Od jakiegoś półrocza zainteresowałem sie tematem. Okazało sie ze wiele kiedyś znaczących polskich marek i firm zostało wykupionych i teraz kupując je tak naprawde nabijame kase niemcom, francuzom, amerykanom itp.
Np. takie pudliszki, wawel, wedel, Zielona Budka, Sokołów niemal wszystkie piwa i wódki nie należą do Polaków!!!
Od Poł roku staram sie kupować tylko Polskie produkty w kazdej branzy (zywnosc, ubrania, chemia, sprzet elektroniczny) i naprawde czuje sie z tym lepiej.
Ciekawi mnie ile jest takich osób ktorzy kupują swiadomie Polskie produkty.
(jak nie jestesmy pewni co do danego przedmiotu w sklepie proponuje aplikacje na telefony Pola i grupe na Fb: Swoj do swego po swoje)
Przede wszystkim jakość produktów. Nie ma sensu promować miernoty na siłę, w imię ideałów. Robiono to w dawnych czasach ustawowo - nazywało się to gospodarką centralnie planowaną i skończyło się wielkim, śmierdzącym klocem.
Dlatego też kupuję polskie szkło, a nie brytyjskie. Dlatego kupuję polskie owoce. Lubię polską odzież (Vistula, Wólczanka), ale nie buty wizytowe (nie zamierzam być patriotą, gdy ktoś produkuje obuwie o designie dla Stańczyka, choć ten całkiem mądry był). Mając do wyboru różne produkty podobnej jakości, ZAWSZE wybieram produkt polski, ale nigdy nie będę pompował sprzedaży bubli, które są parodią danego standardu. Jest wiele polskich marek, które szanuję i którym ufam. Mamy kilka gałęzi przemysłu, w których wymiatamy. Szkoda co prawda, że nie jest to przemysł ciężki i innowacyjność, ale istnieje pewien zakres nisz, w których zachodnia konkurencja może się przy nas cmoknąć w pompę.
Złoty środek.
P.S. Jestem jednym z tych gnomów, którzy zawsze dziękują ludziom rozdającym ulotki przed wejściem do metra. To jest ciężka praca i doskonale rozumiem, ile siły woli wymaga stanie na mrozie i rozdawanie kartek papieru przechodniom. Mógłbym co prawda wziąć ulotkę do ręki z litości dla sprzedawcy, ale wylądowałaby ona w najbliższym śmietniku. Ergo - firma nie miałaby zysku z zatrudniania rozdawcy ulotek. Ergo, firma wpierdzieliłaby mu 10x więcej takich samych ulotek, by zwiększyć jego wydajność. Ergo - ten biedny człowiek nabawiłby się choroby kręgosłupa i straciłby na osteopatach i fizjoterapeutach. Alternatywą jest nieprzyjmowanie tych skrawków papieru. Może wówczas firma pomyśli o tym, by zwiększyć jakość swoich usług, wówczas ktoś taki jak ja, uśmiechnie się, przyjmie ulotkę, przeczyta i skorzysta z usługi.
Żywność jak najbardziej, niekoniecznie marketową ale np. produkty regionalne. Akurat jeśli chodzi o jedzenie, to nie mamy się czego wstydzić.
Co do ubrań, to kupuję tylko polskie (chociaż producenci tkanin są zagraniczni).
Z alkoholi - piwo od dawna głównie polskie, z browarów rzemieślniczych.
Często ciężko się zorientować, czy dana marka jest polska, trzeba sprawdzać np. skład akcjonariatu, co jest raczej pozbawione sensu.
Tylko na polskich produktach byłoby ciężko.
z browarów rzemieślniczych
+1 dla Ciebie :)
Nestle nie jest już firmą Szwajcarską, podobnie jak inne firmy są własnością międzynarodowych funduszy.
Przy dzisiejszej globalizacji produkty "marketowe" z reguły będą należały do międzynarodowych koncernów. Gdzieś widziałem grafikę, jak niewiele firm kontroluje większość dostępnych na rynku spożywczym marek.
Pewnie Mantę ;)
Ale np. sprzęt grający i to z wyższej półki, można kupić polski http://www.wzmacniaczelampowe.pl
Pisalem ze tematem interesuje sie od pół roku. Nie wiem na jakim poziomie zyjesz ale ja nie wymieniam kompa co 6 miesięcy.
A jeśli dajmy na to chciałbyś dzisiaj kupić telewizor?
Zdecydowałbyś się? :)
http://www.krugermatz.com/pl/c/Telewizory/65
Znam tą firme i jeśli miałbym brac teraz Tv to tak, wezme na spróbowanie M&K. Ceny są w miare a jakość ocenie dopiero po jakimś czasie użytkowania.
A kruger&matz to czasem nie sprowadza z Chin tych swoich sprzętów? To samo się chyba tyczy większości innych marek polskich.
Kruger&Matz to tylko brand, tak samo jak Manta i kilka innych. Sami nic nie produkują. Zamawiają u chińczyków, każą nalepić swój znaczek i to tyle.
A jezeli ci Amerykanie z Kropli Beskidu otworza fabryke i centrum badawcze w twoim miescie, przyczyniajac sie do rozwoju i dobrobytu i dobrego wynagrdzenia dla tysiaca ludzi.
A pan prezes Zbyszek z Muszynianki, majac mentalnosc PRLowca, przytnie pensje do 5zl na godzine i wporwadzi harowe po 12h na dobe, ze matki nie beda mogly widziec swoich dzieci nawet na swieta., zeby mogl jeszcze wiecej kasy nachapac.
To tez wybierzesz "patriotycznosc"?
Sorry ale troche mi tu jedzie kaczynskim i faszyzmem, ktore wola zniszczyc kraj i wprowadzic go w biede, niz dac firma zagranicznym mozliwosc inwestycji i rozwoju w naszym kraju.
Głupota. Ja kupuję to co oferuje dobry stosunek cena/jakość. Ewentualnie patrzę na jakość, a cenę olewam (jak mam taką możliwość). To czy kasę dostają Polacy, czy ktoś inny mam w dupie. Chociaż może z żywnością jest inaczej. Ale to dlatego że lokalna może być lepsza od masowego syfu. Czyli w sumie nie kieruję się tym jaki kraj zyskuje.
Ale wiesz, że płacąc polskiemu producentowi, ten producent później pójdzie do sklepu i kupi niemieckie auto... no bo polskiego nie ma... i wyjdzie na to samo.
Nazywa się to wolny rynek.
Przede wszystkim jakość produktów. Nie ma sensu promować miernoty na siłę, w imię ideałów. Robiono to w dawnych czasach ustawowo - nazywało się to gospodarką centralnie planowaną i skończyło się wielkim, śmierdzącym klocem.
Dlatego też kupuję polskie szkło, a nie brytyjskie. Dlatego kupuję polskie owoce. Lubię polską odzież (Vistula, Wólczanka), ale nie buty wizytowe (nie zamierzam być patriotą, gdy ktoś produkuje obuwie o designie dla Stańczyka, choć ten całkiem mądry był). Mając do wyboru różne produkty podobnej jakości, ZAWSZE wybieram produkt polski, ale nigdy nie będę pompował sprzedaży bubli, które są parodią danego standardu. Jest wiele polskich marek, które szanuję i którym ufam. Mamy kilka gałęzi przemysłu, w których wymiatamy. Szkoda co prawda, że nie jest to przemysł ciężki i innowacyjność, ale istnieje pewien zakres nisz, w których zachodnia konkurencja może się przy nas cmoknąć w pompę.
Złoty środek.
P.S. Jestem jednym z tych gnomów, którzy zawsze dziękują ludziom rozdającym ulotki przed wejściem do metra. To jest ciężka praca i doskonale rozumiem, ile siły woli wymaga stanie na mrozie i rozdawanie kartek papieru przechodniom. Mógłbym co prawda wziąć ulotkę do ręki z litości dla sprzedawcy, ale wylądowałaby ona w najbliższym śmietniku. Ergo - firma nie miałaby zysku z zatrudniania rozdawcy ulotek. Ergo, firma wpierdzieliłaby mu 10x więcej takich samych ulotek, by zwiększyć jego wydajność. Ergo - ten biedny człowiek nabawiłby się choroby kręgosłupa i straciłby na osteopatach i fizjoterapeutach. Alternatywą jest nieprzyjmowanie tych skrawków papieru. Może wówczas firma pomyśli o tym, by zwiększyć jakość swoich usług, wówczas ktoś taki jak ja, uśmiechnie się, przyjmie ulotkę, przeczyta i skorzysta z usługi.
A widziałeś buty od Kielmana czy Januszkiewicza?
Cholera, mam trzymiesięczny zapas Żywca Zdroju. Idę wylewać...
Samochodem nie jeżdżę, odkąd padła mi Warszawa.
W ogóle to z pogardą patrzę na wszystko, co nie jest polskie, ewentualnie radzieckie, bo to przecież sojusznik.
W dupie to mam. Kupuje co jest dobre i nie patrzę czy to polskie czy francuskie czy niemieckie. Jak bym tak robił to połowy, rzeczy bym nie jadł nie pił itd.
A ja kupujac kieruje sie patriotyzmem lokalnym.
Bardzo lokalnym - ograniczajacym sie do moich najblizszych i mnie.
Krotko mowiac wybieram najkorzystniejszy stosunek cena/jakosc w trosce o moje finanse.
Dbanie o finanse innych pozostawiam im samym.
Zgadzam się w 100%. Jeśli muszę szczypać się z wydatkami, liczę każdy grosz i patrzę co do garnka wrzucę - to mam w dupie to, czy zarabia Janek Kowalski, czy John Smith.
Oczywiście też wolę, gdy zarobi sąsiad zza miedzy, a nie kapitalista w meloniku i z cygarem w pysku, ale wszystko ma swoje granice ;)
Naprawdę nie robi mi różnicy, czy jakimś Porshe będzie się rozbijał wąsaty Andrzej, czy wąsaty Helmut. Kupuję to co mi najbardziej pasuje bez względu na producenta, bo i tak wszyscy oni to wyzyskujące ludzi świnie.
Świnie i Helmuty to Schalke.
Polska stała się już dawno temu rynkiem zbytu dla zachodnich towarów i mało jakie produkty są już wyłącznie produkowane w Polsce.
Taki był plan Balcerowicza (napisany de facto przez Sorosa) na początku lat 90 tych! Celowe działanie, aby zlikwidować przemysł a to co zostało wyprzedać w obce ręce.
Dziś nawet nie już niema nawet typowo polskiego marketu, tylko same portugalskie biedronki, niemieckie lidle, aldi, francuskie carrefury, leclerci, angielskie tesca itd.
Zostały jeszcze osiedlowe sklepiki, które są już na wykończeniu i nie są w stanie konkurować ze szwabami i żabojadami.
"Zostały jeszcze osiedlowe sklepiki, które są już na wykończeniu i nie są w stanie konkurować ze szwabami i żabojadami."
Z takimi cenami to oczywiście, że nie będą konkurować.
ale jeszcze Polska nie zginęła
http://stokrotka.pl/nasze-sklepy/
ja kupuję to, co dobre. jeśli przy okazji jest polskie, to super. a jak nie, to trudno
mam tylko problem z nałęczowianką - lokalny patriotyzm czy zdrada narodowa?
Aż chce mi się wkleić własny wątek
https://www.gry-online.pl/forum/takie-te-duze-sklepy-i-sieci-zle/zbd45c92
mam tylko problem z nałęczowianką - lokalny patriotyzm czy zdrada narodowa?
+1
Znaczy w sumie to nie mam problemu, bo to chyba jedyna woda, którą w pełni toleruję ;)
W granicach rozsądku, jeśli jest do wyboru towar, o którym wiem, że pochodzi od polskiego producenta i wiem, że ów producent nie jest Januszem-wyzyskiwaczem to raczej preferuję taki towar.
Jako że w większości przypadków nie jestem pewien czy ten polskobrzmiący produkt jest polski, to kieruję się jakością.
Uprawiam patriotyzm gospodarczy, tzn. mając do wyboru równorzędne produkty, zwykle wybiorę polskie.
Ale kupowanie telewizora od Manta Multimedia, to jest gimbopatriotyzm gospodarczy, ogarnij się mordo.
Najlepszy jest polski biznesowy lokalny patriotyzm male firmy co zatrudniaja ludzi na smieciowych umowach lub najnizsza krajowa + reszta pod stolem :) Skutki tego coraz bardziej widac mlodzi i wykfalifikowani uciekaja z kraju, a ich miejsce zajmuja ukraincy , ciekawie bedzie za kilka lat :P
Ja staram zawsze kupować od polskich firm, tylko wnerwia mnie gdy widzę, że 95% rzeczy i tak ma wygrawerowane MADE IN CHINA. Irytujące, ale lepiej żeby polak zarobił na pośrednictwie, niż niemiec. Kolejna sprawa, to gdy zwraca się uwagę na takie rzeczy, to dopiero wtedy wychodzi jak mało produktów jest naszych i trzeba się natrudzić, by znaleźć coś "naszego", co dopiero mówić o konkurencyjności, albo produkcji na terenie polski. Takie czasy, wszyscy handlują, chińczyki produkują.
Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić p. Balcerowicza oraz Sorosa jak to już ktoś wspomniał wyżej.
Co ma Sorosz i Balcerowicz do niewolniczej gospodarki Chin to za Chiny nie mogę pojąć.
Nie jestem patriotą pod żadnym względem. Najpierw niech kraj mi da powody do bycia nim. To że się tu urodziłem, nie oznacza że mam kochać ten kraj. Najpierw niech da mi powody do tego. Podobnie jak z kochaniem rodzica alkoholika, który bije własne dzieci (Polska to właśnie taki rodzic alkoholik).
Moje serce tam gdzie się dobrze czuję, a nie tam gdzie urodziłem.
Co do zakupów. Kupuję dobre produkty, nie patrząc na to gdzie to wyprodukowano. Znajdę dobry polski produkt? Kupię. Ale nie mam zamiaru kupywać jakiegoś gó*na tylko dlatego że jest polskie.
Matko, czytam i nie mogę uwierzyć. Retoryka człowieka niedoświadczonego, który za granicą nigdy nie mieszkał. A co mają powiedzieć ludzie w krajach, w których jest większa bieda, albo są działania wojenne? Ciekawe czy pod zaborami też by było Ci lepiej, chociaż pewnie zostałbyś kolaborantem, skoro Ci wszystko jedno i liczy się wygoda.
Za granicą mieszkałem, do polski wróciłem myśląc że coś się zmienił. Niestety ale wciąż nie jest to miejsce do życia. A co złego jest w tym że liczy się dla mnie wygoda? Chcę przeżyć życie, a nie wegetować. Polska mi tylko rzuca kłody pod nogi, a Polacy jeszcze bardziej utrudniają życie tu.
Tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia gospodarczego czy kupujesz polski produkt, czy zagraniczny, bo nie naciskasz nigdy w przycisku w transporterze StarTrekowy i nagle ci się produkt materializuje, za nim go dostaniesz zarabia wiele firm płacąc dla swoich polskich pracowników: magazynowanie, dostawa, pakowanie, forma opakowania, nalepki, instrukcje, koszty pośrednie, marża, itd. do tego podatek i VAT.
Myślałem, że już minęła ta śmieszna moda na patriotycznego konsumenta (dumna i śmieszna nazwa).
Podniosłe hasełka podniosłymi hasełkami, ale w brzuchu burczy to zapewniam, że patriotyzm na dalszy plan schodzi i liczy się cena.
To samo z jakością produktów. Nie wiem, skąd to przekonanie o dobrej jakości polskiego producenta. Ciuchy polskich producentów są tragiczne, ostatnio buty pewnej firemki na "R" poszły do reklamacji. Skóra, bajery, prawie 4 stówki i po 1,5 miesiąca trzeba było reklamację złożyć.
Lepiej kupować tylko produkty zagraniczne. Zamiast firm Polskich, które rozwijając się mogłyby otwierać w Polsce biura projektowe i zatrudniać wyżej wykwalifikowaną kadrę w Polsce, a prostsze i słabiej płatne etaty przesuwać na wschód, firmy zagraniczne zrobią to u siebie, a u nas powstaną kolejne montownie. Wtedy za zagraniczne pieniądze kupimy zagraniczne produkty, dotacje z UE pójdą na kontrakty z zagranicznymi firmami i maszyny/oprzyrządowanie zagraniczne. Do tego prędzej czy później dojdzie swobody obrót gruntów i po kilku dziesięcioleciach zdziwisz się, że wszędzie dookoła pełno niemców, francuzów itd. bo do nich należy ziemia i wszystkie bardziej znaczące zakłady.
Zamiast firm Polskich, które rozwijając się mogłyby otwierać w Polsce biura projektowe i zatrudniać wyżej wykwalifikowaną kadrę w Polsce
I sądzisz, że taki oddział w Polsce to nie będzie biuro, a "wykwalifikowaną kadrę" to sobie wezmą od siebie z kraju? Co Ty gadasz w ogóle. Jeżeli otworzą oddział w Polsce to jasne, że zatrudnią polskiego pracownika. Mają specjalnie ziomków sprowadzać z zagranicy?
a u nas powstaną kolejne montownie
Nawet jeśli - kolejne miejsca pracy. Nawet montownia potrzebuje kadry kierowniczej. To takie złe?
Do tego prędzej czy później dojdzie swobody obrót gruntów
Gdyby ciocia miała wąsy by była wujkiem.
bo do nich należy ziemia i wszystkie bardziej znaczące zakłady.
O tak, jeszcze masoni, NWO i TE ZŁE MUSLIMY. Co to za teorie? Handel zagraniczny jest po prostu opłacalny. Jeżeli polski przemysł jest nierentowny, to wszyscy mamy się składać, bo polskie? Jeżeli coś nie potrafi zarobić na siebie to upada, prawa rynku i kapitalizm. Po co dopłacać do czegoś, byleby tylko polskie było, skoro zagraniczne jest to samo, tańsze, a nie trzeba utrzymywać? Biznes.
A dla mnie w ogóle idea kraju w obecnych czasach nie ma już większego znaczenia, podobnie jak to skąd jest producent i czy kupię na Amazonie czy w sklepiku na rogu. I tak towary składają się z n-części i każda najprawdopodobniej pochodzi z innej części świata i była obrabiania, produkowana czy transportowana przez ludzi różnej rasy i narodowości. Tak samo w kontekście kraju – imho idea państwa się dewaluuje, podobnie jak kiedyś idea plemiona. W dobie globalnej gospodarki, wymiany handlowej, otwartych granic i prawa międzynarodowego zamykanie się izolatce z napisem POLSKA i wara mi, jest mentalnym cofaniem się w rozwoju.
Co wy macie z tymi butami na R?
Fakt, że ja akurat kupiłem na lato delikatne, cieniutkie buty firmy na C... ale też polskie. No i przez trzy miesiące póki co się nie rozleciały i nie wyglądają, jakby się miały rozlecieć.
Chociaż jak już mówimy o tym co dobre... ani firma na R, ani na B, ani na C, ani na W - wszystkie z POLSKI, gdzie mimo wszystko są MROŹNE ZIMY! - nie ma w ofercie ANI JEDNYCH CIEPŁYCH ZIMOWYCH BUTÓW! Sic!
Chcąc kupić coś rok temu tak, by przymierzyć to w sklepie, w cenach niższych niż te Ecco czy innych lepszych marek, musiałem kupić dwie pary zimowych butów U NIEMCA (który strasznie obniżył loty i już tylko jedna z dwóch marek własnych oferuje coś fajnego, i tylko na zimę, bo na lato to zabójstwo ze sztucznym materiałem i plastikiem).
Jakość gorsza niż marki premium, ale dają radę, wyglądają przy tym DOBRZE.
I SĄ K....A CIEPŁE!
Polacy, produkujcie buty na zimę, a nie buty z wyglądu kozaki, a ocieplone jak fikuśne sztyblety na wczesną jesień!
Ogólnie rzeczy z firemki na "R" są słabej jakości o czym mówili moi znajomi. Ja przed tymi teoriami kupiłem buty, machnąłem ręką, bo "pewnie gadają" i zanim się obejrzałem już składałem wniosek o reklamację.
W dobie globalnej gospodarki, wymiany handlowej, otwartych granic i prawa międzynarodowego zamykanie się izolatce z napisem POLSKA i wara mi, jest mentalnym cofaniem się w rozwoju.
To takie same smutki jak twierdzenia niektorych jakoby kapital nie mial narodowosci. Z punktu widzenia bogactwa narodow to czy my kupujemy innych czy inni nasze ma olbrzymie znaczenie. I tak, przyslowiowy ołówek Friedmana powstal przy kooperacji ludzi z calego swiata, ale najwiecej kasy zarabia ten co wytwarza produkt finalny, a nie ten co dostarcza polprodukty czy magazyn.
Podpisuję się pod tym. Przyznam co prawda, że mnie też marzyłby się świat bez barier, zupełnie wolny handel itd. itp., ale to się po prostu nie stanie. Praktycznie wszystkie zachodnie gospodarki mają mechanizmy ochrony swoich rynków, a przynajmniej starają się je egzekwować, bo nie zawsze (czasem nawet na szczęście) się to udaje. Ostatnio sami Niemcy wpadli w pewną rozterkę, bo Chińczycy wykupują en masse ich firmy. Taka ironia losu, że kiedyś fabryki były w Chinach, a prezes w Niemczech/Szwajcarii, a teraz istnieje ryzyko, że będzie na odwrót ;). To się już dzieje z niektórymi lubianymi przeze mnie markami.
Ba, nawet Polacy skupili kilka tysięcy takich przedsiębiorstw. Niemcom się to generalnie nie podoba.
Kolejny przykład na ochronę rynków - żeby znaleźć zagraniczne sieci marketów w okolicach Paryża, trzeba rypać się pociągiem daleko na przedmieścia. Wszystko to, w czym Francuzi sami konkurują, wypychane jest jak najdalej poza centrum. Do Ikei trzeba rąbać się z godzinę, podczas gdy w centrum Paryża, dostępny jest wyłącznie francuski odpowiednik, który sprzedaje meble ulepione z kupy.
Co innego zagraniczne produkty luksusowe. Tutaj oczywiście stawia się - słusznie - na jakość i prestiż zagranicznej marki.
Na co dzień występuje po prostu przeciąganie liny pomiędzy rządami i korporacjami. Ze dwa lata temu oglądałem na kanale Planete (jak wiemy, jest to francuska stacja) dokument poświęcony gorzkim żalom Francuzów pod adresem H&M. Przedstawili tam tę markę jako potwora, który wykorzystuje tanią siłę roboczą, zjada dzieci i za każdym razem, gdy rząd próbuje ich opodatkować, by nieco kasy zostało we Francji, pakują wszystko w koszty lub zmieniają pośredników... a następnie cały ich zysk odprowadzany jest do Szwecji. No skandal, jak oni mogą. Ladacznicy! Oczywiście program napomknął o tym, że te potwory mają jakąś filię w Łodzi i że z równą elegancją rypią i nas!
Program ma zapewne skłonić widza do wyrobienia sobie negatywnej opinii o marce, jakby Francuzi sami zapomnieli, że ich własne korporacje stosują identyczne sztuczki w wielu krajach świata. Tak się po prostu dzieje. Tak wygląda rzeczywistość.
Patrząc na to z nieco dalszej perspektywy. W trakcie, gdy my siedzieliśmy daleko za ścianą, zachodni przedsiębiorcy zaliczali swoje wzloty i upadki na rynkach. Stworzyli wielkie, prężne działające przedsiębiorstwa, które teraz ściągają im zysk. Polska jest dla nich chłonnym rynkiem, bo my po prostu potrzebujemy ich produktów. Ba, potrzebujemy nawet tych ich miejsc pracy. Dlatego przychodzi taki Vojcwagen i ma praktycznie w kieszeni grant rządowy i darmową ziemię. Zatrudni z tysiąc osób i wszyscy będą szczęśliwi. Vojcwagen dostanie przy tym ulgi, zaś 1000 drobnych polskich pracodawców będzie się musiało borykać z przyjemnościami polskiej skarbówki. Dlatego doceniam DOBRE polskie produkty. Nie przeszkadza mi to, że w tych firmach siedzą tacy sami Janusze Tracze, jak w zachodnich korpo, bo dobra gospodarka to oręż w rękach kraju.
Rządy i lobbyści oczywiście walczą o swoje i każdy chce coś zyskać na regulacjach. W praktyce mamy do czynienia z takim wyścigiem zbrojeń, gdzie zachodnie gospodarki robią sobie nawzajem prezenty, próbują regulować, zasilać budżet, a firmy wynajmują lobbystów lub szukają luk prawnych, by tak się nie stało :). I my w tym wyścigu zbrojeń jesteśmy jeszcze daleeko w tyle.
Nie zamierzam narzekać. Z punktu widzenia konsumenta, fajnie, że mogę sobie iść do francuskiego Carrefour w Wawie i kupić ICH Camembert. Bezproblemowo zdobyć japońską elektronikę itd. Życzyłbym sobie jednak, żeby w dłuższej perspektywie, nasza gospodarka również stała się konkurencyjna w istotnych dziedzinach. Polacy mogą na tym wyłącznie skorzystać. Swoją drogą "moda" na patriotyzm ekonomiczny może mieć nieoczekiwane, pozytywne konsekwencje. Wiele zachodnich sieci handlowych (dla przykładu), stara się promować właśnie lokalnie wyrabiane produkty. Oczywiście mają z tego zysk i niech mają, ale zawsze jest to dodatkowe wsparcie dla przedsiębiorców, którzy ich zaopatrują.
r_ADM - no widzisz, a dla mnie z tym kapitałem i ochroną wartości danego kraju to też taka bajka. Bo obecnie za krajowym producentem stoi zazwyczaj kilku cichych udziałowców, funduszy kapitałowych czy konsorcjów z całego świata i to oni koszą kasę. A jak nie to, to kilku konkretnych kolesi, którzy pakują zarobioną kasę w Szwajcarskich bankach czy na Kajmanach i całe to pitolenie o kraju można se w buty włożyć. Kraj to taki mentalny beton.
Co do naszej gospodarki i produktów. 25 lat temu nasza produkująca shit i generalnie zgnojona przez PRL gospodarka, na dodatek z mentalnością "Czy się stoi, czy się leży… się należy" zderzyła się z zachodem, który nie ma co ukrywać, w 90% produkował produkty lepszej jakości za niższą kasę. Sami wybraliśmy co kupować. Ale to nie jest tak, że nikomu się nie udało, powstały takie firmy jak np. Fideltronik, które potrafiły odnaleźć się w nowych realiach.
Łosiu ---> Z mojej strony będzie to próba zgodzenia się z tym co piszesz, ale też w pewnym sensie polemiki.
Choćbyś nie wiem jak się starał, to nie zmusisz ludzi do dzielenia się z innymi, szanowania ich poglądów czy ich samych. Nie mówię o jednostkach, tylko o masie. Dlatego też niezmiernie ciężko będzie wyzbyć się narodowych korzeni i przekonać ludzi, że nie muszą myśleć w kategoriach państwa, czyli wspólnoty.
Już taka natura ludzka, że lubimy się wyróżniać. Lubimy być piękni, podziwiani, obdarzani uwagą, być oryginalni i wyjątkowi, a także grupować się wokół pewnych wartości, symboli, etc.
Lubimy gejów, bo to trendy, ale dalej śmiejemy się z blondynek i policjantów. Patrzymy łaskawym okiem na murzynów czy arabów, ale jak robią dzieci naszym kobietom, to uważamy je za gorsze, że śmiały spojrzeć na innego, a co dopiero mieć z nim dziecko. Krzyczymy 'ty głupia suko!' na starszą panią, która na codzień jest bardzo miła i pomocna, ale akurat teraz zajechała nam drogę.
Do czego zmierzam? Ano do tego, że choćby nie wiem jak będziemy próbować być tolerancyjni, otwarci, światowi i obyci, to zawsze prędzej czy później, wyjdzie z nas burak, czyli nasza natura. Polubisz gejów i lesbijki, to w ich miejsce (do nielubienia) znajdziesz sobie Januszy i Grażyny. Pokochasz imigrantów, to znienawidzisz ich przeciwników.
I tak to się kręci od 'początku świata' - nośne hasła, igrzyska i chleb dla motłochu, a na końcu zawsze liczy się kasa, władza i chwała.
Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić p. Balcerowicza oraz Sorosa jak to już ktoś wspomniał wyżej.
Bez Pana Balcerowicza to byś wpierdzielał do bułki nasz dumny polski ocet.
Z Panem Balcerowiczem masz do wyboru 50 rodzajów soków i 50 rodzajów napojów gazowanych.
No, ale co kto lubi.