
autor: Krystian Smoszna
Fan black metalu i szeroko rozumianych gier akcji. Kocha Dooma miłością prawdziwą.
Recenzja gry Fable Anniversary - piękna przygoda z błędami technicznymi w tle
Czekałem na możliwość powrotu do Albionu, cieszyła mnie perspektywa wydania pierwszego Fable'a w zupełnie nowej oprawie. Nie spodziewałem się jednak, że studio Lionhead tak bardzo nie przyłoży się do technicznych aspektów swej produkcji.
Recenzja powstała na bazie wersji X360.
- Albion, w którym nie można się nie zakochać;
- świat, który reaguje na nasze poczynania;
- świetny klimat, oprawa muzyczna;
- zdecydowanie ładniejsza od pierwowzoru;
- sporo dodatkowych aktywności.
- mikroskopijne lokacje, częste loadingi;
- przestarzały interfejs – przyzwyczajenie do niego wymaga mocnych nerwów;
- przycinki i framedropy;
- problemy z kolizją obiektów, inne babole techniczne;
Tak jak wielu z Was, nie miałem okazji zagrać w pierwszego Fable’a na Xboksie. Do Albionu wyruszyłem dopiero rok później, kiedy koncern Microsoft wydał pecetową konwersję przygód bezimiennego bohatera. Choć z pewnością nie było to dzieło wybitne, produkt studia Lionhead wspominam bardzo mile. Z miejsca wybaczyłem twórcom mikroskopijne lokacje i niski poziom trudności, który sprawiał, że zmagania nie stanowiły większego wyzwania. Grę zapamiętałem przede wszystkim za kapitalnie przedstawiony świat, cudowny, baśniowy klimat, muzykę Russella Shawa, możliwość wykonywania questów na różne sposoby i poczucie, że podejmowane przeze mnie decyzje faktycznie mają wpływ na to, jak postrzegają mnie inni ludzie. Dzięki tym atutom Fable wpisało się na moją prywatną listę gier „zacnych”.

Biorąc pod uwagę wszystko to, co napisałem powyżej, nie powinniście się dziwić, że byłem mocno zainteresowany odświeżoną wersją gry, której niedawna premiera zbiegła się zresztą z okrągłą rocznicą debiutu pierwowzoru. Co prawda faktyczne urodziny Fable obchodzić będzie dopiero za siedem miesięcy, ale Microsoft wybrał dobry moment na to, żeby ofiarować zainteresowanym ten tytuł. Na początku lutego uwagi od edycji Anniversary nie odciągają jeszcze hity z górnej półki, trzeba też pamiętać o tym, że Xbox 360 powolutku odchodzi do lamusa. Nie zmienia to jednak faktu, że dodatkowe tygodnie szlifowania remake’u ewidentnie by się przydały. Omawiana przeróbka jest bowiem daleka od ideału.
Kubeł zimnej wody Fable Anniversary wylewa niedługo po rozpoczęciu kampanii, kiedy staje się jasne, że autorzy ponieśli sromotną klęskę próbując ujarzmić silnik Unreal Engine 3. Okazjonalne przycinki i framedropy okazały się tak zaskakujące, że przez chwilę podejrzewałem awarię napędu konsoli lub uszkodzenie nośnika. Nie pomogła instalacja gry na dysku – mój Xbox działa jak marzenie, produkt studia Lionhead niestety nie. Jest to o tyle dziwne, że remake nie jest aż tak skomplikowany w konstrukcji, by sensownie wytłumaczyć taką wtopę. Malutkie lokacje, niewielka liczba postaci na ekranie, brak spektakularnych fajerwerków wizualnych – Rockstar dał radę z GTA V, dlaczego więc nieporównywalnie prostszy tytuł ma aż takie problemy? Przy okazji nasuwa się kolejne pytanie. Dlaczego tak niedopracowany pod tym względem produkt w ogóle ujrzał światło dzienne?

Zaciskam zęby i próbuję nie zwracać uwagi na techniczne niedoskonałości obrzydzające mi zwiedzanie Albionu. Fable Anniversary szybko przypomina mi jednak dlaczego po latach darzę pierwowzór taką sympatią. Pierwszorzędny klimacik, piękna oprawa muzyczna umilająca pobyt w krainie, grafika również ładna, choć akurat w tej kwestii szału nie ma – mam wrażenie, że remake wygląda gorzej od „dwójki”. Świetne wprowadzenie do roli szukającego zemsty Herosa, czyli obowiązkowy trening dorastającego w Gildii Bohaterów chłopca. W końcu rozbudowany tutorial kończy się i mogę wyruszyć w świat. Powoli przypominam sobie wszystkie czekające mnie atrakcje i zacieram ręce – będzie się działo.