Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Saints Row: Gat out of Hell Recenzja gry

Recenzja gry 19 stycznia 2015, 17:00

autor: Amadeusz Cyganek

Recenzja gry Saints Row: Gat Out of Hell - Święci w piekle

Johnny Gat i Kinzie wracają, by znów narobić totalnego rabanu, tym razem w piekielnej przestrzeni. Dobra zabawa jest gwarantowana, choć nie da się ukryć, że wszystko to już widzieliśmy wcześniej.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  1. Zwariowany klimat rozgrywki;
  2. Spora dawka absurdalnego humoru;
  3. Kilkanaście godzin zabawy;
  4. Wreszcie opuszczamy Steelport;
  5. Skrzydła i odjechane pukawki.
MINUSY:
  1. Brak znaczących nowości;
  2. Żarty już tak nie śmieszą;
  3. Przestarzała oprawa graficzna.

Studio Volition po raz kolejny przygotowało grę zgodną z duchem serii Saints Row, znów więc mamy do czynienia z irrealnymi i totalnie odlotowymi przygodami gangu Świętych, który tym razem opuszcza mury Steelport (można by rzec „nareszcie!”). Po dwóch kolejnych wizytach we wspomnianym mieście, akcja przenosi się w niezbyt spodziewane przez wielu miejsce. Otóż miłościwie panujący Prezydent, wskutek misternie zaplanowanej akcji samego Szatana, trafia do piekła, stając się jednocześnie pierwszym kandydatem do ręki jego ukochanej córki Jezebel. Szkopuł w tym, iż ten plan podoba się wyłącznie władcy piekieł – ani przyszła panna młoda nie wydaje się zachwycona perspektywą stanięcia na ślubnym kobiercu z kandydatem, ani on sam nie chce wiązać się na całe życie. Z misją ratunkową do podziemnych czeluści udają się więc Kinzie i Johnny Gat, a ich celem, oprócz rzecz jasna przywrócenia swojego człowieka na właściwe miejsce, jest – cytując – „obicie ryja diabłowi”. A to już chyba mówi samo za siebie.

Piekielnie duże miasto

Ci, którzy przyzwyczaili się już do widoku wielkich wieżowców, szerokich ulic i masy dziwacznych postaci przechadzających się po mieście, poczują się tutaj jak w domu. Mimo iż wydawałoby się, że w piekle raczej zabraknie wielkomiejskich atrakcji, to teren, po którym poruszamy się podczas zabawy, jest dość sporych rozmiarów metropolią podzieloną na kilka różnorodnych dystryktów. Mamy tu więc z jednej strony dzielnicę z wielkimi drapaczami chmur, jak i z drugiej – zamieszkałą przez lokalną biedotę. Tak, również i w tej strasznej krainie mamy do czynienia z różnorodnymi podziałami społecznymi, a podziemną ludnością rządzi nie tylko Szatan, ale również biznesmeni chcący sprawić, by bogaci byli jeszcze bardziej bogaci, biedni zaś coraz biedniejsi.

Hell Turismo! - 2015-01-19
Hell Turismo!

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że projekty poszczególnych budynków, głównych arterii czy pojazdów były obecne w poprzednich odsłonach tej serii. Pod tym względem nie da się nie odnieść wrażenia, że gdzieś już te rzeczy widzieliśmy – teraz są one tylko odrobinę przerobione i wystylizowane na nieco bardziej diabelską modłę. Oczywiście na ulicach spotkamy typowych przedstawicieli tego tajemniczego światka, czyli udręczone dusze, regularnych, niezbyt groźnych „diabełków” oraz siejące postrach kreatury, które już samym wyglądem wzbudzają nieprzychylne reakcje. No i rzecz jasna są również przedstawiciele Świętych, a ich naczelnym zadaniem staje się sianie jak największej rozpierduchy.

Julio… Julio? - 2015-01-19
Julio… Julio?

Robienie zamętu okazuje się bowiem konieczne do wywołania zainteresowania naszą osobą i zmuszenia Szatana do zaproszenia na audiencję naszych śmiałków. Najefektywniej czynimy to poprzez wypełnianie zadań zlecanych przez kilka drugoplanowych bohaterów, którzy również chcą odegrać się na piekielnym zarządcy. Oczywiście każda z tych postaci to bardzo oryginalne „elementy”, niechaj za przykład posłuży William Szekspir rozkręcający imprezy w jednym z klubów w centrum piekła. Szkoda tylko, iż w zdecydowanej większości zlecenia te polegają na tym samym – twórcy zaserwowali nam bowiem zaledwie kilka typów wyzwań, które przeważnie obliczone są na wyeliminowanie jak największej liczby wrogów. Oprócz tego mamy misje polegające przede wszystkim na wykorzystaniu nowej mocy, czyli skrzydeł pozwalających w szybki sposób podróżować pomiędzy lokacjami. Trzeba jednak przyznać, że zdecydowana większość zadań albo powtarza się z poprzednich odsłon serii, albo też polega na prostym eksterminowaniu kolejnych zastępów przedstawicieli piekła. Mało tutaj nowości, których nie uświadczyliśmy już przy poprzednich produkcjach studia Volition – a szkoda, bo pole do popisu było ogromne. Cel w postaci napełniania specjalnego paska demolki można przecież zrealizować w lepszy sposób, niż tylko kilkoma powtarzającymi się schematami misji.

Headshot tu nie pomoże… - 2015-01-19
Headshot tu nie pomoże…

Piekielna powtórka z rozrywki

Nie zmienia to faktu, że miłośnicy totalnej rozwałki po raz kolejny będą po prostu wniebowzięci –Gat Out of Hell kontynuuje w tym względzie chlubne tradycje serii Saints Row. Zapomnijcie więc o jakichkolwiek prawach grawitacji, fizyki i – przede wszystkim – porządku. Im więcej chaosu, tym lepiej, na dodatek będzie to zamęt przyprawiony różnego rodzaju zmyślnymi spluwami, wśród których prym zdecydowanie wiedzie babciny stary fotel z ukrytymi w podłokietnikach działkami automatycznymi. W kwestii oryginalnych rozwiązań twórcy tradycyjnie nie zawiedli oczekiwań. Ustawiczny ostrzał piekielnych pomiotów zdecydowanie usprawniają specjalne umiejętności, pozwalające m.in. na wykonanie potężnego tupnięcia czy też przyzwania chochlików nękających przeciwników. To coś w stylu supermocy znanych z czwartej części Saints Row, choć nieco mniej efektownych. Generalnie Ci, którzy oczekują rzeźni po nowych przygodach Świętych, zdecydowanie nie będą zawiedzeni.

Podwójne dożywocie to naprawdę pikuś przy 550 tysiącach lat odsiadki w piekle. - 2015-01-19
Podwójne dożywocie to naprawdę pikuś przy 550 tysiącach lat odsiadki w piekle.

Choć ten szalony koncept rozgrywki cały czas się sprawdza, to jednak trzeba zaznaczyć, że twórcy niczym szczególnym nas nie zaskoczyli – niby wreszcie opuściliśmy Steelport, ale piekielny krajobraz nadal jest praktycznie taki sam, z autostradą wiodącą przez miasto i tabunami wieżowców. Żarty naszych podopiecznych oraz pozostałych postaci również wydają się nieco mniej śmieszne niż wcześniej. Może to objaw tego, iż trudno przebić ten absurd, który został wykreowany w poprzednikach, a może po prostu kończą się pomysły na to, jak pociągnąć ten wózek? Szczerze powiedziawszy odpieranie coraz to silniejszych fal przeciwników jest ciekawe za pierwszym czy drugim razem, a nie piętnastym i dwudziestym.

Piekielnie długa zabawa

Trzeba przyznać jednak twórcom, iż w odróżnieniu od zalewu innych samodzielnych dodatków przy Gat out of Hell spędzimy dobre kilkanaście godzin. Poza samą linią fabularną mamy bowiem do dyspozycji całe mnóstwo punktów, w których możemy przede wszystkim siać zniszczenie. Nie brak także szeregu różnorodnych znajdziek, bonusów i umiejętności do odblokowywania, zatem fani „maksowania” gier na brak roboty z pewnością nie będą mogli tutaj narzekać.

Oto wiodące przesłanie serii Saints Row! - 2015-01-19
Oto wiodące przesłanie serii Saints Row!

Pod względem technicznym w tej odsłonie Saints Row nie zmieniło się praktycznie nic względem poprzedniczek. Gat Out of Hell napędza ten sam silnik graficzny co trzecią i czwartą część, zatem możecie spodziewać się identycznych widoczków i efektów wizualnych. Piekielny krajobraz, zwłaszcza w trakcie przelotów pomiędzy kolejnymi wieżowcami, nadal może robić spore wrażenie, ale z bliska widać, że na technologii zastosowanej w tym tytule czas odcisnął już swoje piętno. Tu i ówdzie straszą paskudne, rozmazane tekstury, które nierzadko pokrywają spore połacie terenu, nie brak także błędów związanych z przenikaniem pojazdów przez budynki czy też problemów z wyświetlaniem animacji, zwłaszcza przy olbrzymich eksplozjach. Zaletą tego stanu rzeczy jest fakt, iż grę odpalimy również na starszych konfiguracjach, jednak wydaje się, że cztery lata korzystania z tej samej technologii to już chyba za dużo. Pod względem wizualnym Saints Row bezsprzecznie się postarzało i miejmy nadzieję, że przy następnej części (bo takowa zapewne powstanie) ten aspekt zmieni się diametralnie.

Born to fly! - 2015-01-19
Born to fly!

Saints Row: Gat Out of Hell to tytuł, który jasno wskazuje, że pewne rozwiązania serwowane przez Volition potrzebują albo gruntownej przebudowy, albo całkowitej wymiany i to w odniesieniu zarówno do warstwy technicznej, jak i gameplayowej tegoż tytułu. Najnowsza odsłona serii, choć bardzo grywalna i dająca masę niczym nieskrępowanej frajdy, pokazuje jednak coraz większą ilość słabości tej karykaturalnej gangsterskiej sagi, która powoli zaczyna zjadać swój własny ogon. To gra robiąca dobry użytek ze swoich niezaprzeczalnych zalet: wyjątkowego klimatu, odjechanych akcji i absurdu, ale nie wykonująca istotnego kroku naprzód. Fani serii zapewne uznają to za zaletę, a reszta zacznie się zastanawiać kiedy w końcu zobaczymy coś nowego. Cóż, miejmy nadzieję, że nastąpi to już przy najbliższej okazji, w przeciwnym razie Saints Row może skończyć nie najlepiej.

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Czarny Wilk Ekspert 12 lutego 2017

(PS4) Seria zbyt długo stoi w miejscu i przy Gat Out of Hell nastąpił przesyt formułą - zwłaszcza, że zamiast wyczesanych misji będących znakiem rozpoznawczym serii, kolejne segmenty fabuły rozdzielają niemal wyłącznie aktywności poboczne.

6.0
Recenzja gry Saints Row: Gat Out of Hell - Święci w piekle
Recenzja gry Saints Row: Gat Out of Hell - Święci w piekle

Recenzja gry

Johnny Gat i Kinzie wracają, by znów narobić totalnego rabanu, tym razem w piekielnej przestrzeni. Dobra zabawa jest gwarantowana, choć nie da się ukryć, że wszystko to już widzieliśmy wcześniej.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.