Infernal - recenzja gry
Gdybym miał wskazać najlepszą polską produkcję wydaną do tej pory, bez wahania wymieniłbym Infernal. Jestem dumny, że po przyjemnym Painkillerze doczekaliśmy się kolejnej gry na wysokim, światowym poziomie.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Gdy pod koniec listopada ubiegłego roku, po raz pierwszy instalowałem wersję prasową nowej gry firmy Metropolis Software, o Infernalu wiedziałem tak naprawdę niewiele. Ot kolejna strzelanina, na dodatek polska, co nie wróżyło moim zdaniem niczego dobrego – proszę mi wybaczyć, ale mam ogromną awersję do rodzimych produkcji i nic na to nie poradzę. Moje przekonania zmieniły się diametralnie, gdy od tej stosunkowo krótkiej wersji demonstracyjnej wreszcie się oderwałem. Autorzy zaserwowali co prawda zaledwie dwa spośród kilkunastu dostępnych w pełnej edycji etapów, ale w zupełności wystarczyło mi to do stwierdzenia, że tytuł ten ma ogromny potencjał i skopie tyłki wszystkim fanom strzelanin. Minęły dwa miesiące i okazało się, że miałem rację. Zacznijmy jednak od początku...
Głównym bohaterem programu jest Ryan Lennox, który przez długie lata pracował dla EtherLight, podległej Najwyższemu organizacji, reprezentującej na Ziemi interesy Nieba. Mimo, że był on najlepszym agentem jasnej strony mocy, odnoszącym spektakularne sukcesy, jego metody działania nie spotykały się z zadowoleniem zwierzchników. Po zakończeniu kolejnej misji, Ryan został ostatecznie usunięty z szeregów organizacji i stracił niebiańskie moce.
Odsunięci od służby agenci obu rywalizujących w odwiecznym konflikcie organizacji, mają wieść życie zwykłego śmiertelnika – to podstawowe prawo kodeksu Stwórcy. Mimo jasnych i klarownych zasad, EtherLight decyduje się je jednak złamać. Ryan zostaje podstępem zwabiony do restauracji, gdzie po chwili pojawiają się wrogo nastawieni żołnierze. Lennoksowi udaje się co prawda wyjść obronną ręką z obławy (etap ten stanowi funkcję prologu w grze), ale jego sytuacja jest beznadziejna. Pozbawiony nadludzkich umiejętności agent nie ma większych szans na nieustanną walkę ze znacznie lepiej wyposażonymi komandosami, którzy przy pierwszej okazji planują wpakować mu w łeb kilogram ołowiu. Na szczęście dla Ryana, na scenie nieoczekiwanie pojawia się inna postać, reprezentujący siły piekielne Lucius Black.
Wąż w ciele człowieka składa naszemu bohaterowi kuszącą ofertę: w zamian za usługi na rzecz rywalizującej z EtherLight agencji Abyss, Lucius Black jest skłonny obdarować Ryana nową mocą. Piekielne umiejętności mają zostać oczywiście wykorzystane przeciwko opozycji, która w tajemnicy przed Stwórcą przygotowuje maszynę kontrolującą umysły ludzi. Odnalezienie i przejęcie tej technologii staje się głównym celem zmagań.
Fabuła gry nie zachwyca oryginalnością, ale tragedii nie ma. Kolejne elementy intrygi ujawniane są wraz z postępami w zmaganiach, w licznych przerywnikach filmowych. Te ostatnie zostały przygotowane z wykorzystaniem techniki motion capture i prezentują się całkiem nieźle. Scenarzystów należy pochwalić również za niektóre dialogi, zwłaszcza pomiędzy Ryanem a Luciusem, który w trakcie zabawy często udziela rozmaitych wskazówek. Podszyte sarkazmem wypowiedzi obu panów znakomicie urozmaicają wędrówkę po opanowanych przez wrogów kompleksach.