autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry Far Cry 4 - strzelankowy sandboks niemal bez granic
Ubisoft wprost z tropików zabiera nas w Himalaje, do fikcyjnego Kyratu, rządzonego przez okrutnego Pagan Mina. Czy zmiana klimatu nie schłodzi aby za bardzo temperatury zabawy?
- Wielki świat, piękne widoki;
- mrowie dodatkowych aktywności;
- nowe rozwiązania w znanej mechanice;
- minimum kilkanaście godzin zabawy;
- ogromny wybór śmiercionośnych zabawek;
- możliwość zabawy w kooperacji;
- ciekawe podejście do stron konfliktu w trybie wieloosobowym;
- oklepana i schematyczna fabuła;
- pewne ograniczenia otwartego świata;
- momentami za dużo elementów wspólnych z Far Cry 3.
Kyrat. Kraina u podnóża Himalajów rządzona przez króla Pagan Mina, kolejnego „szajbusa” z ubisoftowej galerii antagonistów. W kraju rządzonym przez wojskowego watażkę twardą ręką, gdzie na każdym kroku panuje terror, jeszcze nie wszyscy złożyli broń. Opór stawia organizacja Złoty Szlak. Jednak i w niej nie ma jednomyślności. Rebelii zaszkodzić może konflikt w gronie jej przywódców, z których jeden chce przywrócić ludziom dawną tradycję i wierzenia, podczas gdy drugi nie zawaha się handlować narkotykami po to, by wyzwolić kraj i wprowadzić doń bardziej liberalne zasady współżycia.
Nazywasz się Ajay Ghale. Do Kyratu trafiasz prosto z Ameryki po to, aby wypełnić prośbę matki, której życzeniem było rozsypanie jej prochów w ojczyźnie. Tylko od ciebie zależy, komu zaoferujesz swe usługi.
Gdzieś daleko w Himalajach…
Ostatnie zdanie nie do końca oddaje faktyczny stan rzeczy, ale nie jest nieprawdziwe. Nieczęsto zaczyna się recenzję gry od tego, że da się ją ukończyć w kilkanaście minut, poprzez pozostanie w dobrej komitywie z arcyłotrem. Pomijając jednak ten drobny żarcik przygotowany przez twórców, tak naprawdę Kyrat zwiedzać będziemy pod dyktando Złotego Szlaku. Misje, które wypełnimy dla organizacji różnią się jednak w zależności od naszego poparcia dla któregoś z liderów. Ich cele będą przeciwstawne, a poparty przez nas kandydat na jakiś czas zostanie przywódcą całej organizacji. Nie oznacza to, że grę można przechodzić dwukrotnie na różne sposoby, bo takich alternatywnych misji jest zaledwie kilka, niemniej jednak wprowadza to pewien powiew świeżości. Tak na wypadek, gdybyśmy czasem po kilku pierwszych godzinach zabawy nie zauważyli, że przy ogrywanym przez nas tytule zmienił się numer.
Największą zaletą Far Cry 4 i jednocześnie jego największą wadą jest to, że prawie cały rozwój postaci, mechanizmy rządzące otwartym światem, a nawet niektóre postacie są w zasadzie kalką poprzedniczki. W tym ostatnim przypadku nawet dosłownie, bo po raz kolejny spotkamy między innymi agenta Willisa czy Hurka. Ktoś złośliwy mógłby nawet stwierdzić, że to Far Cry 3,5, ale przyjmując ten punkt widzenia łatwo możemy popaść w schemat nazywania w podobny sposób każdej kontynuacji, której twórcy nie odżegnują się od wcześniejszych pomysłów. A jeżeli coś działało dobrze, po co to zmieniać?
Far Cry 4 jest po prostu bardziej dopracowany, ciekawszy i lepiej zdynamizowany niż część trzecia. W czym zasługa trochę bardziej zróżnicowanego wyglądu świata, kilku drobnych patentów ułatwiających prowadzenie rozgrywki i nowych środków transportu. Oraz oczywiście oprawy graficznej, która może nie rzuca na kolana, ale pokazuje, że mamy do czynienia z jakimś progresem w wykorzystaniu silnika Dunia.
Zwykle najsłabszym elementem wszelkich strzelanin jest fabuła. Co wyróżnia koncern Ubisoft na tle wielu innych potentatów, to moim zdaniem chęć wciśnięcia do swych produkcji historii trochę obfitszych niż tylko „zabij wszystkich, znajdź klucz, przejdź na kolejny poziom”. Niestety, nie mogę tego samego powiedzieć o czwórce. Co prawda nie mamy tu do czynienia z nastolatkiem, w ciągu kilku dni przeistaczającym się w klona Rambo i mordującym z zimną krwią zastępy przeciwników, ale Ajay Ghale, który jako człowiek poznający historię swoich rodziców nie jest wcale bardziej przekonujący. Również stojące przed nim wyzwania, a co tym idzie fabuła gry nie sprawiły, żebym z niecierpliwością oczekiwał dalszego ciągu. Far Cry 4 kilka razy stawia gracza przed wyborem moralnym i są to zdecydowanie najjaśniejsze punkty kampanii, ale tak naprawdę tylko raz przez dłuższą chwilę wahałem się, co powinienem zrobić. W pozostałych przypadkach bardziej zastanawiałem się, czy nie ominie mnie czasem jakaś ciekawa animacja. Trzydzieści dwie misje główne wystarczają na kilkanaście godzin zabawy, kiedy jednak będziemy chcieli ukończyć grę na sto procent, to będzie co robić jeszcze przez długi, długi czas.