Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 6 października 2006, 12:36

autor: Piotr Bielatowicz

NBA Live 07 - recenzja gry

Jedna z najbardziej znanych i uważanych za najlepsze serii sportowych w historii gier. W tym roku położyliśmy ręce na przyszłorocznej edycji dość wcześnie - efekty w tekście.

Recenzja powstała na bazie wersji XBOX. Dotyczy również wersji PS2

Electronic Arts prawdopodobnie nigdy by się nie wybiło na największego na świecie wydawcę gier wideo (nie wliczając producentów konsol), gdyby nie jej słynne serie sportowe – od FIFY poczynając, a na Need For Speed kończąc. Omawiana niżej NBA LIVE jest nie tylko najsłynniejszą serią koszykarską, ale też jedną z tych, które na swój tytuł w dużej mierze zasługują. O ile do innych dyscyplin (z FIFĄ na czele) można mieć wiele zastrzeżeń, tak przez szereg lat to właśnie NBA była uważana za najbardziej udaną serię stworzoną przez sportowy oddział błękitnych, EA Sports. (Na marginesie warto zaznaczyć, że objawieniem ostatniego roku jest Madden, który dzięki niesamowitej reklamie i otoczce związanej z next-genowową grafiką wybił się na pretendenta do najlepszej gry sportowej EA wszech czasów – ale to temat do zweryfikowania przez inny tekst). Atmosfera podgrzana, czas włączyć konsolę.

Po zabootowaniu wita nas intro zmontowane z fragmentów gry – i to zmontowane świetnie. Niestety, toporność obiektów in-game w A.D. 2007 trochę już razi, i tylko trochę pomaga tutaj wybór naprawdę widowiskowych animacji (których w grze dużo, ale o tym później) i ujęć kamery. Zwłaszcza, że wysiadają one w porównaniu z wstawkami video z prawdziwej ligi NBA, którymi raczą nas w menu.

To ostatnie zaś wykonano świetnie – jest jasno, schludnie i uporządkowanie. Na głównym ekranie prezentowane są sylwetki najsłynniejszych zawodników – vide Tim Duncan, Vince Carter, Kobe Bryant, Shaquille O’Neal, Steve Nash itd. – wraz ze zmontowanymi fragmentami ich co efektowniejszych akcji. Zbędne bajerki? Może, ale jeśli jest na nie miejsce na DVD-ku, to powinny być obowiązkowe w każdej grze.

W ogóle, widać wszędzie kasę – i to zarówno tę, którą wyłożono na licencje, jak tę, którą wpakowano w developing. Niekiedy miesza się to, jak w przypadku muzyki. Nie oszczędzano sobie i playlista w grze jest naprawdę obszerna. Możemy zresztą, jak w przypadku innych tytułów tego wydawcy, zmieniać często sami kawałki, aby słuchać ulubionych piosenek. Klimaty to oczywiście głównie czarny rap lub nieco szybsze remiksy z tego samego nurtu, dopingujące do szybkiej akcji. Ameryki tym nie odkryto, niemniej wybór niezły – kawałki nie są wcale jakimś zapisem top listy i nie ma w nich osłuchanych utworów.

Ogółem, muszę przyznać, że dawno żadna gra nie miała w moim odczuciu równie przyjemnej otoczki jak właśnie NBA LIVE 07. Widać, że EA dużą wagę przywiązuje do opakowań. Menu zresztą poza świetnym projektem ma też bardzo rozbudowane opcje konfiguracyjne. Zmienić możemy dużo aspektów mających przełożenie na grę, zaczynając od zasad, na ustawieniach gameplay’a kończąc. Wśród tych ostatnich m.in. szybkość rozgrywki (przyznam się, że podkręcałem go trochę, gdyż dopiero przy większym ‘speedzie’ gra nabiera rumieńców i znika lekka drętwość), czy częstotliwość występowania zdarzeń takich jak faule w różnych sytuacjach (wyskok, blok etc.). Ogółem, plus za personalizację.

Do wyboru oddano nam oczywiście więcej wszystkiego niż kiedykolwiek – drużyn, stadionów, duperelek. Zaraz słówko o tych ostatnich, a wcześniej ciekawostka związana z klasyfikacją drużyn. Gra domyślnie ma wbudowane ratingi wszystkich teamów. Wynika z nich między innymi, że drużyny gwiazd biją na głowę zwykłe (w skali do 99 najwięcej z ligowych mają Phoenix Suns z wynikiem 95, następne drużyny co najwyżej 93). Drugie spostrzeżenie – drużyny gwiazd z lat wcześniejszych niż dwie ostatnie dekady XX wieku (oba po maksie) mają gorsze notowania niż większość zwykłych drużyn. Europatriotów połechta fakt, że wg Amerykanów Euro All-Stars również ma maksa – więcej niż międzynarodowa drużna gwiazd.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.

FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok
FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok

Recenzja gry

Ostatnia FIFA autorstwa EA Sports. Koniec pewnej ery. Przyszłość serii rodzi wiele pytań, więc wypada cieszyć się tym, co jest. Sęk w tym, że nie do końca potrafię. Dostałem grę, w którą chciałbym wsiąknąć, ale za nią nie nadążam. FIFA 23 jest jak TikTok.

Recenzja Mario Strikers: Battle League - świetnej gry zasługującej na żółtą kartkę
Recenzja Mario Strikers: Battle League - świetnej gry zasługującej na żółtą kartkę

Recenzja gry

Żółta kartka to nie żarty, ale Mario Strikers, pomimo całej swojej fajności, w pełni na nią zasługuje. W tytuł ten naprawdę dobrze się gra, a z piłką przy nodze łatwo jest się zatracić, ale po końcowym gwizdku człowiek traci chęci do dalszej zabawy.