Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 5 października 2022, 13:41

autor: Karol Laska

FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok - Strona 2

Ostatnia FIFA autorstwa EA Sports. Koniec pewnej ery. Przyszłość serii rodzi wiele pytań, więc wypada cieszyć się tym, co jest. Sęk w tym, że nie do końca potrafię. Dostałem grę, w którą chciałbym wsiąknąć, ale za nią nie nadążam. FIFA 23 jest jak TikTok.

Tiktokowa tiki-taka

HyperMotion doskonale wręcz współgrało z zaskakująco powolnym gameplayem (zwłaszcza w modułach singleplayerowych) FIF-y 22. W przypadku o wiele szybszej, w mojej opinii, FIF-y 23 ów system sprawił, że popadłem w niemały poznawczy dysonans. Trzeba oddać tej grze next-genowy sznyt i vibe, ale z realistycznymi animacjami zaczęła kłócić się zanadto arcade’owa, pędząca na łeb na szyję rozgrywka. Nadnaturalne pęd i gwałtowność narzucane przez gameplay, objawiające się w prędkości kopniętej piłki oraz tempie i dryblingu zawodników, bije na głowę to, co widziałem w poprzednich częściach serii. Nie pamiętam, by SI rozgrywała piłkę tak szybko w trybie menedżerskim i meczach towarzyskich, ale i nigdy na początku cyklu życia FIF-y FUT nie wydawał mi się tak gorączkowy, tak błyskawiczny.

Wspomniana wartkość powoduje hokejowe wyniki, niemożność skupienia się na każdej akcji, a także poczucie braku stuprocentowego sprawowania kontroli nad podaniami i strzałami w fazie ofensywnej czy zachowaniami obrońców w fazie defensywnej. To wszystko rzeczy do wyuczenia, po kilku godzinach oczy się przyzwyczajają, a po kilkunastu daje o sobie znać pamięć mięśniowa, ale i tak grało mi się mniej przyjemnie niż w „dwudziestkędwójkę”. Jest to oczywiście kwestia bardzo subiektywna, każdy gracz ma inne oczekiwania co do gameplayu, niektórzy – zwłaszcza e-sportowcy i grinderzy – takie wysokooktanowe, ultraszybkie tempo bardzo sobie cenią.

Realizm animacji przeplata się z nienaturalnością gameplayu.

Może to więc poniekąd wynikać z tego, że z roku na rok robię się coraz starszy, a moje nastoletnie czasy powoli odchodzą w zapomnienie, niemniej podczas gry w FIF-ę 23 uderzyła mnie zwłaszcza jedna myśl: „Och, jak idealnie wpisuje się ona w dzisiejsze czasy”. To chyba jedyna nastawiona na tak bezpośrednią rywalizację produkcja, w którą mogę grać całkowicie bezmyślnie, a działania na ekranie wykonywać tak naprawdę na skutek nabytych przyzwyczajeń i automatyzmów. Mecze trwają po kilka minut, boiskowe akcje pędzą od lewej do prawej strony i z powrotem z prędkością światła, a po końcowym gwizdku przeklikujemy odpowiednie opcje w menu, by następnie ponownie rzucić się w wir pochłaniającej, nieco uzależniającej i żywiołowej rozgrywki.

Przecież w niemal identyczny sposób działają współczesne media społecznościowe, cieszące się największą popularnością. Serie zdjęć na instagramowych stories, szoty z najróżniejszych streamów, shorty obecne na YouTubie czy twitterowy feed złożony z postów ograniczonych do 280 znaków. Najbliższe skojarzeniowo jest jednak porównanie FIF-y do TikToka jako centrum kilkunastosekundowych filmików opartych przede wszystkim na stymulacji zmysłów, wrażeniowości, lekkim szoku, efemerycznym impulsie. Żyjemy w erze miniaturowych form medialno-komunikacyjnych, do których gaming też częściowo przynależy. Zwykle jednak do tego worka wrzucałem gry mobilne czy gry IDLE. Teraz bez żadnych zahamowań dodałbym jeszcze FIF-ę 23, a także jej niektórych starszych „braci” i „siostry”.

VOLTA Football nudzi jak co roku.

Bunkrów nie ma, ale i tak jest zielono

Okej, gameplay gameplayem – jego omawianie w przypadku FIF-y zawsze stanowi nie lada wyzwanie, bo też różnice zawarte są w subtelnościach trudnych do dostrzeżenia przez ludzi niespędzających na wirtualnych stadionach kilkunastu godzin w tygodniu. Porozmawiajmy więc o konkretach, czyli nowościach w pełni namacalnych. Mamy ich trochę czy EA opycha nam półprodukt? No cóż, prawda jak zwykle leży gdzieś pośrodku.

Przede wszystkim od razu rzuca się w oczy zielona murawa. Zielona tak bardzo, że aż czuć zapach świeżo skoszonej i spryskanej trawy, której radosne kolory wręcz zachęcają do kopania gały z nogi do nogi. „Dwudziestkadwójka” oberwała nieco za szarobure barwy boiska, który przyprawiały o stany depresyjne w i tak smutnym jesiennym okresie. W najnowszej odsłonie serii twórcy zadbali jednak o wyrazistość i ekspozycję placu gry. Patrzymy na niego cały czas, więc dobrze, że nasze oczy nie krwawią lub nie płaczą.

Jako takiego progresu graficznego w kontekście pozostałych elementów jednak nie dostrzegłem. Kibice, tradycyjnie już, prezentują się pokracznie, a zawodnicy, pomimo zeskanowanych twarzy i ciał, nadal potrafią przestraszyć – a to przesadnie dużym nosem (patrzę na ciebie, Haaland), a to nieco inną, zdeformowaną częścią ciała. Nie zmienia to jednak faktu, że to produkcja audiowizualnie imponująca. Tym bardziej że aspekt audio nadal wzmacniają głosy unoszące się z kibicowskich trybun, specjalnie przygotowane oprawy meczowe z hymnami i komunikatami spikera czy fantastycznie złożony soundtrack nieoczywistych światowych hiciorów, znacznie umilający czas spędzony w menu głównym na grzebaniu w rynku transferowym.

Rozgrywanie highlightsów w trybie menedżerskim wrzuca nas w wir wydarzeń.

Żadnego wielkiego nowego trybu niestety nie ma. Coś, co ewentualnie można by określić tym mianem, znajdziemy w module FIFA Ultimate Team pod nazwą „Momenty”, ale to raczej drobna ciekawostka – miło się tu chwilę pobawić, a przy okazji otrzymać parę nagród. Zostajemy przez grę wrzuceni do konkretnej akcji meczowej i mamy do wykonania w określonym czasie jakieś zadanie, np. zaliczenie iluś tam odbiorów na połowie przeciwnika czy zdobycie hat tricka Kylianem Mbappe.

Tematyczne Momenty zwykle przybliżają w paru zdaniach jakiś historyczny piłkarski fakt, więc można to też potraktować jako drobny walor edukacyjny wpisany w zabawę. Co ciekawe, podobna ciekawostka zawarta została w trybie menedżerskim. Zamiast rozegrać mecz albo odpalić jego symulację, można po prostu włączyć jego skrót – z tym, że nad każdą kluczową sytuacją boiskową będzie mieli kontrolę. Akcja sam na sam z bramkarzem w 70. minucie? Będziesz mógł ją rozegrać! Ponadto każdy sezon da się rozegrać teraz drużyną AFC Richmond prowadzoną przez Teda Lasso – słodkie mrugnięcie okiem do fanów sportowego sitcomu Apple’a.

Jeżeli jednak chodzi o FUT, to właśnie tutaj da się dostrzec coś ważnego i świeżego, co stali gracze zauważą od razu, bo wywraca to do góry nogami sposób budowania składów. Kiedy konstruujemy zespół, musimy cały czas uwzględniać zgranie zawodników ze sobą, a więc ich wspólną przynależność klubową bądź narodowość. Przez wiele lat zgranie reprezentowane było przez system połączeń sąsiadujących pozycji boiskowych piłkarzy (czytaj: bramkarz z ligi hiszpańskiej zyskiwał, gdy grał ze środkowymi obrońcami z ligi hiszpańskiej). Teraz system ten został gruntownie przemodelowany, toteż bramkarz z ligi hiszpańskiej zyskuje zgranie, nawet gdy gra ze środkowymi obrońcami z ligi angielskiej, ale za to chociażby para napastników przynależy do ligi hiszpańskiej. Brzmi to skomplikowanie i początkowo rzeczywiście takie jest, ale uwierzcie – koniec końców pozwala na budowanie bardziej elastycznych taktycznie i zróżnicowanych jednostkowo drużyn.

FUT doczekał się poważnych zmian w systemie zgrania.

Na śmierć zanudzą się za to sympatycy trybów VOLTA Football i Wirtualne Kluby, jeśli takowi rzeczywiście istnieją. Parodystyczna wersja FIF-y Street doczekała się w tym roku paru nowych boisk o nieco większych wymiarach i szerszych bramkach (można rozegrać luźny meczyk na „orliku”) i bardziej zgłębionej personalizacji „voltowego” awatara. Z kolei Pro Clubs dorobiło się sezonowej progresji (z pewnością da to więcej motywacji graczom), nowych kosmetycznych pierdółek i perków. Stanowczo za mało jak na tryby, których pełny potencjał czeka na uwolnienie od dobrych paru lat. To sobie jeszcze trochę poczeka...

1994–2023

Niemal 30 lat – tyle przetrwała FIFA pod skrzydłami EA i była to podróż pełna wybojów, skrajnych emocji, ale z pewności niezapomniana i przełomowa, tak dla gatunku gier sportowych, jak i całej branży. Historia tej serii to materiał na inny raz, ale powiem szczerze – łezka mi się w oku nie zakręciła, a myśląc o przyszłości, czuję nie tyle ciekawość, co niepewność. W następnym roku na rynku pojawi się tyle piłkarskich tytułów, ilu świat od dawien dawna nie pamięta i wszystkie one będą ze sobą rywalizować. Rozkręci się darmowy eFootball, wyjdzie tajemnicze UFL, nową FIF-ą najpewniej zaopiekuje się 2K, a EA idzie na swoje z EA Sports FC.

Nie wiem, jak to będzie z licencjami i rozmachem, ale przewagę rynkową Electronic Arts zapewni sobie przede wszystkim zestawem autorskich sprawdzonych rozwiązań. HyperMotion, o którym wspominałem, jest samo w sobie game sellerem, a tryb FUT, oprócz bycia mikrotransakcyjnym piekłem, otaczany jest osobnym od całej gry kultem. FIFA 23 może nie zamyka w sposób wybitny tych kilku dekad budowania marki, ale pokazuje, że EA wie, jak powinna wyglądać i działać udana gra piłkarska, powstała ku uciesze tłumów. I nawet jeśli nie podoba mi się w jej gameplayu wiele rzeczy, a „tiktokyzacja” gamingowej rzeczywistości mocno niepokoi, recenzencki obiektywizm jest rzeczą świętą. Nie polubię się raczej z „dwudziestkątrójką” na dłużej, niemniej uważam, że nie ma ona żadnej konkurencji. To produkt starannie przemyślany i udanie wykonany. Pamiętajcie jednak, „Elektronicy”, o jednym. W 2023 roku konkurencja będzie większa niż kiedykolwiek wcześniej.

Karol Laska | GRYOnline.pl

Karol Laska

Karol Laska

Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.

więcej