Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Rambo: The Video Game Recenzja gry

Recenzja gry 21 lutego 2014, 16:47

autor: Filip Grabski

Recenzja gry Rambo - żenująca strzelanina w kosmicznej cenie

Krakowianie nie wykorzystali szansy w zwojowaniu świata grą o całkiem sympatycznym bohaterze wojennym. Rambo to pierwszej próby gniot, krótki, brzydki i śmiesznie drogi.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • oryginalne dialogi z filmów;
  • są momenty, że zapewnia frajdę;
  • można grać we dwóch.
MINUSY:
  • nierówny poziom trudności;
  • monotonia;
  • niebywale krótka;
  • zmarnowany potencjał;
  • bardzo słaba grafika.

Jeśli któregoś dnia w krakowskim studiu Teyon ktoś odbierze telefon i usłyszy po drugiej stronie bełkotliwe, nosowe „I'm coming for you”, od razu będzie wiedział, o co chodzi. John Rambo dowiedział się, jak wygląda nowa gra z nim w roli głównej i nie jest z tego faktu zadowolony. A pamiętajcie, że Rambo to facet, który przeżył piekło w Wietnamie, mocno zdenerwował się po powrocie do domu, trafił do więzienia, zamieszkał w Tajlandii, wrócił do Wietnamu, zdziesiątkował zastępy azjatyckich łobuzów, a na końcu w pojedynkę niemal wyzwolił Afganistan. I nadal twierdzę, że po zagraniu w Rambo: The Video Game, John co najmniej wbiłby pięść w najbliższą ścianę.

Rambo nie jest pocieszony, bo musi szybko tapać. - 2014-02-21
Rambo nie jest pocieszony, bo musi szybko tapać.

John Rambo to pierwowzór wielu bohaterów filmów akcji, bez wątpienia więc nadaje się na główną postać w soczystej strzelaninie. Gdy pojawiły się pierwsze informacje o Rambo: The Video Game, twórcy sprytnie przemilczeli fakt, że ich dzieło będzie tzw. celowniczkiem (rail-shooterem), w którym postać porusza się sama po z góry ustalonej ścieżce, zaś do graczy należy strzelanie, przeładowywanie i chowanie się za osłonami. Wszyscy wyobrażali sobie FPS-a i mieli nadzieję na solidną, nieźle wyreżyserowaną demolkę. Baza w postaci trzech filmów z Sylvestrem Stallone'em dawała idealny punkt wyjścia - nie trzeba myśleć nad światem i fabułą, wystarczy skupić się na mechanice i grywalności. Być może w którymś momencie procesu produkcyjnego to wszystko rozważano, ale najwyraźniej do zespołu deweloperskiego wkradł się sabotażysta z Wietkongu i całość dokumentnie popsuł.

Recenzja gry Rambo - żenująca strzelanina w kosmicznej cenie - ilustracja #3

W sieci można trafić na zestawienie, które porównuje krwawość czterech filmów z serii Rambo. Najbrutalniejszym jest najnowszy odcinek, w którym trup ściele się z szybkością ponad 3 śmierci na minutę. Rambo: The Video Game podsumowuje każdy poziom kilkoma prostymi statystykami - gra jest dużo krwawsza od ostatniego filmu. W pewnym momencie osiągnąłem poziom ponad 15 śmierci na minutę. Sukces?

Rozgrywka podąża zgodnie z historią pokazaną w trzech pierwszych filmach o Johnie Rambo i skupia się na najważniejszych scenach. Zaczynamy od krótkiego prologu – samouczka dziejącego się w Wietnamie (tutaj tylko strzelamy, poznajemy mechanikę chowania się za osłonami i trafiania w idealny punkt podczas przeładowywania, co zapewnia dwa razy więcej amunicji), by szybko przeskoczyć do miasteczka Hope, w którym Rambo będzie miał zatarg z lokalnym szeryfem. Do akcji wkraczają sekwencje QTE - cała ucieczka z aresztu to „naciśnij A w odpowiednim momencie”. Później trafiamy do lasu i - zgodnie z duchem pierwszego filmu - nie powinniśmy likwidować policjantów, a jedynie ich ogłuszać lub ranić. Niestety, z racji dziwnego rozpoznawania trafień, czasami strzał prosto w korpus jest zaliczany jako rozbrojenie, innym razem zostajemy mianowani „zabójcą glin” i dostajemy punkty ujemne.

Pojazdy prawie pomagają przełamać monotonię zabawy. - 2014-02-21
Pojazdy prawie pomagają przełamać monotonię zabawy.

Filip Grabski

Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko) oraz opiekuje się ciekawostkami filmowymi dla Filmomaniaka. Od 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj. Prywatnie ojciec, mąż, podcaster (od 8 lat współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

więcej

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.

Recenzja gry Pacific Drive - to najdziwniejszy, najbardziej wciągający survival od dawna
Recenzja gry Pacific Drive - to najdziwniejszy, najbardziej wciągający survival od dawna

Recenzja gry

Pacific Drive udowadnia, że w oklepanym gatunku survivali jest jeszcze miejsce na nowe, świeże doświadczenia, nawet gdy składają się na nie znane pomysły. W żadnej innej grze nie poczujecie tak silnej więzi ze swoim samochodem – starym kombi!