Alkohol jest szkodliwy w każdej ilości ale jak wiemy Polska to kraj moczymord i pijaczyn, i niektórych trzeba edukować, że piwo to też alkohol. Nie ma czegoś takiego jak rozsądna ilość alkoholu czy odpowiedzialne picie, tak samo jak nie ma jazdy szybkiej ale bezpiecznej. Te kretynizmy wymyślają ułomni aby relatywizować swoje idiotyczne zachowania.
https://www.youtube.com/watch?v=ZghikLzzZEs
Przy narkotykach ludzie też się socjalizują, będzie więc je również polecał i uznawał to za "benefit"?
Prawda jest taka że spora część Polaków to pijacy, którzy nadużywają alkohol
Jeszcze gdyby on był dobry w smaku, ale nie
Ja swoje w życiu wypiłem, ale zawsze do towarzystwa, nie smakują mi napoje alkoholowe, a od kilku lat mam okazje do picia z 1-2 razy do roku, bo obowiązki, dzieci, samochodem itd. Nazwałbym się ostatnią osobą, która ma problemy z alkoholem.
Ale jak patrzę np. na środowisko moich kolegów, to bardzo długo mi zajęło zrozumienie, że "hehe, no pijemy, bo jesteśmy studentami", a potem "no tak, jak tu spędzać czas bez alkoholu" pozmieniało mi ich w dobrze funkcjonujących alkoholików. Myślę, że wielu moich znajomych chleje dużo, regularnie i nie umie spędzać czasu bez alkoholu, nawet pomimo karier itd., co chyba jest już alkoholizmem.
Kiedyś też miałem partnerkę, której całkiem cywilizowani, obyci itd. rodzice co tydzień w piątek odpalali wrotki i to był praktycznie maraton elitarnego chlania do telewizora i narzekania na Kaczyńskiego. Skoro tak to wyglądało co tydzień, to moim zdaniem to też już był alkoholizm.
Nie znam nikogo z grupy jureczków co sobie kupują 12 + 12 browarów w Biedronce, ale podejrzewam, że tu problem też jest niestety podobny.
Mamy więc zaskakująco dużo nieoczywistych obszarów, w których Polacy nie potrafią obyć się bez alkoholu, ale są w stanie funkcjonować na jakimś tam poziomie.
Mam ponadto wrażenie, że alkohol staje się ostatnio trochę niemodny. Niestety spora część społeczeństwa sięga po narkotyki.
Alkohol jest szkodliwy w każdej ilości, gdyż jest dla naszego organizmu trucizną. Nawet łyk piwa zabija komórki w mózgu.
Jakoś półtorej roku temu, (czy może dwa lata) po grubym przekroczeniu czterdziestki (i widocznym spadku kondycji), przestałem wgle pić (drinkowałem w KAŻDY weekend lub wolne dni), i przemyślenia mam takie:
- śpię jak dziecko, wcześniej miałem płytki sen i wgle się nie wysypiałem,
- poprawiona kondycja (cały czas rower lub bieganie i widzę efekt odstawienia),
- nastrój/nastawienie chyba bez zmian, ale raczej na plus,
- alko pomaga się wyluzować, zrzucić napięcie - teraz trzeba sobie radzić inaczej,
- trudny był oczywiście pierwszy okres, potem już poszło lekko.
Ergo: Z miesięcznego "chelenge" wyszedł mi długoterminowy test - alko mi nie brakuje, fizycznie i psychicznie czuję się bardzo dobrze (ale nie są to jakieś rewelacyjne efekty - aczkolwiek trzeba wiedzieć, że prawie 20 lat uprawiam hobbistycznie bieganie/rower - wiec organizm mam dostosowany do wysiłków). Kiedyś potrafiłem w piątek wypić prawie butelkę (drinki) i rano iść biegać. No ale to było 10 lat temu ;)
Problem jest tylko kiedy zaczynają się upały a ja np. machnę 70 km na rowerze czy zrobię dychę biegając - wtedy wrzucę czasem zerówkę piwo bo mnie dobrze nawadnia.
Podsumowując - alko jest przereklamowane, bez niego da się żyć i człowiek ma większe poczucie wolności.
Ktoś tu wspomniał o filmach - dopiero teraz widzę, jak się reklamuje alkohol w serialach i innych produkcjach. Tam co drugi "twardziel" doi te drinki jeden za drugim - i oczywiście rzadko kiedy pokazywane są jakieś negatywne efekty takiego picia.
Rzuciłem palenie, rzuciłem jedzenie śmieciowego żarcia w postaci chipsów, teraz doszedł alkohol.
Alkohol jest demonizowany z jednego prostego powodu. Jak idziesz zapalić to nikomu potężna krzywda się nie dzieje, ale jeżeli wraca chłop nabombany do domu i bije żonę i dzieci albo im śmiercią grozi to w efekcie picie jednej osoby potrafi zniszczyć życie całej rodzinie. Potem takie dziecko już jest odmienione na całą resztę życia. Nie pytajcie skąd wiem. Papierosy też są złe, ale raczej tak rodzin nie rozwalają.
Ja też nie zauważyłem żeby był demonizowany. Powiedziałbym raczej, że wciąż jest niestety na odwrót. Ubolewam nad tym, pomimo, że sam lubię sobie od czasu do czasu wypić jedno czy dwa piwka. :) A co do wpływu na zdrowie, to jak ze wszystkim zapewne zależy to od częstotliwości oraz ilości. Lampka wino czy piwo raz na parę dni pewnie jeszcze nikomu nie zaszkodziły, no a przynajmniej nie bardziej, niż pierdyliardy innych czynników, które są obecne w naszym życiu na codzień.
Tym samym wychodzi na to , że dużo gorszym zagrożeniem dla nas jest nadmierne spożycie cukrów prostych, brak aktywności fizycznej, brak odpowiedniego snu niż alkohol.
To, że coś jest większym zagrożeniem to nie znaczy, że to drugie jest dobre. Zwłaszcza, że negatywne skutki spożywania alkoholu zdecydowanie wykraczają poza stricte stan naszego zdrowia, więc nie da się tego miarodajnie porównać. ;) Poza tym mam wrażenie, że alkohol w pewnym sensie napędza te wymienione czynniki. Wbrew pozorom na pewno pogarsza jakość snu, a o aktywność fizyczną będąc pod wpływem albo na kacu też raczej ciężko. Alkohol rozleniwia.
P.S.
Picie do upadłego, tak jak to robią niektórzy na imprezach, jest obrzydliwe. Generalnie stan "wstawienia" jest dosyć obleśny, pod wieloma względami.
Co ciekawe benefity związane z piciem alkoholu w towarzystwie przewyższają minusy które wynikają z truciem naszego organizmu etanolem.
Artykul jeden: alkohol skraca zycie
Artykul dwa: socjalizowanie przy alkoholu moze byc lepsze niz bez
Maverick wyciaga wnioski: picie alkoholu ma wiecej plusow niz minusow! Jesli to jest to twoje "wlaczone myslenie" po wylaczeniu TV, to lepiej wroc do TV. A mowiac po ludzku: dopoki nie bedzie jednego badania laczacego oba powyzsze, do tego czasu twoje wnioski sa co najwyzej wrozeniem z fusów i "chlopskim rozumem".
Ja mam wrażenie że jest w drugą stronę, jak idziesz na jakieś większe imprezy (czy to wesele/czy "okrągłe" urodziny/czy event firmowy) to ludzie krzywiej patrzą na abstynentów niż na tych którzy wypili tyle że mają problem trafić w drzwi prowadzące do kibla. Niektórym to w ogóle do łba nie dociera że ktoś może żyć na trzeźwo, mam gościa w pracy który co roku pyta się czy mi polać i co roku jest tak samo zdziwiony jak mu mówię że nie piję pod 5/6/7 lat.
Nie sądzę jak niektórzy alarmiści że wypicie 2 piw przy grillu sprawi że IQ spadnie o 15 a umrzesz o 3 lata wcześniej, ale jedno jest pewne - z chlania nie wynika absolutnie nic dobrego. W najlepszym przypadku jest to stosunkowo drogi nawyk który tymczasowo ogłupia i bardzo źle wpływa na procesy regeneracyjne (absolutnie masakruje jakość snu), w najgorszym wektor do wielkich życiowych tragedii (które 'widziałem' na własne oczy).
Mieszkałem kiedyś obok sklepu "hurtownia napojów" i jak szedłem na autobus na studia to często zahaczałem kupić sobie coś do jedzenia/picia - ilość ekip budowlańców etc. która podjeżdżała o 6 rano i zaczynała dzień od kupna 4-paka (i małpki) była zatrważająca. No ale żyjemy w kraju gdzie ludzie NIERONICZNIE odpowiadali w ankiecie że piwo to nie alkohol.
Jak pijecie z żoną lampkę wina dzień w dzień do obiadu to warto zdawać sobie sprawę że stąpacie po cienkim lodzie, tak się często to zaczyna - teraz przy obiedzie, później przy obiedzie i czasem jak leci coś fajnego w TV (albo wkurzył mąż, albo głowa boli, albo po prostu mam smaczek), a za pół roku jest się funkcjonującym alkoholikiem który w ciągu dnia potrafi obalić butelkę, żyje na lekkiej bani która jest podtrzymywana większość dnia. Żul Mietek który się tarza pod monopolowym to jest generalnie mały odsetek alkoholików.
Ale podsumowując: piłem (zazwyczaj w lato po aktywnym dniu, nigdy dużo, "odcinkę" w życiu miałem dosłownie 2 razy), przestałem. Świetna decyzja, zostaje więcej w portfelu, nie muszę "ogarniać transportu" po imprezach, nie mam dni zrujnowanych kacem, a efektów negatywnych nie odnotowałem. Więc po co miałbym wracać?
Nie wiem o jakiej demonizacji mówimy skoro dalej nie bez powodu ciążą nad nami stereotypy pijaków. Wśród młodszych pokoleń może i faktycznie już nie ma takiej ciągnąty do alko, ale wśród ludzi 50+ dalej panuje jakieś dziwne przekonanie, że bez nachlania się na umór to nie ma spotkania i nie ma zabawy.
Patrząc na szkody jakie wyrządza w naszym społeczeństwie, to zdecydowanie za mało. Od reklam alkoholu, po piękne butelki ustawiane w sklepach w eksponowanych miejscach. Promocje 24 + 24, to i tak najmniejszy problem, przy tym, że alkohol da się kupić wszędzie i o każdej prawie porze.
Zakazy nie działają i nie powinno to iść tak daleko, ale zakup alkoholu IMHO powinien być bardziej utrudniony. Dodatkowo edukacja, bo jak czytam, że naukowcy to sobie tam piszą, ale ja piję dużo od 20/30 lat i nic mi się nie dzieje więc krytyka picia i ograniczenia są złe, to totalna załamka.
Ile trwa regeneracja mózgu po wypiciu alkoholu?
Wiemy, że taka regeneracja po alkoholu trwa około 6-12 tygodni dla mózgowia. Ale jeśli w okresie tej abstynencji będziemy powtarzali epizody alkoholowego upojenia, to zmiany mogą być utrwalone, czyli nieodwracalne — zaznacza neurolog. — Przewlekłe spożywanie alkoholu w końcu prowadzi do degeneracji mózgu.
"Czy alkohol jest za bardzo demonizowany?"
Mam zupełnie odwrotne zdanie. Problem z alkoholem jest taki, że on uzależnia dość powoli i małymi kroczkami.
Jeżeli natomiast dana osoba która pije tylko lampkę wina do obiady, czy pije piwko do kolacji itp. nie jest w stanie sobie wyobrazić np. że już nigdy alkoholu nie wypije, znaczy że jest uzależniona.
Rozładowywanie stresu za pomocą alkoholu, jest też błędnym kołem. Bo jak na samym początku rozładowanie stresu było dość naturalne, tak po pewnym czasie stres jest wywoływany przez alkohol, a dokładniej jego braku i domaganie się przez organizm "rozładowania". Miałem tak i od momentu kiedy przestałem pić, nagle zacząłem mieć mniej stresów.
Rok temu taki były statystyki odnośnie pijanych kierowców: "W 2024 roku nietrzeźwi sprawcy spowodowali 1460 wypadków (6,8% ogółu), w których zginęło 211 osób, a 1 653 zostały ranne. "
Ciężko, żeby takie statystyki nie powodowały demonizowania alkoholu.
Wręcz przeciwnie - traktujemy go jak coś absolutnie zwyczajnego, wręcz obowiązkowego przy świętowaniu czy nawet "rozwiązywaniu problemów". A przecież to jedna z najgroźniejszych substancji psychoaktywnych: uzależnia, niszczy zdrowie, rujnuje relacje, przyczynia się do przemocy domowej, wypadków drogowych, depresji. Moim zdaniem alkohol powinien być ograniczany znacznie bardziej niż obecnie. Nie w sensie totalnych zakazów, ale np. poprzez wycofanie reklam, ograniczenie dostępności, ostrzejsze limity sprzedaży czy kampanie edukacyjne.
Śledzę sobie różne badania i najbardziej kontrowersyjne na przestrzeni lat dotyczą alkoholu i jego wpływu na ludzki organizm.
Jeszcze w 2020 roku umiarkowane picie alkoholu było korelowane z dłuższym życiem.
Teraz najnowsze badania sugerują, że picie alkoholu w zależności od ilości skraca jednak życie od 6 miesięcy do kilku lat.
Co ciekawe benefity związane z piciem alkoholu w towarzystwie przewyższają minusy które wynikają z truciem naszego organizmu etanolem.
Tym samym wychodzi na to , że dużo gorszym zagrożeniem dla nas jest nadmierne spożycie cukrów prostych, brak aktywności fizycznej, brak odpowiedniego snu niż alkohol.
Ja osobiście żyłem z takim przeświadczeniem, że alko to zło i do 30 roku go nie tykałem, nawet na jakichś imprezach okolicznościowych piłem wodę czy kawę.
Dzisiaj do obiadu z żoną pijemy czerwone wytrwane wino.
Jak Wy postrzegacie alkohol i czy w ogóle pijecie?
https://www.nature.com/articles/s41598-024-73333-8
https://www.psychologicalscience.org/news/releases/moderate-doses-of-alcohol-increase-social-bonding-in-groups.html#:~:text=A%20new%20study%20led%20by%20University%20of%20Pittsburgh,bonding%20and%20relieve%20negative%20emotions%20among%20those%20drinking.
Życie jest szkodliwe, nieuchronnie prowadzi do śmierci.
Sam alkohol, jeśli chodzi o aspekty zdrowotne, faktycznie jest ostatnio demonizowany tak samo jak cukry, słodycze albo mięso w kręgach vege. Ot, wątpliwe badania głównie dla granatów. Pamiętam, jak kiedyś demonizowano jajka (cholesterol). Teraz są bardzo zdrowe. :)
Małpka z rana tak codziennie to uzależnienie? Po prostu chcę wyluzować przed pracą i dlatego kupuję.
Powinien być demonizowany bardziej. Każda ilość jest szkodliwa, a jest to też najbardziej destrukcyjna używka na świecie, chyba nawet wygrywa ze heroiną (pod kątem wpływu społecznego, nie stricte szkodliwości dla organizmu).
Oczywiście, że tona cukru, brak ruchu czy snu jest gorszy od lampki wina obiadu.
Tak samo jak kawałek ciasta raz w tygodniu jest lepszy od tony alkoholu, braku snu czy ruchu ;)
https://stopuzaleznieniom.pl/artykuly/fakty-o-alkoholu/who-zadna-ilosc-alkoholu-nie-jest-zdrowa-dla-zdrowia/
https://madraochrona.pl/artykuly/alkohol-pociaga-za-soba-wieksze-szkody-spoleczne-niz-inne-substancje/
Podsumowując, jak sobie raz w tygodniu z żonką wypijecie po lampce-dwóch, to jest szansa, że jakoś znacząco to długości życia nie skróci, a inne czynniki będą istotniejsze. Przy winku do obiadu codziennie już na brak skutków bym nie liczył.
Co nie zmienia faktu, że mamy w Polsce kulturę picia alkoholu i powinno być to tępione, a sam alkohol również.
Ogólnie jest to typowy wątek dla osób nie pijących. Tak samo jak powstają wątki "czy palicie?", albo "jakie papierosy lubicie" paradoksalnie najchętniej biorą w nich udział osoby niepalące, które muszą się pochwalić czystymi płucami, wyjściem z nałogu i pełnym portfelem demonizując przy tym fajki. Tutaj ta sama sytuacja. Normalne osoby, które sobie od czasu do czasu coś łykną, czy zapalą nawet nie mają co w takich wątkach pisać.
Alkohol....
Wódki nigdy nie lubiłem. Rzygać mi się chce na sam zapach. Odpadają też u mnie wszystkie whisky, brandy itp. Lubię słodkie ale likiery są za słodkie i za gęste bym był w stanie to pić, podobnie miód pitny. Lubię co prawda drinki typu Sex on the Beach czy Pinacolada ale piję to tylko symbolicznie, podczas wakacyjnego urlopu.
Zdarza mi się wypić w miesiącu (ale nie w każdym) około 3, 4 lampek wina, max.
Piwo? Jasnego i tak nigdy nie lubiłem. Ogólnie przerzucam się niemal w całości na bezalkoholowe. Radlery staram się kupować 0%, piwa ciemne też. Uwielbiam Litovel Cerny Citron a ten ma wersję bezalkoholową (czy tam 0,5%). Jedyne co piję jeszcze typowo alkoholowego to Irlandzkie z browaru Krajan, ale to tylko dlatego że nie zrobili wersji bezalko.
Kiedyś lubiłem miód pitny albo piwa się napić. Za to wódkę tylko raz na ruski rok. Od paru lat nie piję w ogóle, jednak jestem zdania, że wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem i wyobraźnią.
Jestem przeciwnikiem odgórnych zakazów, bo człowiek jest wolny i ma prawo popełniać swoje błędy, nawet jeśli inni na tym cierpią. Ogólnie zakazy trącą totalitaryzmem.
Uszczęśliwianie świata na siłę zawsze przynosiło odwrotny skutek do zamierzonego.
Tak poza alkoholem to ciekawi mnie ile jecie tego cukru dziennie(bułeczek, batoników, cukiereczków,lodów i innych słodkości.
Bo według badań cukier to narkotyk i działa podobnie do etanolu tylko jego negatywny wpływ na organizm ludzki według badaczy jest jeszcze gorszy zwłaszcza, że spożywamy go 4 razy więcej w ciągu dnia niż jest zalecane, część społeczeństwa więcej niż 100 gram.
Dla porównania ludzie, którzy piją alkohol by tak się truć jak CI co trują się cukrem musieliby wypijać dziennie 8 lampek wina czy 8 piw - mam na myśli mężczyzn.
A osoba pijąca takie ilości alkoholu to już gruby żul.
https://www.news-medical.net/news/20120203/Is-sugar-as-bad-as-alcohol-and-tobacco.aspx
https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC9966020/
Więc moje pytanie jest takowe.
Ile osób tutaj uważa, że jedna lampka wina każdego dnia jest już drogą do alkoholizmu, gdzie powyższe badania, które wskazałem pokazują, że poza negatywnym wpływem etanolu, którego ilość w lampce wina jest określona przez WHO jako ilość nie wpływająca na zdrowie a wino ma też sporo plusów jednocześnie przyjmuje dziennie cukier w dawkach przekraczających wszelkie normy gdzie badania nad cukrem jasno pokazują jego zły i destrukcyjny wpływ na organizm:)
Nigdy nie spróbowałem. Jakoś mnie nie przekonuje :P.
Nie mam nic do alkoholu, ale do żałosnego zachowania ludzi po określonej jego ilości już mam całkiem spory problem.
Przerzucacie się argumentami jakby zrozumienie szkodliwości picia alkoholu miało błyskawicznie zmienić sytuację.
Rozczaruję Was, nie zmieni.
Różnorodność podatności na uzależnienie od alkoholu, fizjologicznych i kulturowych, jest tak duża, że nie można wrzucać wszystkich do jednego wora.
Tym bardziej iż w trudniejszych czasach ludzie zawsze pili więcej.
Wróciłem właśnie z wiejskiej biedronki, w której odczułem pewien rodzaj dumy, liczba gatunków alkoholi dostępnych na półkach znacznie przekracza niegdysiejsze pewexy i baltony razem wzięte kilkukrotnie. Znaczna część w atrakcyjnych promocjach na każdą kieszeń, od Malinki do Elyx Absolut. Kilkanaście gatunków whisky, rumu, ginu i innych światowych trunków.
Cały alkoholowy świat w jednym dyskocie.
Ah! Zapomniałem, alkohol to zuo!
osobiście jestem za wolnością, ALE jeśli ktoś jest alkoholikiem powinien być przymusowo poddany rehabilitacji odwykowej na koszt państwa (nas) a potem pilnowany, zanim kogoś zabije lub zaczniemy na niego płacić w formie zapomogi.
Pytanie za 100 punktów!
A WINSTON ??
Z tego co czytałem pił od rana do wieczora, facet z tego co podaje historia dobrze sobie radził z globalnymi problemami a pił dzień w dzień i żył więcej niż większość.
Nie to nie jest dowód na pozytywny wpływ alkoholu na zdrowie bo może gdyby nie pił żyłby 110 lat, ale przypadek ciekawy.
Alkohol szkodzi zdrowiu - nie szkodzi.
Wprawdzie ja sam właściwie już nie piję, to uważam, że jeśli ktoś lubi, to piwko dziennie lub lampka wina do obiadu krzywdy mu nie zrobi.
Alkohol to badziew.
Czym starszy jestem tym zamiast radości i euforii jak kiedyś wywołuje on u mnie napady złości (po latach w końcu zrozumiałem mojego dziadka alkoholika agresywnego) , i ogólny smutek z życia.
Poza tym kace są zabójcze już, latam szczać około 7 razy na jedną puszkę.
Są lepsze rzeczy. Rozumcie to zdanie jak chcecie.
BTW: ale grill bez piwa to nie grill, przy słońcu i kaszance bawi dobrze jak kiedyś
Nie rozumiem celu tego tematu. Temat stary jak świat, poruszany x razy i dalej komuś bezsensowne gadanie chce się poruszać na temat picia alkoholu.
Tak wiem że szkodliwe, ale lubię pić.
Drinki w różnych barach, najlepiej autorskie.
To zamiłowanie podziela kobita i tak sobie pijemy razem trwoniąc schedę.
I dobrze nam z tym.
Problemy trzeciego świata. Stark też lubił wypić, a uratował świat przed zagładą.
Nie wiem jak was, ale mnie od tych wszystkich dyskusji troche suszy. Sobie walnę jedno piwko zara. Na zdrowie.