Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 lutego 2014, 15:00

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Thief - restart kultowej skradanki słabszy od Dishonored - Strona 5

Wszyscy fani składanek czekali na ten dzień – król gatunku powraca. Czy Garrett wciąż jest tak intrygującą postacią w nowej grze Thief? W recenzji przenikamy mrok, by odkryć prawdę.

Nie wszystkie sceny z Thiefa tak wyglądają. Niektóre zadania podobały mi się naprawdę mocno i żałuję, że nie było ich więcej. Dobrze wspominam wizytę w domu publicznym i to wcale nie dlatego, że można w nim szpiegować klientów. Nie raz podskoczyłem na krześle błądząc po wariatkowie, gdzie świetnie wykorzystano mechanikę podglądania przez dziurkę od klucza. W ogólnym rozrachunku jest to jednak gra, której daleko do dramaturgii poprzednich odsłon, czy nawet innych współczesnych skradanek. Uczciwie dodam, że osoby, które oczekują wyzwań mogą je uzyskać we wspomnianym trybie własnym – szczegóły znajdziecie poniżej. Takie rozwiązanie wydaje się jednak sztuczne i naciągane, bo nie usuwa wielu problemów gry.

Matko jedyna, w mojej grze jest Gollum! - 2014-02-25
Matko jedyna, w mojej grze jest Gollum!

OPINIA STRANGERA – 6/10

Nowy Thief mocno mnie rozczarował i szczerze mówiąc o wiele bardziej przypadły mi do gustu niedawne próby odświeżenia serii Deus Ex i Hitman. Gra jest niestety mocno uproszczona względem swoich poprzedników, zwłaszcza w konstrukcji map, które nie są zbyt rozbudowane (daleko tu do poziomu Dishonored, a co dopiero do dwóch pierwszych odsłon cyklu, w których przemierzaliśmy prawdziwe labirynty, a na dodatek irytują częstymi loadingami. Niespecjalnie porwała mnie fabuła gry i nie jestem też fanem nowego wyglądu i głosu Garretta. Kiepskiego obrazu całości dopełnia bardzo przeciętna inteligencja komputerowych przeciwników i wrażenie, że wiele z zastosowanych nowych rozwiązań (wspinaczka, używanie koncentracji itp.) widziałem już w wielu innych grach. Nowe przygody Garretta nie są dla mnie całkowitą porażką i wykradanie drogocennych przedmiotów z najpilniej strzeżonych miejscówek nadal sprawiało mi pewną przyjemność, ale nie jest to taki powrót po latach jakiego oczekiwałbym od mistrza złodziei.

Dodam tylko parę słów o oprawie audiowizualnej i technicznej kondycji. Graficznie Thief podoba mi się bardzo, gdyby nie jeden detal – gra jest potwornie jasna, co z jednej strony utrudnia intuicyjne rozpoznanie, czy jesteśmy ukryci, a z drugiej obnaża abstrakcyjność mechaniki rozgrywki. Znacznie większy problem mam z muzyką, bo ta z poprzednich części – oszczędna, głęboka, chłodna – została zastąpiona pełnymi kompozycjami, które czasami wręcz zagłuszają resztę dźwięków i totalnie rujnują klimat. Odnośnie błędów i niedociągnięć, muszę przyznać, że w egzemplarzu dostarczonym do recenzji trochę ich było. Nagminnie pojawiały się tajemnicze czarne ramki po obu stronach ekranu. Parę razy widziałem też strażników wykręcających obłędne piruety, czy blokujących się przy swoich rutynowych czynnościach. Inną kwestią jest to, że czasem nie miałem pewności, czy to co widzę jest poprawne - w paru momentach gra sprawia wrażenie skleconej naprędce. I ostatnia rzecz – czas potrzebny do ukończenia gry. Mi zajęło to około 15-20 godzin, ale przyznam, że jeszcze wszystkiego nie odkryłem.

Recenzja gry Thief - restart kultowej skradanki słabszy od Dishonored - ilustracja #2

Gra pozwala wyłączyć wiele z elementów pomocowych i zwiększyć wymagania w misjach. Za pomocą opcji można pozbyć się całkowicie trybu koncentracji, ułatwień w walce, przedmiotów odnawiających życie, a nawet ulepszeń postaci. Po paru zmianach możemy grać w grę, w której nie wolno zabijać ani nawet wszczynać alarmów. Jest nawet możliwość zakończenia danej rozgrywki w momencie śmierci lub porażki. Fani Thiefa mają więc pole do popisu.

Szarość zamiast czerni

Thief nie był w stanie przekonać mnie do siebie w stu procentach, chociaż nie mogę też powiedzieć, że mnie odrzucił. Z jednej strony to pewnie najsłabsza odsłona serii, która w części rezygnuje z jej charakterystycznej narracji i kreacji bohatera. Gra jest też pełna nieścisłości, błędów, kiepsko wykonanych elementów i niezbyt dobrych rozwiązań, które utrudniają kontakt z nią. Z drugiej strony, skłamałbym mówiąc, że przy produkcji studia Eidos Montreal bardzo się męczyłem. Wręcz przeciwnie, zdarzały mi się w niej momenty zapomnienia, kiedy absolutnie wierzyłem w ten świat.

Recenzja gry Thief - restart kultowej skradanki słabszy od Dishonored - ilustracja #3

Szkoda tylko, że nie jest to tak mocna, wyrazista i niezapomniana wizja, jak niegdyś. Garrett wyszedł z cienia i poznaliśmy prawdę – jego idealnie czarne szaty okazały się wyblakłe i szare, zupełnie jak w reklamie proszku bez czyniących cuda mikrogranulek. Szarość to nowa czerń. Szkoda, bo Thief ma nie najgorszą mechanikę, z której dałoby się wycisnąć znacznie więcej. Trzeba tylko użyć wybielacza… albo po prostu przekazać grę w ręce bardziej utalentowanego zespołu. Ogólnie rzecz biorąc, jako wielki fan serii czuję się zawiedziony. Nie jestem jednak rozczarowany na tyle, żeby sięgnąć po mój nóż kuchenny i wymierzyć sprawiedliwość. Ale na wszelki wypadek narzucę na głowę kaptur i zaczaję się gdzieś w mroku. Następnym razem ma być lepiej.

Szymon Liebert | GRYOnline.pl