Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 września 2017, 14:22

Recenzja gry Dishonored: Death of the Outsider – godne pożegnanie serii - Strona 2

„Śmierć Odmieńca” – już sam tytuł samodzielnego dodatku do Dishonored 2 intryguje. Arkane spełniło pokładane w nim nadzieje: to najlepsza opowieść w serii. W połączeniu z wciąż świetną mechaniką rozgrywki dostaliśmy więc skradankę prawie idealną. Prawie.

Zabójczyni, która chaosowi się nie kłania

Jak dotąd było wspaniale, jednak Death of the Outsider doskwierają też pewne bolączki. Przede wszystkim nieco kłopotliwy wydaje się fakt, że w swej najnowszej odsłonie Dishonored przestało być grą o zabijaniu – sednem kolejnych misji nie jest już eliminowanie konkretnych postaci. Gdzie tu niby problem, skoro brzmi to jak pożądane odświeżenie formuły serii? Sęk w tym, że wraz z celami oscylującymi wokół kradzieży przedmiotów czy zbierania informacji wyzwania stały się bardziej liniowe. Choć obszarów do eksploracji nadal mamy pod dostatkiem, podobnie jak dróg do celu, trochę brakuje alternatywnych sposobów kończenia zadań, które skutkowałyby fabularnymi rozbieżnościami. Ważniejszego wyboru dokonujemy w gruncie rzeczy tylko raz, u schyłku przygody, i warunkujemy nim, które z dwóch zakończeń obejrzymy.

Mniej nowości niż do ekwipunku bohaterki wprowadzono do puli typów przeciwników. Przez większość przygody mierzymy się ze zwykłymi ludźmi.

W parze z liniowością fabuły idzie brak wskaźnika chaosu. W Death of the Outsider nie ma znaczenia, jak obchodzimy się z przeciwnikami – utopienie Karnaki we krwi nie zmieni niczego w przebiegu rozgrywki. Mówimy o ikonicznym elemencie serii Dishonored, obecnym nawet w DLC do pierwszej części, więc jego nieobecność to spory minus. W ten sposób tracimy konkretny powód, by przejść „Śmierć Odmieńca” więcej niż raz. Silnej zachęty ku temu nie stanowi też tryb Podstawowa Gra Plus – zastąpienie w drugim „biegu” oryginalnych mocy Billie trzema zdolnościami pożyczonymi od Corvo i Emily (bez zachowanych chociażby kościanych amuletów zdobytych przy pierwszym podejściu) trudno uznać za wielką gratkę.

Death of the Outsider nie jest też szczególnie długie. O ile maniacy drobiazgowej eksploracji i skradania się spokojnie są w stanie zatracić się tu na dobre 15 godzin (może nawet więcej), tak gracze niechętnie schodzący ze ścieżki pozwalającej rozwijać fabułę – zwłaszcza ci, którzy lubują się w walce – spokojnie zaliczą grę w 6 do 8 godzin. Jednak pamiętajmy, że mówimy – bądź co bądź – o dodatku, sprzedawanym za mniej więcej połowę premierowej ceny Dishonored 2, więc taka długość wydaje się przynajmniej trochę usprawiedliwiona.

Komu opatrzyła się panorama Karnaki, może być troszkę znudzony lokacjami w Death of the Outsider. Na szczęście na pewnym etapie gra pozwala nam się wyrwać z miasta.

Po stronie minusów muszę jeszcze odnotować fakt, że w paru miejscach Arkane nieco przedobrzyło z backtrackingiem. W dwóch misjach przemieszczamy się po tej samej dzielnicy miasta, tyle że o różnych porach doby. Dobrze, że za każdym razem zmierzamy chociaż do odmiennych podlokacji o sporych rozmiarach. Ponadto w innej misji twórcy zabierają nas do przybytku, który zwiedzaliśmy już w Dishonored 2. Niby tym razem mierzymy się z nowymi przeciwnikami, a układ części pomieszczeń został zmodyfikowany, ale trudno wyzbyć się wrażenia deja vu.

No i żaden poziom w Death of the Outsider nie jest tak wyjątkowy jak mechaniczna rezydencja czy posiadłość Aramisa Stiltona z „dwójki”. Co prawda klub bokserski, bank czy opuszczona kopalnia jawią się jako bardzo klimatyczne i okazałe od strony artystycznej, jednak żadna z tych sekwencji raczej nie zostanie w pamięci na dłużej.

Siły Pustki rzucone do stóp

Recenzja gry Dishonored: Death of the Outsider – godne pożegnanie serii - ilustracja #3

Na pochwałę zasługuje za to warstwa techniczna gry. Arkane Studios nie tylko poskromiło wreszcie swoją technologię – Void Engine – ale zdołało wręcz nauczyć ją paru sztuczek. Choć na papierze wymagania sprzętowe pozostały takie same, a od strony technicznej nic nie zmieniło się w grafice, Death of the Outsider działa trochę lepiej niż Dishonored 2 po implementacji wszystkich łatek.

Na komputerze wyposażonym w Core i5-4570, 16 GB RAM-u i kartę graficzną GeForce GTX 1060 z 6 GB VRAM-u mogłem cieszyć się stałymi 60 klatkami na sekundę, grając w rozdzielczości 1080p przy ustawieniach ultra (z TXAA, ale bez HBAO+). Najwyżej raz czy dwa razy zauważyłem spadek do 50–55 FPS-ów, podczas gdy „podstawce” takie nurkowanie i mikroprzycięcia zdarzały się w miarę regularnie.

Ukradłszy komuś tożsamość mocą podobieństwa, możemy odegrać rolę tej postaci i np. wydać jakiś rozkaz w jej imieniu. Kapitalny pomysł!

Żegnajcie, zabójcy, to był honor

Mimo paru niebagatelnych wad Death of the Outsider w ostatecznym rozrachunku wypada bardzo, bardzo dobrze. Zresztą można wspomniane minusy do pewnego stopnia wybaczyć, zważywszy że Arkane Studios w dziesięć miesięcy uwinęło się ze zrobieniem gry, która jest wielkości prawie połowy Dishonored 2.

Tak więc francuski deweloper utrzymał poziom właściwy „Zniesławionemu” – i jest to niemały wyczyn, bo Arkane zawiesiło sobie poprzeczkę naprawdę wysoko. Dla wszystkich fanów serii Dishonored Death of the Outsider to pozycja absolutnie obowiązkowa. Reszcie graczy, którzy są złaknieni dobrej skradanki albo nie pogardzą soczystą akcją spod znaku magii i miecza w wydaniu pierwszoosobowym, też serdecznie polecam „Śmierć Odmieńca” – ale dopiero gdy przejdą poprzednie odsłony cyklu. Zamknięta właśnie opowieść o Corvo, Emily, Daudzie i reszcie mieszkańców fascynującego Cesarstwa Wysp zasługuje na to, by poznać ją w porządku chronologicznym, od początku do mającego w tym momencie miejsce końca.

O AUTORZE

Dishonored: Death of the Outsider przeszedłem w nieco ponad 12 godzin, przeczesując w miarę uważnie zakamarki Karnaki, kryjąc się w cieniu, unikając rozlewu krwi i szukając możliwie najbardziej wymyślnych sposobów zaliczania misji. Wcześniej spędziłem grubo powyżej 50 godzin z dwiema poprzednimi odsłonami serii (wliczając w to dodatki do pierwszej z nich), w czasie których zapałałem do Dishonored miłością posępną, ale żarliwą.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Dishonored: Death of the Outsider w wersji PC otrzymaliśmy bezpłatnie od polskiego wydawcy, firmy Cenega.

Krzysztof Mysiak | GRYOnline.pl

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej