Witam.
Mam pytanie odnośnie fabuły serii Bioshock. A mianowicie, jesli nie grałem w żadne części tej serii, a zagram w Bioshock Infinite, połapię się o co chodzi w fabule? Wszystkie części są ze sobą fabularnie połączone czy raczej nie? Z góry dziękuje za odpowiedź!
Są nawiązania - warto zagrać we wcześniejsze części. Głównie właśnie dla fabuły - gra od strony mechaniki to dno w każdej odsłonie.
Grać można, ale nie znając poprzedniej wizji twórców i zasad panujących w Rapture, trudniej będzie zrozumieć co tak naprawdę dzieje się w Columbii.
Infinite mocno zazębia się z poprzednimi częściami i dlatego warto zacząć od początku. Tym bardziej, że pierwsza część jest od tej ostatniej o wiele lepsza.
Owszem, Infinite to rzeczywiście dość słaba gra. Jedynym godnym "chronologicznym quasi-następcą" HL2, był właśnie pierwszy Bioshock (oraz S.T.A.L.K.E.R. - wydany w tym samym roku), od tamtej pory prawdopodobnie żaden fps mu nie dorównał (a już na pewno nie robi tego Infinite).
Dziś na YT obejrzałem kilkanaście minut gp z Infinite i miałem zadać to samo pytanie. Straszliwie naćkane mnóstwo "ulepszeń" postaci i innych duperel. Naprawdę taka kicha ?! W poprzednie tez nie grałem.
@JÓZEK2
Będziesz miał jasne porównanie dopiero jak zagrasz (koniecznie chronologicznie właśnie). Ulepszenia (?) to nie problem, zdaje się, że większości graczy nie odpowiadał właściwie brak dusznego, klaustrofobicznego klimatu z "jedynki". Mnie dobiła bełkotliwa, pseudofilozoficzna i przeintelektualizowana fabuła. Do tego dochodzi spieprzona mechanika strzelania, każda broń zachowuje się tak samo, brak jej feelingu i powera jaki towarzyszył spluwom chociażby w Rage'u. W pierwszym Bioshocku nie było to aż tak odczuwalne, a fabuła i klimat urywały jak na tamte czasy dupę...
PS. W Bioshocku postaci też było sporo, ale poznawało się je przede wszystkim przez osobiste nagrania. Jeżeli spotykało się je później, to albo w postaci jakby mini-bossów, albo zwyczajnie jako trupy (tak, zupełnie martwe). Do Rapture dostawaliśmy się już po buncie/katastrofie, natomiast do Columbii trafiamy przed. Stąd niejako konieczność wprowadzenia do fabuły większej ilości postaci, w końcu to nadal żyjące miasto.
Józek
Jak już musisz grać w to coś to ustaw sobie najniższy poziom trudności, w przeciwnym wypadku po prostu się zanudzisz. Często chwalona fabuła też jest bardzo słaba. Jedyny plus tej gry to postać Elizabeth.
No i to słabe zakończenie...
spoiler start
Światy równoległe? Serio? Na nic lepszego ich nie stać?
spoiler stop
Słaba gra, ale 9,5 w recenzji na GOLu wpadło.
Lol bez przesady. Każda część, to gry dobre przy których można się dobrze bawić.
@Bezi2598
spoiler start
Równie dobrze mógłby to być jakikolwiek aspekt teorii kwantowej, poszukiwania tajemnej Marchwii Zniszczenia, albo alternatywny świat atomowych zombie-kucyków. Tematyka jest bez znaczenia. Chodzi o to jak to zostało przedstawione i zrealizowane, wyszło słabo, a szkoda.
spoiler stop
@meelosh
Tak to jest, krytycy krytykują mało skrycie, a fani wielbią pod niebiosa (i na odwrót). W ogóle to ciężko jest jednoznacznie tą grę ocenić, w końcu nie jest to totalny crap. Są tam przecież elementy które zostały zrealizowane bardzo dobrze.
@DanuelX
Niby tak, ale jakoś dla mnie i sporej części innych graczy Infinite nie wytrzymuje porównania z "jedynką". Broń Boże nie chodzi tu o kwestie sentymentalne. Goście być może mieli zacne pomysły i (co widać) cholernie się nataryli. Szkoda, że to wszystko jest po prostu przekombinowane. Tego problemu jakoś nie ma z na przykład z nowym Wolfem, to po prostu dobra gra i trochę trudno z tym dyskutować. Nie słyszałem żeby w przypadku nowego Blazkovitza ktoś (lub jakaś grupa), miał permanentny ból dupy że coś tam nie gra tak jak powinno...
Lol bez przesady. Każda część, to gry dobre przy których można się dobrze bawić.
Taa, szczególnie jak ktoś jest masochistą i lubi grać w gry z tak słabym gameplayem.