Odpowiedź do wątku "Nie słucham już płyt..."
Odpowiedzi do wątku umieszczamy we właściwym wątku.
Ja też kupuję. Duuuużo rzadziej niż kiedyś, ale płyty lubię. I słuchanie całych albumów, od początku do końca.
Ilość tych gazetówek i budżetowych gold hitsów przypomina mi czasy jak stary woził ze sobą zapierdziany klaser (brandowany bodajże przez Westa) w samochodzie.
Również zbieram cedeki i winyle (bardzo powolnymi krokami zbliżam się do tego 1000 pozycji), ale jak pisałem w poprzednim wątku są one odtwarzane odświętnie (kasety już olałem bo nie mają one żadnych zalet jako nośnik). Połowę kolekcji mam zdigitalizowaną więc często już nawet nie muszę w ogóle sięgać po płytę z półki.
Jestem zbyt wygodnym zoomerem, aby nawet pomyśleć o zrezygnowaniu że streamingu gdzie dzięki nowym rekomendacjom i playlistom mogę ciągle coś odkrywać lub wracać do swoich ulubieńców.
Może nie płyta ale pewnie ciekawy temat dla ciebie. Kolejna książka od wydawcy różnych zbiorów o grach.
Ja właśnie ostatnio poczułem moc fizycznego nośnika, kiedy odkopałem parę płytek starego techno i trance'u do samochodu i naprawdę wiele z nich wpadło w ucho. Potem siadłem do komputera i musiałem się nieźle nagłowić by znaleźć je w przestrzeni internetowej. Niektórych z nich w ogóle nie znalazłem, albo nie było ich na spotifajach i jutubach.
Ale nowych płyt raczej nigdy w życiu, nie mam na czym tego słuchać. Wiem, jak padnie internet to będę udupiony, ale o ile płyty z grami i filmami jeszcze jakoś nostalgicznie szanuję (choć już od paru lat żadnej nie kupiłem), to streaming w muzyce jest zbyt wygodny.
Ja też kupuję płyty ale bardzo rzadko, a jak słucham w całości to praktycznie tylko w samochodzie. Ale w domu nie ma człowiek czasu (smutny znak obecnej gonitwy), albo co gorsza, tego czasu mu szkoda.
Płyty to najbardziej przeze mnie znienawidzony nośnik, wieczne problemy z nimi były przez kilka lat mojego dzieciństwa, na szczęście realnie to one pociagnęły tak z 10 lat i od okolic 2004 roku nie trzeba już było sobie nimi nigdy więcej głowy zawracać. Od 2012 mam komputery bez napędu DVD i nigdy potem tak naprawdę nawet przez sekundę nie miałem potrzeby z niego skorzystać.
Rozumiem w pełni postawę archiwizowania muzyki, bo się nie ufa np. kwestii streamingu lub wierzy w wybuch mas słonecznych (choć ryzyko jest na tyle małe, że ja postanawiam je ignorować), ale płyty to po prostu uciążliwość, niedogodność, problemy i zagracanie.
To i ja się pochwalę swoją kolekcją, ale to już zabrana jakiś czas temu, fan BabyMetal hehe więcej nie mam niczego innego.
Masz plusa za Najtwisza. Akceptuje ten temat.
I za Brave New World Maidenow, bo to ich najlepsza plyta, ale to juz mniej bo Najtwisz najlepszy.
Też ciągle kupuje. Widzę jednak, że jesteśmy w mniejszości. Ludzie dzisiaj jakość mają w d. I lubią zrzucać na telefon „muzę”, wbijać w uszy słuchawki i słuchać na ulicy. W ogóle zaprzeczenie „słuchania muzyki”.