autor: Przemysław Zamęcki
Prince of Persia - recenzja gry
Na pecetowe wydanie przygód perskiego księcia gracze w Polsce musieli poczekać trochę dłużej, niż ich koledzy z Europy zachodniej. Czy naprawdę było warto?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Od jakiegoś roku wyraźnie widać, w jakim kierunku postanowiła iść firma Ubisoft. Otwarte, pozwalające na pełną dowolność w kolejności zwiedzania światy, wystrzałowa animacja postaci i fabuła, która – choć ważna – to jednak stanowi tylko tło dla graficznych wodotrysków. Tak było w Assassin’s Creed, tak było w Far Cry 2 i tak jest w najnowszej odsłonie serii Prince of Persia. W tym ostatnim przypadku nawet nie zmusza się gracza, aby wiedział kto, po co i dlaczego. Nie chcesz, nie klikaj. Jakie to proste i odkrywcze zarazem.
Przygody perskiego księcia są dzisiaj jedną z najsilniejszych marek wśród gier video. To kura, która przy odpowiednio prowadzonej hodowli powinna znosić złote jaja, zaś sama opowieść o młodzieńcu, który się różnym paskudom nie kłaniał, to swoisty samograj. Orientalny klimat i zmyślnie obmyślone zagadki, takiego księcia znaliśmy do grudnia ubiegłego roku, kiedy to seria zaliczyła zupełnie nowe otwarcie. Zagadki nagle stały się jakby znacznie prostsze, arabskie klimaty ulotniły się wraz z dymem po terrorystycznych wygłupach, a sam książę stał się wygadanym cwaniaczkiem, któremu los przypadkowo postawił na drodze koniec świata. Nie tak dawno, w recenzji konsolowej wersji, szczegółowo opisaliśmy wrażenia płynące z gry w najnowszą odsłonę cyklu Prince of Perisa. Dziś przyjrzymy się edycji przeznaczonej na poczciwe „blaszaki”, która na naszym rynku ukazała się w pełnej polskiej wersji językowej.
Miłość od pierwszego wejrzenia i to bez zabezpieczenia
Z pewnością ważną informacją będzie potwierdzenie, że Prince of Persia został pozbawiony tak nielubianego przez wszystkich DRM-a. Żadnych numerów seryjnych, żadnych hocków klocków z rejestrowaniem się na stronie producenta czy dystrybutora. Instalujesz grę, wyjmujesz płytę z czytnika i chowasz ją dla przyszłych pokoleń, po czym odpalasz produkt. W końcu ktoś poza Stardockiem zaczął myśleć o tym, aby nie traktować graczy jak złodziei i nie utrudniać im niepotrzebnie zabawy. Od dzisiaj Ubisoft śmiało można stawiać za wzór i jeżeli przy okazji premiery kolejnych produktów firmy nic się nie zmieni, to myślę, że możemy mieć w końcu do czynienia z odejściem od uciążliwych zabezpieczeń również przez inne większe firmy. Chapeau bas! Panowie i panie.
Klawiatura i mysz, a kysz, a kysz!
Po kliknięciu na ikonę księcia możemy jeszcze pogrzebać w opcjach graficznych, po czym odpalamy grę. I tutaj znowu czeka nas miła niespodzianka. Menu oczywiście jest spolszczone, ale nie to mam na myśli. Prince of Persia pomimo faktu, że nie został wydany z logo Games for Windows, znakomicie radzi sobie z xboksowym kontrolerem, tak więc – o ile posiadamy owo cudeńko techniki, to sterowanie będzie wyglądało identycznie jak na konsoli. Czyli będzie po prostu wygodne i intuicyjne, czego nie można powiedzieć o prawdziwej orce na ugorze za pomocą myszy i klawiatury. Choć tradycyjne pecetowe sterowanie nie odbiega od większości podobnych skakano-ciachanych produkcji, to nie ma się co oszukiwać, że jest ono równie intuicyjne jak przy pomocy pada.