Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Gwent: The Witcher Card Game Przed premierą

Przed premierą 30 stycznia 2017, 17:00

Nowości w Gwincie – Nilfgaard nie bierze jeńców, a kampanie powstaną w oparciu o książki

6 lutego Gwint zostanie wzbogacony o piątą frakcję – Nilfgaard. Przetestowaliśmy już Cesarstwo i jesteśmy zaintrygowani elementem świeżości, który talia wprowadza do karcianki studia CD Projekt RED. Mamy też trochę wieści o kampaniach fabularnych.

Przeczytaj recenzję Recenzja gry Gwint: Wiedźmińska Gra Karciana – karty na stół

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

GWINT: WIEDŹMIŃSKA GRA KARCIANA W SKRÓCIE:
  1. karcianka, która stanowi samodzielne rozwinięcie minigry z Wiedźmina 3;
  2. polega na toczeniu między różnymi frakcjami bitew, w których jednostki i bohaterowie ścierają się w trzech szeregach;
  3. oprócz rozgrywek wieloosobowych zaoferuje rozbudowane kampanie solowe;
  4. obecnie jest w fazie zamkniętych beta-testów na PC i XOne.

Zamknięte beta-testy Gwinta trwają już kilka miesięcy i emocje wokół Wiedźmińskiej gry karcianej zdążyły w tym czasie nieco opaść. CD Projekt RED zamierza ponownie przyprawić fanów o szybsze bicie serca w najbliższym czasie – a dokładnie 6 lutego – poprzez wypuszczenie aktualizacji, która wprowadzi zapowiadaną od samego początku piątą frakcję – Nilfgaard. Preludium do tych atrakcji stanowiło zaproszenie dziennikarzy na pokaz Cesarstwa w ubiegłym tygodniu. Oczywiście stawiliśmy się w Warszawie i wypróbowaliśmy nową talię przed premierą. Wstępne wrażenia? Trzeba będzie jeszcze zbalansować to i owo, ale już teraz nową nacją gra się wyśmienicie.

Domyślna talia Nilfgaardu złożona na potrzeby pokazu - niezbyt skuteczna w „prawdziwych” rozgrywkach, ale dobrze prezentująca specyfikę tej frakcji.

Chwała Wielkiemu Słońcu!

Mówiąc najogólniej, Nilfgaard jest zupełnie inny niż to, czym dysponujemy obecnie. Podczas gdy wiodącą taktyką dla dostępnych już talii jawi się koncentracja na ustawicznym wskrzeszaniu jednostek czy „przewijaniu” ręki (zresztą twórcy zapewniają, że nie zamierzają tego tak zostawić), „czarni” oferują zdecydowanie inne strategie walki. Owszem, mają również Medyka z Vicovaro, który po zagraniu ożywia wybraną kartę z cmentarza przeciwnika i zagrywa ją po stronie Cesarstwa, ale to niewiele znacząca opcja wśród innych możliwości.

Przede wszystkim w Nilfgaardzie mocno uwypuklono znaczenie jednostek nielojalnych – zwanych powszechnie szpiegami. Jednak tutaj z reguły nie służą one do dobierania dodatkowych kart. Zamiast tego zasilają wrogie szeregi, jednocześnie oferując szansę na znaczące wzmocnienie oddziałów po naszej stronie pola bitwy (już jako takich całkiem potężnych – niezależnie od rzędu, tutejsze jednostki mają przeciętnie 6–7 punktów siły). Istotnymi częściami mechaniki Cesarstwa są także dwie nowości – kontrolowanie tego, co znajduje się na wierzchu naszej talii, oraz odkrywanie kart z ręki przeciwnika. Znamienna jest również specjalna zdolność frakcji – możliwość wymiany jednej karty na początku drugiej i trzeciej rundy.

Tym samym uzyskujemy unikatowy styl rozgrywki. Wystawiamy karty naprzemiennie sobie i przeciwnikowi, w każdej akcji upatrując okazji do wzmocnienia własnych szeregów – niespecjalnie może licznych, ale dysponujących potężną siłą. Przy tym mamy szansę w miarę uważnie planować ruchy, dysponując częściową wiedzą o tym, co może wyciągnąć z rękawa rywal i co kryje się na wierzchu naszej własnej talii (może się to przydać choćby pod koniec rundy). Wprawdzie jest pewne, że z czasem w jakimś stopniu w mechanizmy te zostaną wyposażone również pozostałe frakcje, ale na pewno żadna nie będzie korzystać z nich tak obficie jak Nilfgaard.

Nilfgaard bez kart takich jak Brzask (i innych sposobów na przeciwdziałanie pogodzie) w talii może być bezbronny w starciu z Dzikim Gonem.

„Naprzód, synowie Nilfgaardu!”

Przykładowe karty z talii Nilfgaardu:

  1. Assire var Anahid (srebrna, siła 9) – wtasowuje do 2 kart z cmentarza przeciwnika do jego talii, ale traci przy tym siłę;
  2. Cahir (złota, siła 6) – resetuje zdolności dowódców i pozwala użyć ich ponownie po 2 turach;
  3. Egan (srebrna, siła 5) – blokuje umiejętność wybranej karty przeciwnika;
  4. Letho z Gulety (złota, siła 1) – usuwa wszystkie niezłote karty w dowolnym rzędzie (naszym lub przeciwnika) i wchłania ich siłę;
  5. Menno Coehoorn (złota, siła 9) – zmienia siłę wszystkich nielojalnych kart po stronie przeciwnika na 1;
  6. Stefan Skellen (złota, siła 8) – umieszcza wybraną kartę z naszej talii na jej szczycie;
  7. Vattier de Rideaux (złota, siła 7) – odkrywa do 2 kart z naszej ręki (przez nas wybranych) i tyle samo losowych kart z ręki przeciwnika.

Spośród trzech przywódców, którzy poprowadzą Cesarstwo do gwintowych zwycięstw, najbardziej do gustu przypadł mi Jan Calveit. Powód jest prosty: jego specjalna zdolność – możliwość jednorazowego przeciągnięcia nielojalnych kart na swoją stronę – wydała mi się znacznie potężniejsza niż umiejętności pozostałych dwóch liderów. Nawet Emhyr var Emreis (rzecz jasna nie mogło go zabraknąć) ze swoim odsłanianiem dwóch kart z ręki oponenta w porównaniu z Janem wypadł w moich oczach blado. Co tak naprawdę należy odczytywać jako znak, że CD Projekt RED może mieć jeszcze sporo roboty przy wyważaniu Nilfgaardu.

A propos wyważania – zastanawiacie się pewnie, jak radzi sobie Cesarstwo w starciach z innym frakcjami? Cóż, „czarnymi” zdołałem rozegrać raptem trzy partyjki ze sztuczną inteligencją, więc nie jestem w stanie podzielić się dogłębną wiedzą na ten temat. Dwa razy poniosłem sromotną klęskę w boju z Potworami, które rozłożyły mnie na łopatki swoimi efektami pogodowymi (ale bardziej przezorny taktyk, wyposażony w Brzask albo inne karty kontrujące takie zagrania, pewnie wyszedłby z opałów obronną ręką). Natomiast emocjonujący i bardzo wyrównany pojedynek stoczyłem z Królestwami Północy... o których deweloperzy powiedzieli godzinę później, że właśnie planują solidne zmiany w ich talii. Czyli pozostaje liczyć na to, że balans wyklaruje się w toku beta-testów.

Trzecim dowódcą wojsk Nilfgaardu dostępnym w Gwincie jest Morvran Voorhis - na moje oko wyposażony w równie nieciekawą zdolność, co Emhyr var Emreis (przynajmniej na tle Jana Calveita).

Wybiegając w (singleplayerową) przyszłość

Oczywiście w trakcie spotkania CD Projekt RED nie mógł uniknąć pytań związanych z innymi tematami niż Nilfgaard. Najważniejsza była kwestia kampanii solowych – a zwłaszcza tego, kiedy wreszcie położymy na nich łapki. Otóż pierwsza porcja zawartości fabularnej trafi pod nasze strzechy wraz z przejściem beta-testów z fazy zamkniętej w otwartą. A kiedy to nastąpi? Tego deweloperzy jeszcze nie potrafią określić. Poza tym powiedziano więcej o pierwszej kampanii – otrzymaliśmy potwierdzenie, że skupi się ona na Geralcie i... będzie oparta na wydarzeniach z książek! Uwzględniona zostanie w niej pewna istotna bitwa na moście, którą powinien kojarzyć każdy, kto przeczytał Chrzest ognia...

Oprócz tego twórcy rozwiali moje wątpliwości co do proporcji między różnymi elementami rozgrywki w single playerze. Zapewnili mnie, że nie będzie to tylko seria karcianych bitew z króciutkimi przerywnikami na przesunięcie „pionka” po mapie i wysłuchanie dwóch zdań dialogów. Ostrożnie oszacowano, iż toczenie pojedynków i szeroko pojęta eksploracja z chłonięciem fabularnej treści mają rozkładać się mniej więcej pół na pół. O inne konkrety trudno, bo „Redzi” wciąż kombinują z różnymi rozwiązaniami. Rozważają chociażby splecenie ze sobą trybów single i multiplayer poprzez obopólny system odblokowywania nagród. Jednak na tę chwilę nawet opcja wyboru poziomu trudności w kampanii nie jest przesądzona.

A jakieś inne nowinki w związku z rozgrywkami wieloosobowymi? O zamiarze gruntownego przeobrażenia talii Królestw Północy już wspomniałem – dodam tylko, że celem twórców jest znalezienie jej nowej „własnej tożsamości” (wymyślony na początku lejtmotyw w postaci kontroli nad ozłacaniem i „odzłacaniem” kart niezbyt się sprawdził). Oprócz tego tutaj też nie sposób mówić o konkretach, bo twórcy wciąż rozważają różne koncepcje. Specjalne wydarzenia? Pewnie, można oczekiwać czegoś takiego. Tryb „wolny”, w którym dałoby się ustalać własne reguły pojedynków? Tak, to też znajduje się w kręgu zainteresowań dewelopera. Ale dopóki Gwint tkwi w zamkniętej becie, trudno omawiać takie tematy bardziej szczegółowo.

Czujni fani wychwycą na screenach drobne zmiany względem obecnej wersji Gwinta - np. tutaj widać nowe oznaczenia na kartach (oko, lupa) i przerobioną Biedną Poczciwą Piechotę.

Jasny gwint, to się może udać!

Podsumowując, wstępnie Nilfgaard zapowiada się na bardzo ciekawą frakcję w Gwincie. Przyjemnie grało mi się Cesarstwem, przerzucając zza linii mocarnej piechoty nielojalne karty na stronę wroga, by następnie czerpać z nich różnorakie profity. Nacja ta staje się szczególnie obiecująca, jeśli potraktować ją jako zapowiedź zmian, które z czasem obejmą również pozostałe talie – chodzi o przywracanie poszczególnym stronnictwom bardziej indywidualnych charakterów, tak jak w przypadku wspomnianych kilkakrotnie Królestw Północy.

A jak rysują się długofalowe perspektywy przed Wiedźmińską grą karcianą? Dopóki nie doczeka się ona oficjalnej premiery – albo nie wejdzie przynajmniej w fazę otwartej bety – nie sposób wyrokować, bo na razie wszystko się tutaj może pozmieniać w każdej chwili. Raczej pewne jest, że Gwint nie powalczy z Hearthstone’em – to nie ta liga. Może jednak dorobić się solidnej niszy na rynku, wybijając się ciekawymi i lubianymi realiami, oryginalnym modelem rozgrywki – a przede wszystkim unikatowymi kampaniami fabularnymi. Czy studio CD Projekt RED rzeczywiście obrało kurs na sukces? Życzę mu tego z duszy, serca. Byleby tylko ekipie nie uwidziało się kiedyś porzucić swoje ambitne RPG na rzecz gier free-to-play...

O AUTORZE

Jak dotąd bezpośredni kontakt z Gwintem miałem raczej przelotny. Gra jest mi jednak całkiem dobrze znana dzięki mojej przyjaciółce, która zjadła zęby – i strawiła setki godzin – na karciance „Redów” i w związku z tym nie oszczędziła mi wielogodzinnych rozmów-nauk o tajnikach Królestw Północy, Potworów, Scoia’tael i Skellige (bądź pozdrowiona, Ankalime Arael!). Choć nie jestem wielkim miłośnikiem gatunku, Wiedźmińska gra karciana pociąga mnie swojskimi realiami... no i oczywiście kampaniami fabularnymi, których wypatruję z coraz większym zaciekawieniem.

ZASTRZEŻENIE

Wyjazd na warszawski pokaz nowej frakcji w Gwincie opłaciliśmy we własnym zakresie.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest
Po co komu nowe Heroes of Might and Magic, skoro nadchodzi Songs of Conquest

Przed premierą

W niszy, która powstała po porzuceniu przez Ubisoft serii Heroes of Might and Magic sukcesy odnosić mogą mniejsi twórcy, tacy jak Lavapotion. Ich Songs of Conquest może być najlepszą grą w stylu „hirołsów” od czasów kultowej trójki.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Graliśmy w My Summer Car – samochodowy survival dla wytrwałych
Graliśmy w My Summer Car – samochodowy survival dla wytrwałych

Przed premierą

Lato, urlop, własna bryka – My Summer Car brzmi jak lekka, wakacyjna przygoda, ale w rzeczywistości to hardkorowy symulator dla wytrwałych.