Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Legends of Pegasus Recenzja gry

Recenzja gry 7 września 2012, 08:28

autor: Konrad Kruk

Kiepski start, twarde lądowanie - recenzja gry Legends of Pegasus

Ponownie galaktyka, planety i technologie. W naszej recenzji sprawdzamy na ile Legeneds of Pegasus stanowi solidną konkurencję dla gry Endless Space.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Legends of Pegasus to kolejna już – po Endless Space – turowa strategia, której twórcy doszli do wniosku, że podbój kosmosu to niewyczerpane źródło dobrej zabawy. Czy Legends of Pegasus faktycznie wpisuje się na indeks gier godnych polecenia?

Negatywne brzemię

PLUSY:
  • oprawa wizualna;
  • bitwy w czasie rzeczywistym;
  • przerywniki filmowe;
  • zarządzanie planetami;
  • tworzenie statków;
  • eksploracja układów słonecznych.
MINUSY:
  • mnogość niedoróbek technicznych;
  • zaprzepaszczony potencjał;
  • fabuła i jej liniowość;
  • często nieprecyzyjnie ujęte cele misji.

Patrząc na zapowiedzi, efektowne trailery oraz trójwymiarową grafikę, można dać się porwać wizji niemieckiego studia Novacore. Jednak, gdy mamy już do czynienia z produktem finalnym, cała ta efektowna otoczka z każdą kolejną minutą zabawy budzi coraz więcej wątpliwości, aż zaczyna przywodzić na myśl frustrujące chwile z pecetową wersją GTA IV zaraz po jej premierze. Choć Legends of Pegazus to zupełnie inna produkcja, to jednak zarówno ją, jak i wspomniany wyżej tytuł łączy jedna, ale za to bardzo wyrazista cecha: umiejętność doprowadzenia odbiorcy do szewskiej pasji. Dlaczego? Tuż po swojej premierze gra borykała się z olbrzymimi problemami technicznymi, kłopoty były już z jej uruchomieniem, a gdy jakimś cudem zaczęła wreszcie działać, niedługo potem rozgrywka kończyła się wyjściem do pulpitu. Autorzy tak bardzo położyli swoje dzieło, że nie działały w nich sejwy – nie można więc było kontynuować zmagań po zapisie. Z czasem dokonano oczywiście niezbędnych korekt, ale niesmak pozostał.

Opisując dzieło naszych zachodnich sąsiadów, nie sposób też uciec od porównań czy odniesień do mającego również niedawno premierę Endless Space. Oba tytuły zostały stworzone przez niezależne studia, oba stały się debiutami tychże, wreszcie oba pozwalają graczowi zasmakować w wojowaniu oraz zarządzaniu galaktycznym imperium. Jednak ten wspólny mianownik w przypadku Legends of Pegazus wyewoluował w zupełnie inną formę.

Odyseja kosmiczna

Filarem niemieckiej produkcji jest fabuła – w tym przypadku podzielona na osobne rozdziały dla każdej uczestniczącej w kampanii rasy. Co więcej, nie istnieje możliwości wyboru strony konfliktu – niczym w ostatnich odsłonach serii Heroes of Might & Magic gracz musi odblokowywać kampanie jedną po drugiej. Dodatkowo każdy z rozdziałów jest naszpikowany całą masą pomniejszych zadań ściśle wprzęgniętych w jedyną słuszną, a co za tym idzie – absolutnie liniową, kolejność ich wykonywania. Innymi słowy, dopóki nie zakończymy wyznaczonego przez grę celu, dopóty historia nie posunie się naprzód. O ile w początkowych etapach takie zagrywki można potraktować jako interaktywny samouczek, o tyle w dalszej części kampanii cała zabawa staje się nudna, miałka, wyprana z emocji i pozbawiona jakiejkolwiek atrakcyjności. Na tle wspominanego Endless Space, będącego swego rodzaju „strategicznym sandboksem”, Legends of Pegasus zaciska na szyi gracza pętlę liniowości bez jakiejkolwiek szansy na złapanie samodzielnego oddechu. Irracjonalności całej sytuacji dodaje fakt, że bez problemu możemy naszą planetę rozbudowywać o pełny wachlarz instalacji czy technologii, jakie w danym momencie oferuje gra, jednak fabularnie nie pójdziemy naprzód, jeśli nie wykonany konkretnego polecenia, np. wyprodukowania dodatkowych statków. Krótko mówiąc, możemy mieć za sobą pięćdziesiąt czy nawet sto tur i nadal nie ukończyć rozdziału.

Motyw fabularny, rozpoczynający przygodę w Legends of Pegasus, jest doskonale znany nie tylko fanom kosmicznych strategii, ale i gier komputerowych w ogóle. Mianowicie stajemy na czele garstki ocalałych z zagłady osób, a naszym zadaniem jest odtworzenie z popiołów ludzkiej cywilizacji. Mając na karku oddech bliżej niezidentyfikowanej i wrogiej rasy, należy jak najszybciej znaleźć planetę o sprzyjających warunkach naturalnych i skolonizować ją. Okazuje się, że układ, w którym akurat się znaleźliśmy, dysponuje takowym ciałem niebieskim. Co więcej, po orbicie wokół gwiazdy krąży skupisko asteroid oraz jeszcze dwie planety, z czego jedna ma strukturę gazową. To właśnie ten system słoneczny ma stać się początkiem ponownej walki o przetrwanie rasy.

Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały
Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały

Recenzja gry

Zdawałoby się, że przepis na współczesnego city buildera jest prosty – robimy to, co wszyscy, dodajemy tylko jakąś oryginalną nowinkę – i gotowe, pora na CS-a. Na szczęście polscy deweloperzy z Eremite Games podeszli do sprawy zupełnie inaczej.

Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy
Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy

Recenzja gry

Fani city builderów musieli długo czekać na kolejną odsłonę gry o tworzeniu nowoczesnych miast. Cities: Skylines 2 nie wprowadza rewolucji do gatunku i boryka się z technicznymi problemami. Nadal jednak wciąga na długie godziny.

Recenzja Total War: Pharaoh - egipskie wakacje bez all inclusive
Recenzja Total War: Pharaoh - egipskie wakacje bez all inclusive

Recenzja gry

Total War: Pharaoh to kolejny już odgrzewany kotlet wysmażony przez Creative Assembly. Choć mimo wszystko jest całkiem zjadliwy i jego konsumpcja potrafi momentami sprawić frajdę, serii tej zdecydowanie przydałby się porządny powiew świeżości.