężarki na łańcuszku). Jeden obsługuje sam mechanizm odmierzający czas, drugi jest od wybijania godzin. Jak się zorientujesz (czy też kolega z trzema zegarami) który jest który, to wystarczy nakręcić tylko ten od czasu i będzie ciszej.
mam zegal wahadlowy, na szczescie nie w moim pokoju. dobra rzecz, szczegolnie kiedy nie chce sie wstawac i sprawdzac ktora jest godzina, bo slyszy sie ding-dong co pol godz. : )
Ludziom to się już całkiem kaszani we łbach od tych pieniędzy... Mowa o [1]
Mam nowy, elektroniczny, dokładny szajs z Chin. Potrzebny mi dokładny zegar, a nie "oldskulowy" crap, którego miejsce jest w muzeum albo na planie kostiumowego filmu. Nie kręcą mnie antyki, nie znoszę stylizowanych ani oryginalnych starych mebli, a z racji tykania - zegar z wahadłem wylądowałby pewnie za oknem po maksymalnie godzinie czasu (gdyby wybijał kwadranse - to po kwadransie)
Kiedyś miałem, ale szczerze mówiąc nigdy się tym jakoś nie jarałem. Wolę jednak dokładny zegarek na ręce niż niedokładny na ścianie.
Kiedy spałem (przynajmniej usiłowałem) u rodziny w gościach i to to terkotało, bębniło co pół godziny niemal nad uchem. Wówczas miałem tylko cudem powstrzymaną ochotę - wstać i przewertować całe mieszkanie w poszukiwaniu młotka. Jak upadnę na głowę to może sobie kupię taką terkoczącą kupę złomu.
Czy nie przesadzacie trochę z tą agresją do tykania? :)
Mój ojciec całe życie walczył z tykaniem, kapaniem, stukaniem itp, ale on był zawsze bardzo zestresowany i nerwowy. Z tych nerwów miał wrzody żołądka, które w końcu przekształciły się w raka i ojciec umarł. Teraz pewnie już jest spokojniejszy :>
Czy więc taka nerwowość na tykanie nie jest objawem zbytniego zestresowania? Obstawiam że większość z Was mieszka w miastach, a więc ciągle słyszy ruch uliczny, sąsiadów w bloku, na klatce, gdzieś grający telewizor itp. Wiadomo że sąsiadów trudno się pozbyć, więc taki tykający zegar zbiera frustrację i nienawiść za wszystkie inne dźwięki? A może w mieście jest już tak głośno że faktycznie jeden poziom dźwięków więcej to już nadto.
Ja teraz mieszkam w domu gdzie w nocy słychać tylko i wyłącznie tykanie i nie uważam żeby było denerwujące :) natomiast mieszkając w bloku szlag mnie trafiał jak sąsiedzi o 6 rano lub 24 w nocy potrafili wrzucać butelki szklane do kontenera na szkło, które spadając na dno rozbijały się z hukiem. Albo gnietli o tej samej godzinie plastikowe butelki żeby się ich więcej zmieściło. Znienawidziłem przez nich segregację śmieci :)
koniec jest blisko - tykanie zegara przeszkadza ludziom dlatego, ze jest to jednostajny, powtarzajacy sie dzwiek na tej samej czestotliwosci. Cala reszta dzwiekow miasta jest chaotyczna wiec nie wwierca sie w glowe i mozg je odfiltrowywuje.
r_ADM: Mam wrażenie że jest zupełnie odwrotnie: najłatwiej odfiltrować mózg może dźwięki jednostajne. Nie zwracasz uwagi na odgłos bicia swojego serca czy oddechu, bo dawno mózg się przyzwyczaił że są nieistotne. Wg mnie szczekanie psa na górze, rzucanie k...ami na klatce, czy motor bez tłumika na sąsiedniej ulicy, są zdecydowanie trudniejsze dla mózgu do odfiltrowania niż jednostajne tykanie.
W końcu każdy ten dźwięk mózg musi przerobić i "sprawdzić" czy jest istotny. Przesuwanie stołu za ścianą jest nieistotne jeśli mieszka tam sąsiad, jeśli jest to dźwięk dobywający się z pokoju w Twoim mieszkaniu gdy poza Tobą nie ma nikogo, to jest bardzo ważny dźwięk i mózg nie może go sobie automatycznie odfiltrować bo zaraz będzie musiał produkować adrenalinę :)
Postanowiłem zmienić jednak zegar :)
Oto mój nabytek: Francja koniec XIX w. Tarcza z alabastru kalcytowego, tarczki cyfr emaliowana i złocone, dookoła masa perłowa :) Mam zamiar go zrobić na tip-top, bo jest obecnie w średnim stanie... Trochę mnie to będzie kosztować, ale podpytałem ludzi i mówią że warto :)
Ile kosztował?
Moja babcia miała wahadłowy :) Po jej śmierci w spadku dostała go jedna z ciotek, więc w sumie został w rodzinie. Marzy mi sie, żeby kiedyś mieć taki duży, stojący. Tak żeby ze dwa metry miał :)
Szlag by mnie trafil od:
a) tykania
b) wybijania godzin
c) koniecznosci ciaglego nakrecania i sprawdzania czy aby godzina jest poprawna.
Chinskiego plastikowego szajsu tez nie mam. W domu mamy 5 zegarow - trzy kompy i dwie komorki. Nawet tego w mikrofalowce nie chce mi sie ustawiac.
s1ntex: Ja dałem 400 zł, ale nowa szybka to z 50 zł. Podmalowanie tarczy wytartej paluchami 80 zł. Zegarmistrz 300 zł. Stolarz, trzeba zdjąć tą paskudną czarną farbę i ładnie pomalować pewnie z 200 zł. Myślę że w 1000 zł się nie zmieszczę z całością.
Ale tak jak się pytałem to taki zegar po pełnej renowacji powinien kosztować 2000-2500 zł, więc chyba się opłaca.
Fett: Takie stojące mają klasę, ale ceny też ostre :)
Po jakimś czasie człowiek przyzwyczaja się do tego ciągłego tykania i po prostu nie zwraca na nie uwagi, więc nie jest z tym tak źle. Tak samo jest z wybijanymi godzinami, właściwie słyszę je tylko rano w weekendy kiedy już się obudzę, a w domu jest jeszcze cicho.
Ja mam taki zegar. Ścienny, wahadłowy, tykający, w drewnie i szkle, wiek ok. 90lat. Najlepsze jest to, że tykania w ogóle nie słyszę. Co innego jak ktoś do nas przychodzi. Goście czasami się pytają jak my przy tym wytrzymujemy.
Problemem jest tylko jak zacznie mu coś dolegać. W Warszawie tych co się znają na takim sprzęcie można policzyć na palcach jednej ręki.
Najłatwiej jest rozpieprzyć taki zegar jeśli po nakręceniu chce się szybko ustawić godzinę i nie czeka aż zegar wybije swoje, tylko zasuwa wskazówką na tarczy. Tego robić nie wolno.
Ładny ślązak. :)
Ale dzieci się kładzie do łóżek a nie na podłogę. ;P