Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Legends Of Dawn Recenzja gry

Recenzja gry 23 lipca 2013, 13:24

autor: Maciej Kozłowski

Recenzja gry Legends of Dawn - Kickstarterowe RPG zawodzi

Dzieło Chorwatów ze studia Dreamatrix to kolejny z Kickstarterowych niewypałów. Tytuł zapowiedziany jako "klasyczny RPG dla prawdziwych hardkorów" to w rzeczywistości zwykła amatorszczyzna. Trzymajcie się od niej z daleka!

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • kilka ciekawych pomysłów, np. otwieranie zamków;
  • niezła muzyka;
MINUSY:
  • ogólne niedopracowanie;
  • koszmarna optymalizacja;
  • nudna rozgrywka;
  • irytująca mechanika;
  • wolne tempo zabawy;
  • niespójna fabuła;
  • nadmierna prostota w formie i treści;
  • kiepska grafika.

Gry niezależne aż nazbyt często aspirują do bycia czymś więcej niż tylko zwykłą interaktywną rozrywką. Niewielkie studia mają tendencję do nadawania swoim tytułom niepowtarzalnego charakteru – czy to ze względu na formę, czy też przesłanie. Taka postawa jest jak najbardziej godna pochwały, gdyż to właśnie dzięki niej mogliśmy poznać wiele ambitnych, często awangardowych produkcji. Legends of Dawn stanowi jednak dowód na to, że piekło wybrukowane jest dobrymi chęciami. Dzieło Chorwatów z Dreamatrix zawiera wszystkie błędy i potknięcia, jakie mogą trafić się w grze RPG. To szkaradztwo może więc zostać docenione za swoją wartość edukacyjną (inni twórcy zobaczą, czego nie robić!), ale absolutnie nie nadaje się do zabawy.

Jak ręka w mikserze

Zacznijmy od tego, co obiecywali autorzy. Legends of Dawn zapowiedziano jako grę RPG dla prawdziwych „hardkorów”, oferującą przy tym pełną swobodę działań oraz brak ograniczeń podczas eksploracji świata i kreowania postaci. Uniwersum miało nawiązywać do wierzeń średniowiecznych Słowian, a poszczególne krainy obfitować w setki zróżnicowanych potworów, przedmiotów oraz bohaterów. Takie połączenie najwyraźniej zrobiło spore wrażenie na niektórych graczach, ponieważ wielu z nich postanowiło sięgnąć do portfeli i (korzystając z Kickstartera) dofinansować projekt. Ostateczny wynik prac może ich niestety rozczarować, bo gra bardziej przypomina pozszywanego naprędce potwora Frankensteina niż wynik przemyślanej i udanej operacji.

Pułapek nie da się rozbroić – po prostu się w nich ginie. - 2013-07-23
Pułapek nie da się rozbroić – po prostu się w nich ginie.

Zabawa rozpoczyna się w dość typowy sposób – tworzymy bohatera, wybierając jedną z trzech dostępnych ras, a następnie ustalając jego płeć oraz wygląd. Nie sposób przy tym nie zwrócić uwagi na grafikę. Mogłaby się wydać całkiem ładna, gdyby nie fakt, że żyjemy w XXI wieku, a pierwszy Sacred przestał nas już zachwycać (przynajmniej pod względem szczegółowości modeli). Daję słowo: wykreowanie estetycznie wyglądającej postaci jest tu całkowicie niemożliwe. W sumie nie trzeba się tym jakoś szczególnie przejmować, bo w trakcie samej rozgrywki kamera wisi na tyle wysoko, że nasz heros staje się niemal nieodróżnialny od pozostałych. Istnieje przy tym spora szansa, że widok zasłonią drzewa lub dach budynku – wtedy tym bardziej nie ma na co narzekać.

Elfy słyną ze swej urody. - 2013-07-23
Elfy słyną ze swej urody.

Grafika nie stanowi jednak najważniejszego elementu erpega – istotniejsza jest tu przecież fabuła oraz zadania. Muszę przyznać, że zmagania rozpoczynają się w iście „wstrząsający” sposób: bohater schodzi z niewielkiego statku, a zmęczony lektor odczytuje długi i nudny list, wprowadzający w świat gry. Chwilę później otrzymujemy pierwsze arcyważne zadanie – mamy przynieść kapitanowi piwo z wioski. Tak wkraczamy w naszą wielką przygodę, pełną niesamowicie wciągających aktywności, takich jak zbieranie roślin, zabijanie potworów czy przenoszenie przedmiotów z miejsca na miejsce. Twórcy zadbali jednak, aby czynności te dodatkowo uatrakcyjnić: niektóre zioła można zrywać jedynie o określonej porze dnia (przy czym w grze nie ma trybu „czekania”, a czas płynie tu wolniej niż krew z nosa), natomiast potwory lubią występować w kilku odmianach, różniących się głównie rozmiarem i statystykami (co zapewne pozwoliło autorom na zawyżenie ich liczby). Przy okazji warto wspomnieć, że większość dialogów nie oferuje żadnej możliwości wyboru – nawet jeśli zainwestowaliśmy wszystko w charyzmę. Nie zaskakuje więc fakt, że gdy już natrafimy na jakieś alternatywne opcje podczas rozmowy, to na ogół nie mają one żadnego znaczenia dla przebiegu rozgrywki.

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.

Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem
Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem

Recenzja gry

Czujecie ten podmuch gorąca? To smocze płomienie, w jakich wykuto Dragon’s Dogma 2 – grę, która nie boi się robić rzeczy po swojemu i gdzie najciekawsze przygody czekają na tych, którzy chodzą własnymi drogami. [Tekst recenzji został zaktualizowany.]